Kategorie: Longform

Chciałbym obejrzeć smartfona w markecie w ludzkich warunkach

Osobiście jestem jedną z tych (wielu) osób, które zanim kupią coś w sieci to wolą zobaczyć to na żywo, np. w sklepie stacjonarnym. Szkopuł w tym, że sklepy wcale nie ułatwiają tego zadania.

Kupowanie elektroniki w sieci ma swoje niezaprzeczalne plusy – ceny są po prostu niższe, mamy także do czynienia ze zdecydowanie większym wyborem, niż w przypadku sklepów stacjonarnych. Należę jednak do tych osób, które lubią dogłębnie zaznajomić się z danym sprzętem przed zakupem, a jeżeli tylko jest taka możliwość to przetestować go albo chociażby dotknąć.

Taką możliwość oferują różnego rodzaju hiper-, super- i po prostu markety, które regularnie wystawiają przykładowe modele do użytku klienta. Szkopuł w tym, że sklepy zdecydowanie nie ułatwiają nam tej czynności, a zamiast utwierdzić się w przekonaniu, że dobrze wybieramy, wychodzimy z nich jeszcze bardziej skołowani.

Ile razy bywam w supermarketach czy marketach elektronicznych to nie mogę się nadziwić, jakim problemem dla obsługi jest utrzymanie porządku na jednym, niewielkim stanowisku ze smartfonami. Informacje o cenach są poukładane nie pod tymi sprzętami, co należy, brak często także karteczek z cenami, a wypisywana na nich specyfikacja sprzętu często jest niezgodna ze stanem faktycznym. I taka sytuacja ma miejsce na stoisku gdzie jest może 10-15 modeli. To naprawdę zadziwiająca prawidłowość.

To, co jest jednak zdecydowanie najbardziej irytujące, to różnego rodzaju zabezpieczenia, które sprawiają, że po kilku minutach możemy dostać istnego kociokwiku. Najczęściej spotykany w marketach sposób ochrony przed kradzieżą to specjalny moduł przyczepiany do tyłu smartfona i umieszczony na kablu, który ma uniemożliwić wyniesienie sprzętu poza obręb sklepu.

Problem leży jednak w tym, że to rozwiązanie jest po prostu bardzo zawodne z punktu widzenia potencjalnego klienta, a zwłaszcza jego komfortu. Często bowiem już samo podniesienie smartfona ze stanowiska uruchamia niesamowite wycie, które roznosi się na praktycznie cały sklep. Dodatkowo – bo przecież absolutnie nie wiadomo, skąd dochodzi hałas – zaskoczona osoba stojąca ze sprzętem w ręce jest także oświetlana czerwoną lampką-kogutem wskazującą winnego zamieszania. A przecież tylko chcieliśmy zobaczyć urządzenie z tyłu…

Równie często okazuje się także, że mechanizm wyłączający to uporczywe wycie nie chce działać. To już prawdziwa tragikomedia, bo widok siłującego się z urządzeniem pracownika przy jednoczesnym akompaniamencie dziesiątek osób patrzących na nas jak na potencjalnych rabusiów wzbudza mało przyjazne odczucia. I już niejednokrotnie spotkałem się sytuacją, w której – po uruchomieniu alarmu – klienci po prostu rezygnowali z dalszej walki o znalezienie odpowiedniego sprzętu. Trudno się dziwić – taka sytuacja wywołuje więcej nerwów, niż przyjemności z zakupów.

fot. pexels.com

„Wspaniałym” pomysłem jeśli chodzi o zabezpieczanie sprzętu elektronicznego są także różnego rodzaju gabloty spotykane przede wszystkim w dyskontach. Tutaj sytuacja jest nie mniej komiczna – często bowiem, chcąc zobaczyć i dotknąć pudełko albo sprzęt leżący za obudową z pleksi, musimy postawić na nogi praktycznie cały sklep. Pytając ochroniarza i możliwość otworzenia gabloty, zostajemy odesłani do kasy. W kasie dowiadujemy się, że konieczna jest interwencja kierownika. Na tego czekamy zaś kilka minut, przy okazji kilkukrotnie odpowiadając na pytanie, czy osoba już pojawiła się i pokazała towar. A kiedy już się pojawia, to nagle okazuje się, że znalezienie odpowiedniego kluczyka nie jest takie proste.

Pal sześć, gdy za ścianką znajduje się drogi smartfon czy konsola w stylu PlayStation 4 – wtedy jestem w stanie zrozumieć taką opiekę, zważywszy na fakt, iż zazwyczaj sklep otrzymuje jedną, może dwie sztuki takiego drogiego sprzętu. Kiedy jednak musimy prosić się o to, by dostać kartę pamięci za 15 złotych, pendrive’a za 20, zegarek sportowy za 35 złotych czy smartfona za 200 złotych, to zwyczajnie nie jestem w stanie zrozumieć tego, po co tworzy się tak sztuczne problemy, na dodatek niesamowicie irytujące potencjalnego nabywcę.

Kupowanie sprzętu elektronicznego w marketach czy dyskontach wystawia nas na próbę – choć nie mówię, że taka sytuacja powtarza się za każdym razem, to jest ona niestety obowiązującą regułą. Pozostaje mieć nadzieję, że sklepy zrewidują trochę swoją politykę ochrony towarów i wprowadzą bardziej nowoczesne rozwiązania, by stać się obiektami, jak to się teraz ładnie z angielska powiada, „customer friendly„. Tym bardziej, że do zrobienia jest bardzo niewiele.

Amadeusz Cyganek

Najnowsze artykuły

  • Artykuł sponsorowany

Za co świat pokochał iPhone?

iPhone, urządzenie, które zrewolucjonizowało rynek telefonów komórkowych, od momentu swojego debiutu w 2007 roku, zdobyło…

29 kwietnia 2024
  • Promocje

Dla tego telefonu olejesz Xiaomi. AMOLED 144 Hz, 12 GB RAM i 108 MP z OIS w cudownej cenie!

AMOLED 144 Hz, aparat 108 MP z OIS, kamerka selfie 50 MP z nagrywaniem 4K,…

29 kwietnia 2024
  • Newsy
  • Oukitel
  • Telefony

Gdyby pokazał go Samsung, kupiłbyś go od razu. 24* GB RAM, wielka bateria i niezły aparat 64 MP za drobne

Jaki smartfon kupić zamiast odpornego Samsunga Xcover? Normalnie powiedziałbym, że każdy, ale Oukitel WP35 to…

29 kwietnia 2024
  • Newsy
  • Samsung
  • Telefony

Samsungu, czas na Polskę! Takich smartfonów w średniej półce zwyczajnie oczekujemy

Samsung Galaxy F55 to już kolejny smartfon ze skórzaną obudową. Czas, by nareszcie takie modele…

29 kwietnia 2024
  • Amazfit
  • Newsy
  • Wearables

Smartwatch Amazfit z hitową aktualizacją. Wielki worek nowych funkcji

Amazfit Balance doczekał się właśnie aktualizacji, która dodaje zegarkowi sporo funkcji sportowych. Właściciele smartwatchy będą…

29 kwietnia 2024
  • Gry i aplikacje
  • Newsy

WhatsApp się popsuł – nie wyślesz wiadomości. Wiem, jak tego uniknąć

Użytkownicy komunikatora WhatsApp na Androidzie mają po najnowszej aktualizacji pewien problem. Okazuje się bowiem, że…

29 kwietnia 2024