Kospet Rock: test smartbanda „inteligentnego inaczej”. Mimo wad można go polubić, ale raczej jako odporny zegarek z funkcjami powiadomień, niż konkurenta Bandów. Sprawdzamy, kto powinien unikać Rocka!
Kospet to chińska marka, specjalizująca się w produkcji niedrogich smartbandów (bo tym w istocie są te urządzenia i nie zmyli nas wygląd nawiązujący do klasycznych czasomierzy) oraz smartwatchy pracujących pod kontrolą Androida, które mają docelowo zastępować telefon.
Co ciekawe, jak przystało na producenta z Państwa Środka, Kospet ciągle się uczy i kolejne odsłony jego urządzeń mają wyraźne cechy zmian na lepsze – dotyczy to takich podstaw jak budowa czy dedykowana aplikacja. Choćby dlatego – mimo ich budżetowego charakteru – z ciekawością sięgam po testowe modele i biorę poprawkę na koszt ich zakupu.
Wśród zegarków marki, które są w jakich sposób charakterystyczne, przywołam dwa zupełnie inne typy:
Te modele pokazują zarówno pęd Kospeta do celowania w potrzeby dwóch głównych i skrajnych grup odbiorców inteligentnych zegarków, czyli z jednej strony osób szukających de facto smartfona na nadgarstek, a z drugiej – fanów prostych urządzeń z mocną obudowa i baterią, które kupimy za cenę markowego smartbanda.
Na Gearbest za Kospet Rock zapłacimy około 150 zł.
O ile Rock siłą rzeczy nie ma nic wspólnego z Prime 2, to już z Raptora czerpie całymi garściami – a co najważniejsze, stara się zatrzeć wrażenie po problemach, jakie były udziałem poprzednika.
Wiem, że oszczędność to kluczowe zagadnienie w przypadku zegarków takich jak Kospert – ale produkowanie kilku modeli i wrzucanie ich do identycznych, rażących bylejakością opakowań to już lekkie przegięcie. Zarówno recenzowany wcześniej Raptor, jak i Magic 3 (niebawem test!) oferowane są w tych samych pudełkach!
W środku znajdziemy zegarek, instrukcję, dość krótki przewód ładujący USB-A, przechodzący do złącza składającego się z dwóch pinów i magnesów, pozwalających przyczepić je do plecków Rocka.
Nie do końca podoba mi się słabe przytwierdzanie ładowarki do Kospeta – wystarczy byle ruch, a urządzenie przestaje się ładować.
Według producenta Kospet Rock to „ten wzmocniony” smartwatch w jego portfolio, który jest odporny na pyły, uszkodzenia mechaniczne, temperatury (zakres -40 do +55). Zresztą zobaczcie sami, jak ten model został zareklamowany na filmiku:
Robi wrażenie, prawda? Co najzabawniejsze, podejrzewam że te próby są realnie do przebrnięcia przez Kospeta: sam podtapiałem go przez kilkanaście minut, z impetem rzucałem o ściany i chodniki, próbowałem zadrapać obudowę i … niemal nic.
Mówię: niemal, bo drapanie po wyświetlaczu nożyczkami (co prawda z lekkim naciskiem) nie przyniosło mu najmniejszej szkody, ale już z ramki wokół niego w jednym, miejscu udało mi się zetrzeć czarną farbę (dosłownie milimetrowe punkciki). Zanim powiecie, że to zbyt lekkie traktowanie, uprzedzę: większość markowych urządzeń, 2-3 krotnie droższych, po takim teście wyglądałoby jak znalezisko z berlińskiej wystawki.
Tu przy okazji dodam, że fajnym bonusem jest oklejenie przez producenta wyświetlacza ochronnym plastikiem (drugi, zapasowy znajdziemy w opakowaniu).
Dobre wrażenie w zakresie budowy Kospeta psuje przeciętny wyświetlacz TFT, który ma wyraźne piksele, jest dość blady i głęboko osadzony, co dodatkowo potęguje wrażenie jego archaicznego wyglądu.
Jeśli przebolejemy walory estetyczne ekranu okaże się, że to całkiem wdzięczne urządzenie do pracy, które dobrze reaguje na dotyk i łatwo się czyści.
Mało kto przepada za recenzowaniem budżetowych zegarków (nie chodzi nawet o jakość, ale raczej o to, że mamy tu do czynienia z klonowaniem kilku modeli na kilkadziesiąt odsłon pod różnymi markami), ale Rock spędził ze mną prawie miesiąc (choć testowałem go na zmianę z innymi urządzeniami), w czasie którego okazał się jednym z najbardziej wygodnych „smartwatchy”, z jakimi miałem do czynienia.
To zasługa dobrego wyprofilowania tyłu zegarka i lekkiego paska, który dzięki szerokiemu dziurkowaniu po obu stronach nie powoduje pocenia się skóry.
Dodajmy do tego odporność na uderzenia (celowo rzucałem nim o ścianę, przeżył również upadki na kostkę brukową) i niefrasobliwe traktowanie (mimo zastrzeżeń producenta co do umownej wodoodporności Kospet wylądował w zlewie i spędził tam kilkanaście minut pod całkowitym zanurzeniem) to po prostu solidne urządzenie, które jest odporne na warunki zewnętrzne.
Menu zegarka to klasyka budżetowych konstrukcji:
Kospet może pochwalić się świetnym czasem pracy (10 dni to bezproblemowy rezultat), ale sam wskaźnik naładowania baterii potrafi wprowadzić nas w błąd. Mały przykład: po kilku dniach użytkowania jej stan wskazywał ponad 80% – po przeprowadzeniu aktualizacji oprogramowania, która trwała kilka minut, na wyświetlaczu pojawiło się wskazanie 60%.
Rock ma się na bakier z dokładnością pomiarów i niestety dotyczy to każdego aspektu jego działania:
Ze względu na zafałszowane wyniki analiz zdrowotnych oszczędzę przydługich opisów i zamieszczę dwa charakterystyczne screeny.
Pierwszy dotyczy wyniku jazdy rowerem:
Drugi to rezultat analizy snu:
Już wiecie, dlaczego Rock nie jest dobrym urządzeniem do monitorowania snu (Suunto 7 wskazało max. tętno dochodzące do 60, Kospet – ponad 100, a do tego rzekomo na ponad godzinę się wybudziłem) i aktywności (tętno max. według Polar to 160, według Kospeta – 140, spalone kalorie Kospet określił na 130, Polar – 273).
Do obsługi Kospeta używamy od jakiegoś czasu aplikacji Da Fit, która staje się coraz lepsza (głównie dzięki mało dyskretnym zapożyczeniom z apek Amazfit i Huawei – ktoś, kto przesiadł się z nich na świeżo dostrzeże całe partie bliźniaczych zakładek), ale ciągle nie grzeszy zbyt dużą inteligencją, prezentując analizy nijak mające się do rzeczywistości.
Chciałoby się powiedzieć: co z tego, że apka jest coraz ładniejsza i bogata w możliwości, skoro kuleje analityka i wskazuje wyniki na zasadzie szklanej kuli wróżbity Macieja?
Na głównym ekranie znajdziemy podstawowe wskaźniki:
Obok głównego ekranu funkcjonują dwa dodatkowe:
Da Fit reaguje responsywnie i wygląda coraz lepiej, potrafi wizualizować wyniki analiz czy sporządzać zestawienia dzienne, tygodniowe i miesięczne, ale ich wiarygodność jest – delikatnie mówiąc – umowna.
Dawno nie odczułem takiego zawodu testowanym zegarkiem i powiem wprost: gdyby nie słabiutka analityka, Rock byłby świetnym przykładem na tani smartband do codziennego tyrania!
Mamy tu wzmocnioną obudowę, dobry komfort noszenia i niską wagę, świetna baterię, sporo fajnych tarcz, które jeszcze niedawno były dla Kospeta nieosiągalne.
Byłem zaskoczony tym, jak Rock niepostrzeżenie wkrada się w łaski w takim zwyczajnym, codziennym użytkowaniu: mimo przeciętnych materiałów dobrze leży na nadgarstku, jest realnie odporny na uderzenia (w ramach testów przetrwał rzucanie o ścianę czy półgodzinne zanurzenie), pokazuje czytelne powiadomienia, nieźle wygląda (retro menu i obudowa w stylu Casio!).
Niestety, wszystkie funkcje związane z monitorowaniem naszego organizmu są przekłamane i to zabija urządzenie w oczach fanów sportu.
Pali licho problemy z odnajdywaniem tętna w mchach i porostach – pamiętamy, że podobne cuda wyprawiały starsze generacje Mi Bandów, które mimo wszystko potrafiły względnie prawidłowo zmierzyć puls, kiedy już znalazły się na nadgarstku. A Kospet tu również zawodzi i zaniża wskazania tętna tak poważnie, że nie można uznać go za wsparcie w treningach.
Kospet nie radzi sobie również z monitorowaniem kroków, ciśnienia krwi i snu: w zasadzie jako narzędzie pomiarowe sprawdzi się wyłącznie do kontroli natlenienia krwi.
Wzmocniony zegarek z obsługą powiadomień i czujnikiem SpO2 – to chyba właściwa kategoria dla tego urządzenia, bo ze smartem w jakiejkolwiek postaci ma on niewiele wspólnego.
Mam jednak wrażenie, że warto dać Kospetowi szansę – kolejne modele z tej półki cenowej, o ile zyskają lepszej jakości czujniki i aplikację, mogą nieźle namieszać na rynku.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
W sieci pojawił się kolejny pretendent do tytułu najlepszego smartfona do 1500 złotych. Motorola Moto…
Motorola Edge 50 Pro potrzebowała raptem 3 tygodni, by stanieć do znacznie bardziej rozsądnej ceny.…
Rynek tanich telefonów do 1000 złotych jest coraz ciekawszy. TCL 50 XL 5G jest jeszcze…
HTC niegdyś był królem Androida, dlatego szkoda patrzeć na jego dzisiejszą sytuację. Powrót na tarczy,…
Najlepszy telefon do 1000 zł? Pod rozważania z pewnością trzeba wziąć realme 11 Pro. Posiada…
Jak bardzo zagrożeni jesteśmy w sieci? W 2023 roku prawie 5,5 miliona Polaków kliknęło w…