Wyrok sądu federalnego zmusza Google do udostępniania części swoich ściśle strzeżonych danych wyszukiwania rywalom. Będą mieli wgląd w dane Google dotyczące kliknięć i zapytań.
I powstaje pytanie – czy wzmocni to konkurencję, czy raczej stworzy nowe zagrożenia dla prywatności?
Google musi odsłonić karty. Ale to niekoniecznie dobrze
Sędzia okręgowy USA Amit Mehta orzekł na początku tego miesiąca, że Google nielegalnie utrzymywało monopol na rynku wyszukiwania online. Zamiast nałożyć najsurowszą karę, taką jak podział firmy, nakazał Google udostępnienie konkurencji części swoich najcenniejszych zasobów.
Zasoby te obejmują jednorazową kopię indeksu wyszukiwania Google, a także dostęp do danych o kliknięciach i zapytaniach użytkowników – czyli rejestru tego, czego szukają użytkownicy i jakie wyniki wybierają.
fot. Google
Nakaz ma pomóc mniejszym firmom w rozwijaniu konkurencyjnych wyszukiwarek bez ponoszenia ogromnych kosztów tworzenia baz danych od podstaw. Można powiedzieć, że dostają solidny fundament do dalszego rozwoju.
Jak jednak zauważają analitycy – dostęp do rejestrów kliknięć i zapytań Google mógłby zapewnić mu pewien rodzaj pętli sprzężenia zwrotnego, który z kolei pozwoli Google udoskonalić swoją wyszukiwarkę.
Znaczenie indeksu danych tkwi w odzwierciedlaniu zachowań użytkowników. Gdy ktoś wyszukuje np. lokalne restauracje, informacje o zdrowiu lub wiadomości, Google nie tylko dostarcza listę wyników, ale także śledzi, w które linki klika, jak długo pozostaje na stronie i czy szybko wraca do wyszukiwania.
Analitycy twierdzą, że te dane behawioralne są jednym z najskuteczniejszych narzędzi do poprawy dokładności wyszukiwania. A wymóg udostępniania tych danych zaniepokoił obrońców prywatności. Udzielenie konkurentom Google’a dostępu do informacji o zachowaniach użytkowników w wyszukiwarkach może stwarzać nowe ryzyko narażenia na ujawnienie informacji.
Mitch Stoltz z Electronic Frontier Foundation wyjaśnia, że „podajemy wyszukiwarkom informacje, których nie powiedzielibyśmy partnerowi ani lekarzowi”. Nawet bez imienia i nazwiska użytkownika kontekst zapytań może wystarczyć do zidentyfikowania osoby – zwłaszcza w mniejszych społecznościach. Zaś adresy IP dodatkowo zwiększają ryzyko, ponieważ mogą ujawnić jej dokładną lokalizację.
Prywatność czy uczciwa konkurencja?
Decyzja sądu nie oznacza, że rywale Google’a zyskają natychmiastowy dostęp do danych. Zostanie powołana pięcioosobowa komisja specjalistów, która zdecyduje, w jaki sposób dane będą rozpowszechniane, jakie zabezpieczenia muszą zostać wdrożone oraz wyznaczy firmy kwalifikujące się do udziału w programie.
Komisja ustali również format migawki udostępnionego indeksu – czy jako ogromny zbiór danych, czy jako interaktywna architektura. Jednym z proponowanych zabezpieczeń jest ograniczenie dostępu do niektórych zapytań. Na przykład zapytania pochodzące od mniej niż dziesięciu użytkowników mogłyby zostać wyłączone, aby zapobiec przypadkowej identyfikacji.
Z drugiej jednak strony, im warstw anonimizacji zostanie dodanych, tym mniej przydatne staną się same dane. Wspomniany Stolz przyznaje otwarcie, że nie ma pojęcia, czy istnieje sposób na tom aby chronić prywatność użytkowników, a zarazem udostępnić przydatne dla rywali Google’a dane.
fot. TechSpot
Sędzia podkreślił w wyroku, że umowy na wyłączność Google – zawarte m.in. dla urządzeń Apple i Samsunga – wykluczały konkurentów, ograniczając ich możliwości gromadzenia danych o użytkownikach lub danych na dużą skalę. Wyrok ma pomóc w osłabieniu monopolistycznej przewagi internetowego giganta.
Stoltz zauważa, że sprawa Google’a powinna przyczynić się do debaty na temat tego, jak organy regulacyjne powinny wspierać konkurencję na rynkach cyfrowych, nie naruszając prywatności użytkowników. W chwili obecnej te dwie kwestie są sprzeczne.
Google odwleka sprawę, więc wszystko przed nami
Termin wdrożenia orzeczenia pozostaje niepewny i może zostać opóźniony z powodu apelacji. Z pewnością Google zakwestionuje zarówno decyzję sędziego, jak i nałożone środki zaradcze, odwołując się od nich. Mówiąc szczerze – ciężko się dziwić.
Ekspertka ds. cyberbezpieczeństwa Betsy Cooper z Aspen Institute nazwała wyrok sądu „zaskakującym„. Uzasadnia to tym, że użytkownik korzystający z usług Google zakłada, że jego dane zostaną w tej firmie. Przekazanie ich konkurencji rodzi wątpliwości natury zarówno prawnej, jak i etycznej.
Warto śledzić rozwój sprawy, gdyż może ona wyznaczyć kierunek trendów ochrony danych na kolejne lata. A tymczasem mamy inne zaskoczenie – Google Pixel 10 szybko tanieje w Polsce. Dowiedz się więcej już dzisiaj!
Źródło: Techspot
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.







