Mibro Air / fot. techManiaK
Mibro Air to taniutki smartwatch z ekosystemu Xiaomi, kuszący metalową obudową, eleganckim designem, mocną baterią pozwalającą na ponad 20 dni pracy i rotacyjnym menu, jakie znamy z „prawdziwych” inteligentnych zegarków. Co mogło pójść nie tak?
Słowem wstępu: lubię tanie smartwatche/smartbandy i bez wahania poleciłbym kilka modeli, które mimo niskiej ceny mogą spełnić wymagania określonych grup użytkowników:
Owszem, trafiają się urządzenia, których należy unikać (choćby Kospet Raptor, który sporo nadrabiał outdoorowym wyglądem i niezłą aplikacją, ale pod koniec testów po prostu przestał reagować na dotyk), ale to niewielki procent spośród nawałnicy chińszczyzny.
Jakby nie patrzeć, dziś trudno zgodzić się na równoznaczność tani smartwatch = słaby smartwatch. Owszem, będzie to smartband a nie smartwatch, nie znajdziemy na jego pokładzie żadnych zaawansowanych funkcji, ale do monitorowania podstawowych czynności nada się jak najbardziej.
Mibro Air w momencie testów (12.20) na Allegro kosztował około 200 zł, podczas gdy na Aliexpress około 140 zł.
O dziwo testowany Mibro Air wyleczył mnie z tej optymistycznej diagnozy: niestety, to wręcz modelowy przykład straconej okazji.
Jeśli jesteście ciekawi, dlaczego – zapraszam do lektury ManiaKalnej recenzji Mibro Air!
Air ma okrągłą tarczę, która wygląda elegancko i jest uniwersalna zarówno dla mężczyzn, jak i kobiet. Wymiary i waga urządzenia sprawiają, że Mibro sprawdzi się nawet na szczupłych nadgarstkach – w zasadzie wielkością przypomina tradycyjne zegarki (jak kultowe Seiko 5), zanim jeszcze pomyślano, że większy jest jednocześnie lepszy.
Korpus smartwatcha jest wykonany z metalu a gumowy pasek jest zdejmowany poprzez odsunięcie umieszczonego na zewnątrz uchwytu teleskopu. Po prawej stronie obudowy znajduje się jeden fizyczny przycisk, którym włączymy zegarek bądź cofniemy się z menu do głównej tarczy.
Tył urządzenia to typowa konstrukcja – znajdziemy tu piny magnetyczne do ładowania oraz czujnik tętna.
Zegarek obsługujemy poprzez tradycyjne komendy prawo-lewo, góra-dół:
W głównym menu zegarka znajdziemy:
Jak widzicie, w teorii zegarek pozwala na całkiem sporo – niestety, gorzej (a nawet rozpaczliwie) wygląda to w praktyce.
Pewnie jesteście zaskoczeni nagłówkiem – niestety, po spędzeniu kilku dni z zegarkiem i Mibro Fit te słowa były najczęściej wyświetlanym komunikatem na moim smartfonie.
Początkowo myślałem, że przyczyną może być instalacja na Huawei P30 Pro – nie od dziś wiadomo, że ten producent potrafi zaskoczyć ubijaniem programów działających w tle, nawet mimo oznaczenia ich jako chronione.
Niestety, po przesiadce na Motorolę G7 Power sytuacja pozostała bez zmian: nie dość, ze po uruchomieniu Fit domagał się dodania uprawnień itp. (mimo, że miał przyznane wszystkie!), to próba szybkiego przejścia na kolejny ekran ustawień powodowała czkawkę w postaci spowolnienia i genialne przetłumaczonego komunikatu: „rozpaczliwie się ładuję”.
„Rozpaczliwie” to najlepsze określenie na opisanie działania Mibro Fit. Gubienie połączenia z zegarkiem i konieczność ponownego parowania to codzienność – przygotujcie się, że przynajmniej raz dziennie będziecie usuwali Air z zapamiętanych urządzeń i dodawali go ponownie.
Nie mam pojęcia, co może być tego przyczyną – zarówno na Moto, jak i Huawei apka miała przyznane wszystkie uprawnienia i była chroniona przed wyłączeniem z powodu oszczędności energii.
Nie jest to też problem tylko mojego egzemplarza – w Sieci znajdziecie sporo identycznych opinii (choćby pod „recką” na Gizmochina aplikacja nie ma łatwego życia).
Jakie narzędzia znajdziemy w Mibro Fit? Na głównym ekranie (o ile nie przysłania go monit krzyczący o dodanie aplikacji do chronionych czy nadanie jej uprawnień) zobaczymy:
W kolejnej karcie znajdziemy ćwiczenia – niestety, z poziomu Fit możemy wybrać jedynie cztery:
W ostatniej karcie – Ja – zobaczymy swoje indywidualne konto w serwisie Mibro, informacje o zegarku, raporty zdrowia (zestawienia tętna, ilości kroków, jakości i czasu snu), ranking użytkowników aplikacji, kalendarzyk okresu, zdobyte odznaki (na przykład za pokonanie 10 000 kroków w czasie dnia), sekcję pomocy (FAQ).
W teorii aplikacja pozwala na podstawowe monitorowanie codzienności, w praktyce nie jest tak różowo…
Najbardziej przeszkadzają:
Pominę milczeniem wiarygodność urządzenia jako kompana treningowego – najbardziej wymowne będzie poniższe zestawienie:
Właśnie z tego powodu postanowiłem przemilczeć monitorowanie aktywności przez Mibro Air – to zdecydowanie nie jest zegarek dla fanów sportu.
Zegarek jest lekki, dość wygodny, niewielki – dzięki temu nie zahaczamy nim o koszule czy kurtki i można by w ogóle zapomnieć, że mamy go na nadgarstku, gdyby nie pasek, który jest słabo wentylowany i powoduje pocenie.
Ze względu na dość wąską szerokość przypomina on to, co spotkamy choćby w Amazfit GTS (zobacz nasz test Amazfit GTS), tylko jest o wiele grubszy i bardziej gumowaty, niż silikonowy.
Obsługa jest banalna i nie przysparza problemu – o ile aplikacja została „przetłumaczona” na język polski, to system w smartbandzie na szczęście już nie.
W przeciwieństwie do rachitycznie działającej aplikacji, menu zegarka działa bez zastrzeżeń, szybko i płynnie. Gdyby połączyć powyższe cechy, okazałoby się, że mamy do czynienia z całkiem interesującym sprzętem – niestety, nie sposób pominąć problemów z dokładnością pomiarów, stabilnością aplikacji czy w końcu mizernymi możliwościami personalizacji tarczy Mibro.
To jest charakterystyczna dla tego modelu wada – otóż producent obiecuje szerokie możliwości personalizacji i tworzenie własnych tarcz, a w rzeczywistości dostajemy to, co zobaczycie a screenach poniżej:
Mibro oferuje jedynie trzy preinstalowane tarcze, a resztę możemy zrobić sobie sami, wykorzystując obrazy z naszej galerii jako tło. Brzmi całkiem ciekawie, ale w praktyce wychodzi przeciętnie – spójrzcie wyżej raz jeszcze, jak możemy zmieniać to, co widzimy na tarczy.
To stanowczo za mało: 3 odrobinę różniące się cyfrowe wskaźniki godziny i daty, które możemy umieszczać w 3 różnych lokalizacjach. Żadnych tarcz analogowych, dodatkowych animacji, odmiennych czcionek, aktywnych elementów.
Pozytywnie zaskakuje czas pracy: bez problemu zegarek wytrwał na jednym ładowaniu przez prawie 12 dni (przy delikatnym użytkowaniu z 4 treningami).
Nie miałem dotąd tak klarownej sytuacji podczas recenzowania smartbanda/watcha – Mibro Air to produkt obdarzony szczątkową inteligencją, przekłamujący wyniki treningowe i parametry naszego organizmu podczas doby, skrywający w efektownym wnętrzu wątłe algorytmy.
Gwoździem do trumny Mibro jest fatalna aplikacja, która potrafi doprowadzić do szewskiej pasji: permanentne rozłączanie zegarka, dziwne komunikaty w łamanej polszczyźnie, marne możliwości personalizacji zegarka, niewielki wybór treningów, które uruchomimy w niej bezpośrednio, losowe problemy ze stabilnością…
To po prostu nie powinno się wydarzyć. Niestety tragiczne oprogramowanie zabiło ten skądinąd obiecujący zegarek, którego jakość wykonania i użyte materiały, jak na swoją klasę cenową, zaskakują pozytywnie.
Szkoda, że Mibro stroi się w piórka Xiaomi, chwaląc się rodowodem – tylko że jedyna analogia, jaką możemy przeprowadzić pomiędzy markami, to taka, gdy mówilibyśmy o Xiaomi sprzed 5 lat.
ZALETY
|
WADY
|
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
OnePlus Pad Lite przed premierą zdradził 100% specyfikacji i design na renderach. To rozsądny tablet…
POCO F7 w końcu zdradził wygląd. Nadchodzący do Polski bestseller Xiaomi otrzyma świetny design, który…
vivo X200 FE ma potencjał zostać jednym z nielicznych kompaktowych flagowców, które zostaną oficjalnie zaprezentowane…
Nikt mi nie wmówi, że przy takiej promocji istnieje lepszy smartwatch do 1000 złotych niż…
Nowa wersja OxygenOS 15 trafiła do superśredniaka OnePlus 13R. Producent w aktualizacji zadbał o praktyczne…
Po tygodniu urlopu ManiaK Tygodnia powraca w 13 odsłonie. Tym razem będzie o wielkich bateriach,…