Który producent, działający na rynku mobilnym, wzbudza skrajnie różne emocje? Gdybyśmy zaproponowali naszym Czytelnikom sondę z takim pytaniem, to w wynikach o palmę pierwszeństwa walczyłyby zapewne korporacje Apple i Samsung.
Wyniki sprzedaży Galaxy S4 potwierdzają, że Samung jest skuteczną firmą / Fot. Producent
Dzisiaj poświęcę uwagę tej drugiej firmie. Choć koreański koncern notuje coraz lepsze wyniki, to grono osób i producentów narzekających na wspomniana korporację nieustannie rośnie. Pytanie, czy ich niechęć wynika z faktycznych „win” Samsunga, czy ze strachu przed rosnącym w siłę azjatyckim gigantem?
Firma z szeroką ofertą, czyli spamer technologiczny
Jakiś czas temu w Sieci pojawił się tekst poświęcony poczynaniom Samsunga na rynku smartfonów. Producent działa w tym sektorze na szeroką skalę i można się w tym pogubić, ale autor skupił się na znacznie węższym zagadnieniu: wykorzystywaniu siły marketingowej flagowca Galaxy S4 do zwiększania sprzedaży kolejnych produktów. O czym dokładnie mowa?
Podejrzewam, iż większość z Was obserwuje rynek mobilny od pewnego czasu i mniej więcej kojarzy wydarzenia z ostatnich miesięcy, a może nawet kwartałów. Jeżeli tak, to powinniście byli słyszeć o takich smartfonach, jak Galaxy S4 Mini, Galaxy S4 Active, Galaxy S4 Zoom czy Galaxy S4 Google Edition. To słuchawki Samsunga zaprezentowane stosunkowo niedawno i szykowane do podkręcenia sprzedaży azjatyckiego giganta. Ich nazwy, a ściślej pisząc nawiązanie do smartfonu Galaxy S4, czyli obecnego flagowca korporacji nie są przypadkowe – Samsung chce wykorzystać popularność i sporą siłę marketingową swojego supersmartfonu do promowania innych urządzeń. Czy mają one coś wspólnego (np. pod względem specyfikacji) z flagowcem? Niekoniecznie (wyjątkiem jest np. quasi Nexus, czyli SGS 4 Google Edition) – najczęściej mamy do czynienia z modelami wyposażonymi w inne podzespoły przeznaczonymi dla klientów o innych potrzebach i budżecie.
Z marketingowego punktu widzenia działania te wydają się być świetnym posunięciem. Samsung przetestował je w ubiegłym roku na smartfonie Galaxy S III Mini i okazało się wówczas, że w tym szaleństwie może być metoda. Choć pojawiają się głosy, że Koreańczycy podcinają w ten sposób skrzydła właściwemu Galaxy S4 (stwarzają dla niego konkurencję), to trudno zgodzić się z tą opinią – wspomniane produkty kierowane są do nowej grupy odbiorców i raczej uzupełniają (inna sprawa, czy słusznie) ofertę gracza.
Samsung Galaxy S4 / fot. gsmManiaK.pl
W poprzednim akapicie napisałem, iż kolejne smartfony uzupełniają ofertę Samsunga. Niektórzy określają to zjawisko innymi słowami. Pojawiają się zarzuty „zalewania rynku sprzętem”, a nawet „spamerstwa technologicznego” (wnioski autora przywołanego wcześniej tekstu). Firmie zarzuca się, że swoją strategią niszczy ona zarówno rynek (eliminacja konkurencji przez zalewanie sektora kolejnymi, często bardzo podobnymi urządzeniami), jak i własną markę, na którą pracowali dobrych kilka lat. Czy krytycy mają rację? Może i tak, ale w takim przypadku, dlaczego konkurencja postanowiła skopiować działania Samsunga?
Inni podążają śladem Samsunga
Zacznę od fabletów (zwanych także tabfonami). Za kilka tygodni (prawdopodobnie podczas targów IFA 2013) poznamy kolejną odsłonę urządzenia Galaxy Note. Na sprzęt czeka zapewne wiele osób, ponieważ poprzednimi edycjami urządzenia Samsung udowodnił, że jest w stanie zaskoczyć rynek. W roku 2011 premiera pierwszego Galaxy Note’a wzbudziła niedowierzanie niektórych komentatorów, a nawet drwiny ze strony części konkurencji. Szybko miało się jednak okazać, że koreański koncern świetnie wstrzelił się w rynkową niszę (z perspektywy czasu trudno stwierdzić czy odpowiedział w ten sposób na potrzeby klientów, czy po prostu je wykreował – waży był efekt, czyli wzrost zysków).
Samsung Galaxy Note / fot. materiały prasowe
Kolejni producenci zaczęli wypuszczać na rynek swoje modele z dużymi wyświetlaczami: LG, HTC, Huawei, ZTE, Lenovo, Sony. Wkrótce miało się okazać, że Samsung swoim posunięciem dokonał zmian w całej branży, ponieważ wyświetlacze zaczęły rosnąć i standardem dla flagowca stało się 5 cali. To z kolei zachęciło firmy do podkręcania parametrów fabletów. Jakiś czas temu przekroczona została granica 6 cali (wystarczy wspomnieć modele Samsung Galaxy Mega z 6,3-calowym ekranem, Huawei Ascend Mate z wyświetlaczem 6,1 cala czy zaprezentowany całkiem niedawno Sony Xperia Z Ultra z ekranem 6,4 cala) i powoli zbliżamy się do kategorii małych tabletów.
Można zadać pytanie, czy konkurencja Samsunga wprowadziłaby do swoich ofert fablety, gdyby Koreańczycy nie zaprezentowali pierwszego Note’a? Nie należy oczywiście wykluczać, że zmian dokonałby inny gracz, ale przyznam szczerze, iż trudno w to uwierzyć. Wydaje się, iż jedyną korporacją (oprócz Samsunga) zdolną do wykreowania nowego trendu (o sporym oddziaływaniu) jest Apple. Gigant z Cupertino raczej nie szykował się do premier tego typu, a co za tym idzie, prawdopodobnie nie oglądalibyśmy dzisiaj wysypu tabfonów, gdyby nie prezentacja Galaxy Note’a. Podobnie sprawa wygląda w przypadku smartfoów z dopiskiem „Mini”.
Samsung Galaxy S4 Mini / Fot. gsmManiaK.pl
Od pewnego czasu w branży wspomina się o smartfonie HTC One Mini, czyli mniejszej wersji flagowca tajwańskiego producenta. Urządzenie to nadal nie ujrzało światła dziennego, ale nie można wykluczać, że w końcu firma je zaprezentuje (powoli zaczynają być w sytuacji, gdy warto imać się każdej szansy na zysk). Trudno stwierdzić, czy młodszy brat modelu One doczeka się podzespołów właściwych dla flagowca (oprócz dużego ekranu rzecz jasna), ale bez względu na jego parametry nie można nie odnieść wrażenia, że HTC w pewnym stopniu zainspiruje się działaniami Samsunga. Skoro Koreańczycy mogą relatywnie niskim kosztem zwiększyć swoją sprzedaż (wykorzystując siłę popularnego modelu) i poprawić zyski, to dlaczego Tajwańczycy nie mieliby skorzystać na tej lekcji?
Na HTC sprawa się nie kończy, ponieważ podobne pomysły chodzą podobno po głowach decydentom chińskich gigantów: Lenovo, Huawei oraz ZTE. W przypadku tej ostatniej firmy mowa ponoć o mniejszej wersji smartfonu Nubia Z5. Plotka głosi, iż Chińczycy zdecydują się na inne rozwiązanie niż Samsung: ich wersja mini będzie pod względem podzespołów lepsza od modelu wyjściowego. Nie ma sensu wdawać się w szczegóły, ponieważ to jedynie spekulacje. Nie ulega jednak wątpliwości, że Koreańczycy także i w tym przypadku zapoczątkowali trend, który zaczyna być wykorzystywany przez pozostałych graczy.
Kończąc ten wątek można wspomnieć o flagowcach w wersji z czystym Androidem. Samsung zaproponował Galaxy S 4 Google Edition, HTC chwilę później zapowiedziało model One Nexus Experience, pojawiły się plotki na temat podobnego rozwiązania szykowanego przez Sony. Nie można oczywiście stwierdzić jednoznacznie, iż był to pomysł Samsunga, który z czasem mogą zacząć stosować inni gracze, ale prawda jest taka, że Koreańczycy znowu byli pierwsi. Na drugi plan schodzi dyskusja, czy owe quasi Nexusy mają sens – akcjonariuszy producentów oraz analityków bardziej interesuje to, czy firmom uda się na tym zarobić…
Wyniki świadczą na korzyść Samsunga
Na początku czerwca nad Samsungiem pojawiły się czarne chmury: w branży pojawiła się plotka, z której wynikało, iż sprzedaż modelu Galaxy S4 nie jest tak dobra, jak prognozowała sama firma i konieczna będzie korekta planów. Wystarczy w tym miejscu przypomnieć, że Koreańczycy ambitnie założyli, iż sprzedadzą 100 mln sztuk tego smartfonu. Cel wydaje się bardzo trudny do osiągnięcia i pojawia się pytanie, czy korporacja nie przeszarżowała i nie zawiesiła poprzeczki zbyt wysoko? Z danych dostarczanych przez przedstawicieli firmy wynika, że nie.
Jakiś czas temu Samsung świętował sprzedaż 100 mln smartfonów z linii Galaxy S / fot. Samsung
Firma poinformowała na początku lipca, iż Galaxy S4 sprzedał się w ciągu dwóch miesięcy (wprowadzono go do sprzedaży pod koniec kwietnia) w nakładzie 20 milionów sztuk. Dla porównania: poprzednik obecnego flagowca, czyli model Galaxy S III potrzebował na osiągniecie podobnego wyniku 100 dni, a zatem ponad 3 miesięcy. Widać dość wyraźnie, iż „czwórka” zdecydowanie poprawia wyśrubowane rekordy „trójki”. Dla pozostałych graczy z segmentu smartfonów z Androidem takie wyniki są poza zasięgiem i nic nie wskazuje na to, by w najbliższym czasie miało się to zmienić. Co więcej, najnowszy flagowiec Samsunga może przebić pod względem wielkości sprzedaży nawet konkurencyjny produkt Apple.
Do tej pory Samsungowi udało się już „przeskoczyć” Apple pod względem liczby sprzedawanych smartfonów, ale nie za sprawą jednego modelu – cała linia Galaxy S musiała konkurować z jedną słuchawką amerykańskiego producenta. Tym razem może być inaczej i zarówno obecny flagowiec Apple, jak i kolejny iPhone (5S, 6?) mogą przegrać z Galaxy S4 wyścig o miano najlepiej sprzedającego się smartfonu. Choć wielu osobom owa zmiana wydaje się być mało istotną, to w rzeczywistości będzie ona niezwykle ważnym sygnałem, świadczącym o tym, iż Samsung staje się niekwestionowanym liderem całego rynku „inteligentnych telefonów. I to bezdyskusyjnym liderem (pozostanie jeszcze kwestia zysków ze sprzedaży, ale pod tym względem Samsung również nie ma się czego wstydzić – o tym za chwilę).
Samsung udowodnił, że potrafi zarabiać na smartfonach / Fot. Tomislav Forgo, Fotolia
Koreański koncern sukcesywnie powiększa swoje rynkowe udziały i spycha konkurencję do defensywy. Pomaga w tym zarówno flagowiec, który niczym lokomotywa ciągnie cały produktowy pociąg, jak i poszczególne wagony: pozostałe smartfony i tradycyjne telefony. Wedle prognoz części firm analitycznych oraz obserwatorów branży mobilnej (taki cel założyli sobie zresztą sami Koreańczycy), w roku 2013 Samsungowi uda się sprzedać ponad 500 mln telefonów i smartfonów (te drugie powinny stanowić większą część sprzedaży). W porównaniu z rokiem poprzednim Koreańczycy poprawiliby sprzedaż aż o 20%, co należy uznać za bardzo dobry wynik. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że smartfony zaczęły zyskiwać na popularności zaledwie kilka lat temu, to wyniki azjatyckiego giganta zrobią jeszcze większe wrażenie.
Olbrzymia sprzedaż sama w sobie nie jest jeszcze sukcesem – ważne, by przekładała się ona na dobre wyniki finansowe. Samsung także i pod tym względem wyrósł na bardzo solidna firmę. Od kilku kwartałów Koreańczycy regularnie poprawiają swoje wyniki i prezentują raporty, których treści konkurencja może im zwyczajnie zazdrościć. Wystarczy wspomnieć, że w poprzednim kwartale przychody firmy wyniosły 50 mld dolarów, a zyski 8,3 mld dolarów. Co ciekawe, analityków rozczarowały wspomniane dane – spodziewali się oni zysków na poziomie blisko 9 mld dolarów. Choć producent nie spełnił ich oczekiwań, to i tak ma spore powody do zadowolenia, gdyż wiele wskazuje na to, iż w przyszłości (przynajmniej tej bliskiej) ich dominacji trudno będzie zagrozić.
Samsung trampoliną dla innych firm
Dowodem na sukces Samsunga są nie tylko wyniki sprzedaży i olbrzymie zyski, ale też niechęć ze strony konkurencji i wykorzystywanie tej firny do promocji własnej marki. Przykładem z ostatnich tygodni jest postawa korporacji Huawei. Jeden z jej top menedżerów stwierdził, iż sukcesy Samsunga wynikają przede wszystkim z olbrzymich wydatków na marketing. Jego zdaniem, przy tak dużych środkach przeznaczanych na reklamę można sprzedać każdy produkt, a jego jakość staje się w takim przypadku kwestią drugorzędną. Pracownik chińskiej firmy posunął się jeszcze dalej i zapewnił, że Huawei robi lepsze telefony od Samsunga, ale nie posiada tak dużych środków na marketing, by odpowiednio je wypromować (odniósł się nawet do jakości SGS4 i stwierdził, że „smartfon jest taki sobie”).
Ascend P6 jest, zdaniem Huawei, lepszy od smartfonów Samsunga /fot. materiały prasowe
Fakt, iż Huawei atakuje właśnie Samsunga nie jest dziełem przypadku. To zapewne element przemyślanej strategii chińskiej korporacji, która próbuje poprawić swoje wyniki sprzedaży niskim kosztem. Krytykowanie największego producenta ma zwrócić uwagę na Huawei i zapewnić im miejsce w branżowych doniesieniach (podobnych chwytów zastosowano jeszcze kilka i mogą się one okazać skuteczne). Swego czasu (choć metoda jest wykorzystywana do dnia dzisiejszego) podobny styl prezentował Samsung, gdy drwił z Apple oraz ich produktów. Mamy do czynienia z kolejnym przykładem na to, iż pomysły Koreańczyków są wykorzystywane przez inne firmy…
Nie ulega wątpliwości, iż Samsung podpatruje działania pozostałych graczy z sektora IT i nierzadko przenosi sensowne rozwiązania na swój grunt. Jednocześnie jednak producent staje się wyznacznikiem trendów w tym biznesie. Dotyczy to zarówno samych produktów, jak i strategii sprzedaży czy działań mających na celu poprawę wyników. Nie wszystkim to oczywiście odpowiada: koreańskiemu koncernowi nie brakuje krytyków, ale nawet oni nie mogą odmówić firmie skuteczności. A to właśnie ona świadczy o sile danego podmiotu.
W tekście wykorzystano dane publikowane przez The Verge, Jefferies & Company, hi-tech.mail.ru, CNN, intomobile, Astera, Samsung, DigiTimes, Nomura, Bloomberg, Electronista, Onliner.
Zainteresował Cię artykuł? Zobacz też inne maniaKalne felietony.
O autorze
Maciej Sikorski
Dzieci nie ma, w kosmosie nie był, nie uprawia alpinistyki ani innych sportów ekstremalnych, za to od lat dzieli się z maniaKalnymi CzytelniKami swoimi przemyśleniami na temat biznesowej strony sektora IT. Teksty Maćka znajdziecie również na łamach bloga Antyweb.
Chcesz podzielić się z nami swoimi przemyśleniami? Pisz na redakcja@techmaniak.pl. Być może i Twój wpis znajdzie się wśród maniaKalnych felietonów.