Samsung Galaxy Z Flip7 to nie rewolucja, lecz dopracowanie formuły składaka. Większy ekran zewnętrzny, smuklejsza obudowa i długie wsparcie aktualizacjami sprawiają, że ten model kusi jak nigdy dotąd. Czy to wystarczy, by odrobić straty i znów wyznaczyć kierunek? Sprawdźmy w teście Galaxy Z Flip 7!
Spis treści
Samsung Galaxy Z Flip7 to kolejna odsłona popularnego składaka, która na papierze wygląda bardzo solidnie. Zwiększony ekran zewnętrzny, większa bateria i smuklejsza obudowa mają dać użytkownikom to, czego od lat oczekują. Ale czy rzeczywiście jest na co czekać?
Nie da się ukryć, że 2024 rok należał do Motoroli. Model Razr 50 Ultra był świeżym powiewem, który pod względem użyteczności wyprzedził poprzedniego lidera. Samsung nie zamierzał jednak biernie się temu przyglądać.
Galaxy Z Flip7 wprowadza istotne zmiany konstrukcyjne, szczególnie jeśli chodzi o ekran zewnętrzny, który w końcu jest realnie użyteczny, a nie tylko estetycznym dodatkiem. Dla wielu osób właśnie ta zmiana może być punktem zwrotnym.
Miałem okazję spędzić z Galaxy Z Flip7 ponad tydzień i przyznam szczerze – nie wszystko było takie, jakiego się spodziewałem. To nadal świetnie wykonany sprzęt z charakterem, ale niektóre decyzje projektowe Samsunga nieco mnie zaskoczyły.
Wersje kolorystyczne są cztery, z czego wariant miętowy kupimy wyłącznie na stronie producenta. Ceny? 4999 zł za wersję 256 GB i 5499 zł za 512 GB – czyli jak na Samsunga, bez większych niespodzianek.
Pytanie, które chodziło mi po głowie przez cały czas, brzmi: czy to jest ten moment, w którym Samsung naprawdę odrabia straty i znów wyznacza kierunek? Z jednej strony czuć progres, z drugiej – niektóre ulepszenia to po prostu nadgonienie konkurencji. I właśnie to sprawia, że Galaxy Z Flip7 to smartfon intrygujący, ale jednocześnie nieco bezpieczny w swoim rozwoju.
Design i konstrukcja Samsung Galaxy Z Flip7 – forma w końcu dogoniła funkcję
W przypadku składanych smartfonów design to coś więcej niż tylko wygląd. To kwestia ergonomii, praktyczności i przede wszystkim trwałości. Samsung Galaxy Z Flip7 pokazuje, że producent w końcu wyciągnął wnioski z poprzednich generacji.
Choć bryła urządzenia wciąż bazuje na tym samym pomyśle – mały ekran zewnętrzny i standardowy wyświetlacz po rozłożeniu – proporcje i wykonanie przeszły zauważalną metamorfozę. To ten moment, w którym konstrukcja przestaje być kompromisem, a zaczyna działać na korzyść użytkownika.
Największą zmianą wizualną jest oczywiście nowy ekran zewnętrzny, czyli tzw. FlexWindow. Ma teraz 4,1 cala i wreszcie wypełnia niemal całą górną połowę klapki, sięgając aż do wyspy aparatów. W poprzednich generacjach, mimo wszystko, wyglądało to jak projekt tymczasowy.
Teraz w końcu mamy do czynienia z przemyślaną całością, która nie tylko dobrze wygląda, ale i oferuje realną użyteczność. Paradoksalnie, ta zmiana najbardziej zbliża Flipa do codziennego komfortu, jaki oferował wcześniej tylko Razr 50 Ultra.
Po rozłożeniu w oczy rzuca się nieco inny format wyświetlacza – 6,9 cala w proporcjach 21:9. To sprawia, że telefon wydaje się smuklejszy i bardziej normalny w dłoni. Jest też wyższy i szerszy, ale zaskakująco szybko się do tego przyzwyczaiłem.
Faktem jest, że jednoręczna obsługa to już trochę wyzwanie, ale coś za coś. Plusem jest natomiast fakt, że zagięcie w centralnej części ekranu praktycznie zniknęło z pola widzenia. Czuję je pod palcem, ale nie przypominam sobie sytuacji, żeby mnie to irytowało.
- Samsung Galaxy Z Flip7 / fot. Paweł Gajkowski, gsmManiaK.pl
- Samsung Galaxy Z Flip7 / fot. Paweł Gajkowski, gsmManiaK.pl
- Samsung Galaxy Z Flip7 / fot. Paweł Gajkowski, gsmManiaK.pl
- Samsung Galaxy Z Flip7 / fot. Paweł Gajkowski, gsmManiaK.pl
- Samsung Galaxy Z Flip7 / fot. Paweł Gajkowski, gsmManiaK.pl
- Samsung Galaxy Z Flip7 / fot. Paweł Gajkowski, gsmManiaK.pl
- Samsung Galaxy Z Flip7 / fot. Paweł Gajkowski, gsmManiaK.pl
- Samsung Galaxy Z Flip7 / fot. Paweł Gajkowski, gsmManiaK.pl
- Samsung Galaxy Z Flip7 / fot. Paweł Gajkowski, gsmManiaK.pl
- Samsung Galaxy Z Flip7 / fot. Paweł Gajkowski, gsmManiaK.pl
- Samsung Galaxy Z Flip7 / fot. Paweł Gajkowski, gsmManiaK.pl
- Samsung Galaxy Z Flip7 / fot. Paweł Gajkowski, gsmManiaK.pl
Konstrukcyjnie Flip7 zyskał na spójności i trwałości. Aluminiowa rama oraz szklane panele Gorilla Glass Victus 2 są solidne i dobrze spasowane. Szczególnie podoba mi się zawias Armor FlexHinge – pracuje z wyczuwalnym oporem, ale sprawia wrażenie bardzo trwałego.
Podczas testów wielokrotnie otwierałem i zamykałem telefon jedną ręką, bez zbędnej delikatności, i nie zauważyłem żadnego luzu czy niepokojących dźwięków. To ważne, bo właśnie zawias w klapkach najczęściej budzi największe obawy.
Telefon po złożeniu jest zaskakująco kompaktowy i płaski – tylko 13,7 mm grubości. Do tego waży 188 g, co jak na składany smartfon jest dobrym wynikiem. Mieścił się bez problemu w kieszeni dżinsów, a dzięki matowej powierzchni nie wyślizguje się z dłoni.
Co więcej, jego konstrukcja została zabezpieczona przed wodą i kurzem zgodnie z normą IP48. To nie pełna odporność na wszystko, ale dla tego typu sprzętu wciąż jest to mocny atut. Jedynie z piaskiem i drobnymi ziarenkami lepiej nie ryzykować.
Samsung postawił też na estetykę. Testowałem czarną wersję i muszę przyznać, że prezentuje się elegancko. Kolor mieni się w świetle, ale nie wygląda krzykliwie. Dzięki temu można spokojnie zrezygnować z etui, tym bardziej że matowe szkło z tyłu skutecznie radzi sobie z odciskami palców.
A skoro już przy nich jesteśmy – czytnik linii papilarnych umieszczony w przycisku zasilania działa błyskawicznie i niezawodnie. Nie brakuje mi wcale skanera pod ekranem, bo rozwiązanie Samsunga jest po prostu wygodne.
Galaxy Z Flip7 to pierwszy Flip, w którym forma nie tylko nadąża za funkcją, ale momentami nawet ją wyprzedza. To urządzenie, które w końcu wygląda i działa tak, jak od dawna powinno.
Wyświetlacze Samsung Galaxy Z Flip7 – w końcu na poziomie flagowca
Zawsze uważałem, że ekran zewnętrzny w telefonie z klapką powinien być czymś więcej niż tylko zegarkiem na obudowie. W przypadku poprzednich modeli Galaxy Z Flip bywało z tym różnie, ale Galaxy Z Flip7 pokazuje, że Samsung w końcu potraktował ten temat na poważnie.
4,1-calowy FlexWindow z minimalną ramką i wysoką jasnością robi świetne pierwsze wrażenie, ale na tym się nie kończy. To panel, który naprawdę przydaje się na co dzień – zarówno do sprawdzania powiadomień, jak i obsługi podstawowych aplikacji bez potrzeby otwierania telefonu.
W porównaniu do Galaxy Z Flip6, czy też Galaxy Z Flip7 FE zewnętrzny ekran uległ poważnej modernizacji. Nie tylko urósł, ale zyskał też wyższą rozdzielczość i 120-hercowe odświeżanie, które wcześniej było zarezerwowane tylko dla głównego wyświetlacza.
Dzięki temu wszystko działa płynnie – przewijanie treści, animacje, reakcje na dotyk. To naprawdę czuć. Dodatkowo AMOLED-owy charakter panelu zapewnia głęboką czerń i nasycone kolory, a szczytowa jasność w trybie adaptacyjnym sięgająca nawet 2600 nitów sprawia, że ekran pozostaje czytelny nawet w pełnym słońcu.
Fajnym dodatkiem jest możliwość zmiany proporcji wyświetlania, co okazuje się przydatne przy niektórych aplikacjach. Jeśli jakaś aplikacja źle skaluje się na tym kwadratowym panelu, wystarczy jedno dotknięcie, by dostosować widok. Niby drobiazg, ale poprawia komfort użytkowania. Mam wrażenie, że Samsung w końcu doszedł do punktu, w którym ekran zewnętrzny przestał być elementem dekoracyjnym, a stał się realnym narzędziem.
Wewnątrz również nie brakuje zmian. Składany ekran Dynamic LTPO AMOLED 2X ma teraz 6,9 cala, co w połączeniu z nowymi proporcjami 21:9 daje nieco więcej przestrzeni roboczej. AMOLED z odświeżaniem 120 Hz i wsparciem dla HDR10+ prezentuje się świetnie.
Jasność maksymalna na poziomie 2600 nitów nie daje powodów do narzekań, a oglądanie filmów, granie czy przeglądanie zdjęć to czysta przyjemność. Mimo że rozdzielczość nieco spadła w porównaniu do zeszłego roku, nie zauważyłem żadnej różnicy w ostrości obrazu.
Co ciekawe, zarówno ekran zewnętrzny, jak i wewnętrzny automatycznie dostosowują częstotliwość odświeżania do aktualnej treści. Podczas przewijania działa 120 Hz, przy statycznych elementach – nawet 1 Hz.
W grach również możemy liczyć na wyższe odświeżanie, o ile same aplikacje na to pozwalają. To ważne, bo pokazuje, że Samsung dąży do lepszej energooszczędności, nawet jeśli nie sięga jeszcze po najbardziej zaawansowane rozwiązania.
Warto wspomnieć też o zgodności ze streamingiem. Netflix i YouTube działają w HDR10 bez żadnych komplikacji, a dzięki obsłudze Widevine L1 nie ma ograniczeń co do jakości. Działa również Ultra HDR od Google, co sprawia, że zdjęcia zapisane w tym formacie wyglądają bardziej realistycznie, szczególnie w przeglądarkach i galeriach. W skrócie: wszystko działa tak, jak powinno, i nie trzeba kombinować.
Galaxy Z Flip7 to pierwszy model z tej serii, w którym oba wyświetlacze mają sens – zarówno techniczny, jak i praktyczny. To nie tylko dobrze wyglądające panele, ale przede wszystkim narzędzia, które sprawiają, że korzystanie z telefonu jest po prostu wygodne.
Wydajność energetyczna, komunikacja i jakość dźwięku w Samsung Galaxy Z Flip7
Patrząc na zmiany w Galaxy Z Flip7, od razu rzuca się w oczy zwiększona pojemność akumulatora. 4300 mAh to więcej niż we Flipie 6, który miał 4000 mAh, ale w porównaniu do klasycznych smartfonów z Androidem, które często oferują ponad 5000 mAh, nie robi to wielkiego wrażenia.
To jednak istotny krok naprzód jak na składaka. W codziennym użytkowaniu telefon faktycznie działa zauważalnie dłużej. Przy moim umiarkowanym stylu korzystania z telefonu nie musiałem się martwić o dostęp do ładowarki w ciągu dnia. Ale mam pewne obawy, czy Z Flip7 poradziłby sobie równie dobrze w intensywnym dniu podróży albo przy ciągłym korzystaniu z sieci 5G.
Na ładowanie trzeba tu spojrzeć z dystansem. Samsung uparcie trzyma się mocy 25 W, która w 2025 roku wydaje się już mocno archaiczna. Zwłaszcza że ładowarki w zestawie nie ma, więc albo sięgniesz po starą, albo dokupisz nową – najlepiej certyfikowaną przez Samsunga.
U mnie ładowanie od zera do 33 procent zajęło pół godziny, a pełne naładowanie przekroczyło 90 minut. To nie jest wynik, który kogokolwiek zachwyci. Jest stabilnie, ale po takim telefonie spodziewałbym się więcej.
Bezprzewodowe ładowanie jest dostępne, 15 W to nadal akceptowalna wartość, choć zabrakło wsparcia dla Qi2, co w tej klasie urządzeń powoli powinno być standardem.
W temacie komunikacji Z Flip7 wypada bardzo solidnie. Obsługuje najnowsze standardy Wi-Fi 7 i Bluetooth 5.4, co przekłada się na szybki transfer danych i niezawodne połączenia z urządzeniami peryferyjnymi.
Do tego komplet modułów lokalizacyjnych (GPS, Galileo, Glonass, BDS, QZSS) sprawia, że z nawigacją nie ma żadnych problemów – testowałem go podczas pieszych wędrówek i samochodowych przejazdów, zawsze bezbłędnie znajdował pozycję. Doceniam też obecność NFC i szybkie USB-C 3.2 z obsługą OTG. To detal, ale dzięki niemu można bez kombinowania podłączyć pendrive czy kontroler.
Jeśli chodzi o audio, Samsung nie zaskakuje – mamy tu klasyczny układ stereo: jeden głośnik na dole i drugi ukryty w górnej części. Brzmią całkiem nieźle, ale nie jest to poziom, który robi wrażenie. Brakuje basu, a przy dłuższym słuchaniu słychać lekką metaliczność.
Głośność jest okej, zniekształceń nie zanotowałem, jednak nie liczyłbym na szczególną głębię dźwięku. Do okazjonalnego oglądania filmów czy prowadzenia rozmów w trybie głośnomówiącym wystarczą. Jeśli ktoś liczy na więcej, lepiej sięgnąć po dobre słuchawki Bluetooth.
Swoją drogą, warto zaznaczyć, że Galaxy Z Flip7 odrobinę poprawił się pod względem przestrzenności dźwięku – jest nieco szerzej, jest nieco jaśniej. To może być odczuwalne przy korzystaniu ze słuchawek, a szczególnie w porównaniu z zeszłorocznym modelem. Słuchawki od Samsunga odtwarzają teraz muzykę z większym rozmachem i – co mnie zaskoczyło – wyraźnie lepiej niż konkurencyjny Razr 60 Ultra.
Samsung Galaxy Z Flip7 nie próbuje być najlepszy w każdej kategorii, ale daje coś, co trudno zmierzyć – większe poczucie spójności. Samsung nie idzie na rekordy, tylko stara się dostarczyć możliwie stabilne, wyważone doświadczenie. Szkoda, że nadal nie poprawił ładowania, ale komunikacja i audio stoją na poziomie, który nie budzi większych zastrzeżeń.
Galaxy Z Flip7 to poprawa bez rewolucji – dłuższy czas pracy, solidne moduły komunikacyjne i audio, które nie zachwyca, ale nie rozczarowuje. Samsung stawia na bezpieczną przewidywalność, co dla wielu użytkowników może być zaletą samą w sobie.
System i funkcje oprogramowania w Samsung Galaxy Z Flip7
Samsung Galaxy Z Flip7 startuje z nowym One UI 8 opartym na Androidzie 16, co czyni go jednym z pierwszych smartfonów z taką konfiguracją na pokładzie. Samsung, jak to ma w zwyczaju, zachowuje swój własny kierunek wizualny i nie przejmuje stylistycznych pomysłów Google w ciemno.
Nie zobaczymy tu więc nowej ekspresji Material You, a raczej dobrze znaną estetykę z poprzednich wersji One UI. Sam interfejs wygląda znajomo, ale jest przy tym schludny, funkcjonalny i przemyślany. Dla mnie największą zaletą jest spójność – każda opcja znajduje się tam, gdzie się jej spodziewam, co ułatwia codzienne korzystanie.
Nie wszystko jednak wypada idealnie. Samsung wciąż instaluje równoległe wersje aplikacji Google – swoją pocztę, swoją galerię, przeglądarkę, asystenta, sklep itd. Miejscami robi się przez to tłoczno i czasem miałem wrażenie, że interfejs jest zbyt przeładowany.
Najbardziej irytujące jest to, że części z tych aplikacji nie da się usunąć. Z perspektywy nowego użytkownika może to wprowadzać niepotrzebny chaos. Mimo to uważam, że wizualnie i funkcjonalnie One UI nadal pozostaje najlepszą nakładką na Androida. Panel szybkich ustawień, widżety, wyszukiwarka – wszystko działa intuicyjnie i płynnie.
W Galaxy Z Flip7 szczególny nacisk położono na funkcje AI. Te same rozwiązania, które znamy z serii S25, znajdziemy również tutaj – od pisania i streszczania tekstów, przez tłumaczenia, po edycję multimediów. Dla mnie szczególnie użyteczne są opcje edytowania zdjęć z rozpoznawaniem tła czy dźwięków w nagraniach.
Circle to Search również działa znakomicie. Ciekawą nowością jest obecność asystenta Gemini, który można wygodnie uruchomić przyciskiem zasilania. To rozwiązanie działa sprawnie i całkiem trafnie rozpoznaje komendy głosowe.
Zewnętrzny ekran nadal ogranicza się głównie do widżetów i kilku wybranych aplikacji. Jeśli ktoś chciałby uruchamiać tu inne aplikacje, czeka go dość złożony proces z pobieraniem pakietu Good Lock i jego rozszerzenia MultiStar.
Przyznaję, że pierwsze wrażenie było negatywne – wymaga to cierpliwości i kilku kliknięć. Ale po konfiguracji wszystko działa zaskakująco dobrze, choć nadal nie ma tu pełnoprawnego multitaskingu. W praktyce to trochę takie środowisko testowe, do którego Samsung nie chce się w pełni przyznać, ale jednak daje dostęp, jeśli ktoś chce.
To, co naprawdę wyróżnia Z Flip7 na tle konkurencji, to deklarowane wsparcie aktualizacji. Siedem lat dużych aktualizacji systemowych i tyle samo poprawek bezpieczeństwa to wynik, który przebija nie tylko większość Androidów, ale i może konkurować z iPhone’ami.
Jeśli planujesz korzystać z jednego telefonu przez kilka lat, to właśnie taki poziom wsparcia robi różnicę. I choć Flip7 ma swoje dziwactwa, to właśnie to zobowiązanie Samsunga może dla wielu osób przesądzić o wyborze.
One UI 8 w Galaxy Z Flip7 to połączenie dopracowanego interfejsu, mocnych funkcji AI i długoterminowego wsparcia, które wyróżnia ten składany smartfon na tle całego rynku Androida.
Exynos 2500 w praktyce: jak radzi sobie Galaxy Z Flip7
Samsung Galaxy Z Flip7 to pierwszy składany model z linii Flip, w którym producent zdecydował się porzucić Snapdragona na rzecz autorskiego układu Exynos. W tym przypadku mówimy konkretnie o Exynosie 2500 – chipie nowej generacji, wykonanym w 3-nanometrowym procesie, z dziesięcioma rdzeniami i obiecywaną poprawą efektywności.
Teoretycznie nie jest to jednostka szybsza od topowego Snapdragona 8 Elite, ale w codziennym użytkowaniu trudno doszukać się większych różnic. Przynajmniej jeśli nie traktujesz telefonu jak konsoli do gier.
Podczas mojego testowania Flip7 działał absolutnie płynnie. Miałem ponad 100 kart otwartych w Chrome, przełączałem się między aplikacjami, montowałem krótkie wideo i ani razu nie poczułem, żeby urządzenie się zadławiło. Telefon nie miał też problemu z nadmiernym przegrzewaniem się – nawet przy dłuższych sesjach (podczas pracy, nie w grach) był po prostu cieplejszy, ale nie gorący.
Dla większości użytkowników, których aktywności ograniczają się do social mediów, maili, robienia zdjęć i przeglądania internetu, ten poziom wydajności będzie w zupełności wystarczający.
Nieco gorzej wypada kwestia grania. W tytułach takich jak PUBG Mobile czy Genshin Impact pojawiają się spadki klatek, a urządzenie szybko zaczyna robić się ciepłe w okolicach ekranu. Call of Duty: Mobile było bardziej stabilne, ale nadal nie na tyle, bym mógł polecić Flip7 zapalonemu graczowi.
Co ważne, samo obciążenie przekłada się również na szybciej zużywaną baterię. Nie jest to tragedia, ale widać, że Z Flip7 nie został zaprojektowany z myślą o długich sesjach z wymagającą grafiką.
Na szczęście Samsung w końcu zdecydował się zrezygnować z wersji 128 GB – podstawowy model oferuje już 256 GB szybkiej pamięci UFS 4.0 i aż 12 GB RAM. To bardzo sensowna konfiguracja.
Dla bardziej wymagających użytkowników przygotowano wariant 512 GB, ale warto pamiętać, że o karcie microSD można tu zapomnieć. Jeśli więc masz tendencję do trzymania dużych plików lokalnie, warto od razu postawić na większy wariant.
W syntetycznych testach wydajności Flip7 wypadł nieźle, zwłaszcza w zakresie GPU, gdzie pokazał pazur. Wyniki ray tracingu i ogólna wydajność graficzna stoją na dobrym poziomie, chociaż przy dłuższych testach obciążeniowych widoczny był throttling i spadek mocy.
Stabilność CPU w teście dławienia wyniosła 46%, a GPU 54% – to wynik przeciętny, ale nadal lepszy niż np. w Razr 60 Ultra. Mimo to trzeba jasno powiedzieć: Flip7 nie jest królem benchmarków i nie próbuje nim być. Został zaprojektowany z myślą o użytkowniku codziennym, nie technologicznym ekstremiście.
Nie sposób pominąć faktu, że to pierwszy raz, kiedy Samsung umieszcza Exynosa w składanym smartfonie z serii Flip. Dotąd te urządzenia były zarezerwowane dla Snapdragonów, nawet gdy modele z serii Galaxy S dzielono na wersje z różnymi układami.
Ten ruch to wyraźny sygnał, że Samsung ma większe zaufanie do nowej linii układów i chce ją szerzej wprowadzać. Trudno powiedzieć, jak ta decyzja wpłynie na długoterminową żywotność telefonu, ale jak na razie, wszystko działa stabilnie i bezproblemowo.
Samsung Galaxy Z Flip7 z Exynosem 2500 to dowód na to, że własne układy producenta wreszcie dorosły do bycia głównym napędem – w codziennym użytkowaniu radzą sobie świetnie, a wydajność, choć nie rekordowa, daje poczucie pełnej kontroli i płynności.
Aparaty w Samsung Galaxy Z Flip7 – co naprawdę potrafią?
W temacie aparatów Samsung Galaxy Z Flip7 można by powiedzieć: bez rewolucji, ale i bez rozczarowania. Samsung nie zdecydował się na większe zmiany względem poprzedniej generacji, a to oznacza, że dostajemy dokładnie ten sam zestaw sensorów, co w Z Flip6. Czy to źle? Niekoniecznie.
Główny aparat 50 Mp wciąż daje radę w codziennym fotografowaniu. Zdjęcia są szczegółowe, ostre i z dobrze zbalansowaną ekspozycją. Nie jest to poziom topowych modeli pokroju Galaxy S25 Ultra, ale też nie taki jest cel Flipa. To sprzęt do zabawy obrazem, a nie narzędzie pracy fotografa.
Na co dzień korzystałem przede wszystkim z głównego obiektywu i muszę przyznać, że jego uniwersalność sprawia, że łatwo zapomnieć o braku teleobiektywu. W dzień zdjęcia wychodzą bardzo dobrze, a lekkie podbicie kolorów, jakie serwuje Samsung, dodaje im życia.
W nocy też nie ma tragedii – tryb nocny automatycznie się uruchamia i robi swoje. Czasem ziarno jest widoczne, ale nie przeszkadza w odbiorze. W praktyce działa to wystarczająco dobrze, żeby uchwycić moment bez sięgania po lustrzankę.
Ultraszeroki kąt? Fajny dodatek, ale bez autofokusa i przy słabszym świetle zaczyna się gubić. Przy dziennym świetle sprawdza się do krajobrazów czy architektury, choć różnica w jakości względem głównego aparatu jest zauważalna.
Kolory są dopasowane, ale szczegółowość nieco słabsza. W ciemności ultraszeroki obiektyw szybko traci ostrość i pokazuje swoje ograniczenia. W takich sytuacjach zdecydowanie wolę zostać przy głównym obiektywie, który po prostu radzi sobie lepiej.
Zaskakująco dużo frajdy sprawia natomiast robienie selfie. Nowy, większy ekran zewnętrzny to zupełnie inna jakość obsługi. W praktyce można spokojnie kadrować ujęcia z głównego aparatu, co przekłada się na lepsze zdjęcia niż z typowego przedniego aparatu.
Tylko po co wtedy ten przedni aparat? No właśnie. Jest i działa, ale nie zachwyca. Do rozmów wideo wystarczy, ale do zdjęć wybrałbym tylne obiektywy – i to niezależnie od sytuacji.
Wideo? Flip7 nagrywa w 4K@60fps we wszystkich trzech aparatach, co daje dużą swobodę. Stabilizacja działa sensownie do 4K@30fps, a potem trzeba uważać na drgania. Obraz bywa lekko zaszumiony, zwłaszcza nocą, ale kolory i zakres dynamiczny nadrabiają te braki.
To sprzęt dobry do relacji, vlogów i pamiątkowych ujęć, ale jeśli ktoś celuje w bardziej profesjonalne ujęcia, powinien raczej poszukać czegoś z lepszą optyką i mocniejszym zapleczem.
Szkoda tylko, że Samsung nie pokusił się o choćby podstawowy teleobiektyw. Zwłaszcza że konkurencja zaczyna eksperymentować z bardziej elastycznymi konfiguracjami. Z Flip7 aż się prosi o taki dodatek – nawet 2x optyczny zoom dałby więcej swobody przy portretach czy zdjęciach z dystansu.
Można zrozumieć kompromisy wynikające z formy urządzenia, ale skoro ekran i tak zasłania aparat, trudno mówić o ograniczeniach konstrukcyjnych jako wymówce.
Aparaty w Samsung Galaxy Z Flip7 to dobrze znana mieszanka, która sprawdza się w codziennym użytkowaniu. Nie robi rewolucji, ale dostarcza spójnej, solidnej jakości w typowych scenariuszach. Jeśli traktujesz fotografię mobilną jako sposób na dokumentowanie życia, a nie konkursy fotograficzne, Flip7 cię nie zawiedzie.
Czy warto kupić Samsung Galaxy Z Flip7?
Jeśli miałbym doradzić znajomemu, który rozważa zakup telefonu z klapką, to Samsung Galaxy Z Flip7 byłby jednym z pierwszych modeli, które w ogóle bym mu pokazał. To urządzenie, które nie tyle zaskakuje rewolucją, co dopracowaniem formuły.
Już sam wygląd Flip7 potrafi przyciągnąć wzrok – smuklejsza obudowa i nowy, większy ekran zewnętrzny robią świetne pierwsze wrażenie, a w dłoni telefon sprawia wrażenie naprawdę solidnego i dopieszczonego. To ważne, bo w tym segmencie design i jakość wykonania mają często decydujące znaczenie.
W codziennym użytkowaniu Flip7 po prostu działa dobrze. Główny ekran wygląda świetnie, aparat główny robi bardzo dobre zdjęcia, a oprogramowanie daje ogrom możliwości, szczególnie jeśli ktoś lubi personalizację i płynną pracę.
Samsung zapewnia aż siedem lat aktualizacji, co – jak dla mnie – jest czymś więcej niż tylko obietnicą. To konkretna wartość, którą trudno zignorować, patrząc na telefon, który i tak do tanich nie należy. I chociaż brakuje tu teleobiektywu, to zdjęcia w codziennych warunkach wcale na tym nie cierpią.
Samsung Galaxy Z Flip7 nie zmienia wszystkiego, ale udowadnia, że dojrzałość i dbałość o detale też potrafią robić wrażenie.
Oczywiście, Flip7 nie jest idealny. Bateria to raczej przeciętność, a ładowanie jest zdecydowanie zbyt wolne, jak na 2025 rok. To jednak kompromis, który dość łatwo zaakceptować, jeśli zależy Ci na stylowym, porządnym telefonie z klapką.
I chociaż konstrukcyjnie Samsung nie pokusił się o większe zmiany względem Flip6, to w tym roku konkurencja – z Motorolą na czele – podniosła ceny, a Samsung zostawił je na tym samym poziomie. I właśnie dlatego ten model broni się także jako zakup rozsądny.
Nie mam wątpliwości, że Galaxy Z Flip7 znajdzie swoją grupę odbiorców. To telefon, który świadomie łączy efektowność z funkcjonalnością. Jeśli nie oczekujesz rewolucji, ale szukasz urządzenia, które przez kilka lat będzie wyglądać świetnie i działać stabilnie, to moim zdaniem Flip7 jest bardzo sensownym wyborem.
Nie dla każdego, ale dla wielu – jak najbardziej.
- Aparat8,0
- Bateria8,3
- Ekran9,8
- Jakość10,0
- Wydajność w grach9,7
|
ZALETY
|
WADY
|
Ceny Samsung Galaxy Z Flip7
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.

















