>
Kategorie: Longform Telefony

Klub Jagielloński: „podatek od smartfonów” to błąd. Zgadzam się, gdyby nie jeden nietrafiony pomysł

Minęły wybory, więc sprawa opłaty reprograficznej wyraźnie ucichła. Można się jednak spodziewać, że jest to tylko chwilowe, bo nowe podatki i opłaty to coś, co z pewnością – w dobie kryzysu – będzie regularnie powracać do opinii publicznej. Wskazuje na to jeden z ekspertów Klubu Jagiellońskiego, który stoi wyraźnie w opozycji do tego rozwiązania, ale nie zawsze jest to w pełni racjonalne stanowisko.

Ku zaskoczeniu wielu osób, temat opłaty reprograficznej był „grany” podczas kampanii prezydenckiej – Andrzej Duda wyraźnie sprzeciwił się wprowadzeniu jej w życie pod jakimkolwiek kształtem, natomiast Rafał Trzaskowski stwierdził, że potrzebne są rozmowy i konsultacje mające na celu wypracować inne rozwiązanie, które nie będzie uderzało bezpośrednio w portfele klientów.

fot. Pixabay

Andrzej Duda wygrał, ale jego zwycięstwo niestety trudno uznać za pewnik tego, że opłata reprograficzna w jakimkolwiek stylu i kształcie nie zostanie przepchnięta przez legislacyjną machinę. Dlatego temat ten wciąż „grzeje” publicystów, a z tą kwestią postanowił zmierzyć się ekspert znanego Klubu Jagiellońskiego, dr Bartłomiej Biga.

Generalny wydźwięk tego tekstu jest przeciwny opłacie reprograficznej i pod wieloma względami wizja autora, odnosząca się do tego tematu jest słusznie uargumentowana.

Nie sprzedajemy już kaset czy magnetowidów, więc uderzmy w smartfony

Nie sposób zgodzić się z kwestią, że „rozporządzenie ministra kultury, które szczegółowo reguluje za co i ile trzeba płacić, nie było nowelizowane od wielu lat. Mamy więc w nim wymienione głównie „prehistoryczne” technologie takie, jak np. kaseta magnetofonowa, zestaw wieżowy z magnetofonem i odtwarzaczem płyt CD, czy magnetowid.

fot. Pixabay

To w sposób istotny wpływa na to – jak zauważa Biga – ile środków udaje się pozyskać z tytułu tzw. opłaty reprograficznej. Żyjemy przecież w czasach, w których z kaset korzystają tylko zapaleńcy i osoby z nostalgią do minionych czasów, a płyty CD – choć wykorzystywane znacznie częściej – są w tym momencie głównie ostoją kilkunastoletnich wież Hi-Fi czy też radia samochodowego. Postęp oznacza cyfryzacja, a cyfryzacja to oczywiście internet. I to właśnie w internecie szukamy teraz treści, które nas najbardziej interesują.

Jak zauważa dr Biga – skądinąd jak najbardziej słusznie – „Oczywistym skutkiem rozszerzenia opłaty reprograficznej byłby znaczny wzrost ceny nowo objętych urządzeń„. To coś, czego starają się nie dostrzegać przedstawiciele związków zawodowych, artyści czy politycy opcji rządzącej, a przecież dla każdego zdroworozsądkowo myślącego człowieka o podstawowej wiedzy ekonomicznej jasnym jest, że takie rozwiązanie odbije się nie na producentach, nie na dystrybutorach, tylko właśnie na klientach. Było to już tłumaczone tak wiele razy, że naprawdę nie widzę sensu w dalszym przekonywaniu do oczywistych racji.

Smartfony w Niemczech wciąż tańsze mimo opłaty? To nie zasługa polskich chciwych przedsiębiorców

Dr Biga zwraca uwagę na fakt, że polska strona nie zwraca uwagę na to, że smartfony w Niemczech – po wprowadzeniu opłaty reprograficznej – podrożały z dnia na dzień. A warto pamiętać, że to właśnie na przypadek naszego zachodniego sąsiada powoływał się minister kultury Piotr Gliński, twierdząc, że mimo opłaty reprograficznej smartfony w Niemczech są nadal tańsze niż w Polsce. Niestety nie zwrócił uwagi na to, że VAT jest tam mniejszy o 7%. Ot, szczegół.

Ekspert Klubu Jagiellońskiego zwraca także uwagę na fakt, że „czasy, w których cechą charakterystyczną studenta było posiadanie dysków wypełnionych skopiowanymi od kolegi „empetrójkami”, czy ściągniętymi z sieci filmami minęły bezpowrotnie.„. A to właśnie rzekome odtwarzanie empetrójek na smartfonach jest głównym argumentem dla wielu artystów czy przedstawicieli OZZ. Cóż – można podejrzewać, że twórcy celowo zatrzymali się na początku drugiej dekady XXI wieku, bo takie stwierdzenie stoi w olbrzymiej sprzeczności ze stanem faktycznym.

fot. Pixabay

Bądźmy poważni – sukces Spotify, Tidala czy Apple Music nie bierze się znikąd. To właśnie serwisy streamingowe spowodowały, że kolejne portale służące do pobierania darmowych plików MP3 upadają jeden po drugim, bo po prostu nikt – ze względu na szeroką dostępność internetu mobilnego i stosunkowo niskie koszta abonamentowe – nie zawraca sobie głowy podłączaniem smartfona do komputera i kopiowaniem nań plików muzycznych. Tego jednak osoby forsujące opłaty reprograficzne – co za niespodzianka! – absolutnie nie są w stanie pojąć.

Analiza Klubu Jagiellońskiego zwraca także uwagę na fakt, że według badań osoby korzystające z dostępu internetowego do treści muzycznych czy filmowych znacznie chętniej pojawiają się na koncertach, a „właśnie działalność estradowa jest głównym źródłem zarobków muzyków. Podobnie w innych aktywnościach twórczych – dla filmowców istotnym źródłem zysków są seanse kinowe, dla naukowców korzyści płyną ze zwiększonego cytowania i zapraszania na wykłady.„.

Opłata reprograficzna to podatek – zapamiętajcie to raz na zawsze

Dr Biga w sposób bardzo krótki i rzeczowy uzasadnia zdanie, że opłata reprograficzna jest w istocie podatkiem.

Jak czytamy w analizie:

opłata w przeciwieństwie do podatku jest ekwiwalentna.

Po zapłaceniu podatku nie mamy więc żadnego roszczenia, a np. uiszczając opłatę za wywóz śmieci mamy prawo wymagać wykonania tej usługi. Zatem z tego punktu widzenia, opłata reprograficzna jest więc raczej podatkiem, bo osoba płacąca nie otrzymuje przecież w zamian żadnego konkretnego świadczenia.

Krótko, celnie i na temat – po raz kolejny okazuje się, że unikanie słowa „podatek” to po prostu czysta demagogi, która ma na celu wyłącznie potwierdzenie, że „rząd nie wprowadza żadnych nowych podatków

.

fot. pixabay

Ekspert Klubu Jagiellońskiego zwraca także uwagę na zasadność stworzenia funduszu socjalnego, który pomoże emerytowanym artystom godnie żyć (bo ze względu na brak umów często nie posiadają oni ubezpieczenia emerytalnego i nie tylko), ale niestety szuka pieniędzy na ten cel w sposób bardzo kontrowersyjny i sposób, który wielu zwolennikom taktyki Robin Hooda, czyli „zabierz bogatym i daj biednym” pewnie się spodoba. Niestety, przynajmniej mi niekoniecznie się podoba.

Opodatkowanie gwiazd? Pomysł, który nie może się podobać

Dr Biga podnosi bowiem kwestię opodatkowania tzw. supergwiazd – jak pokazują badania, w USA 5% artystów zgarnia 80% wpływów z koncertów, więc uzasadniony miałby być postulat, w ramach którego Ci artyści mieliby oddawać część swoich zysków na poczet osób słabiej radzących sobie z uzyskaniem przychodów z tytułu ich działalności kulturalnej.

Takie rozwiązanie to clue lewicowego sposobu myślenia – osoby utożsamiające się z tym nurtem z pewnością przyklasną temu rozwiązaniu, ale dla mnie osobiście takie rozwiązanie jest niestety mocno niesprawiedliwe.

Warto bowiem zwrócić uwagę, że to artyści muszą dostosować się do tego, czego oczekuje od nich publika, a nie na odwrót – te 5% po prostu potrafi zainteresować swoją twórczością na tyle duże grono osób, że jest w stanie uzyskać z tego tytułu odpowiednie profity.

fot. olly, Fotolia.com

Wielu artystów – głównie z minionych lat – uważa niestety, że pieniądze należą im się za lata zasług, za hity sprzed lat czy też kultowe filmy minionej epoki.

Owszem, jest wiele osób lubujących się w klasyce, ale z roku na rok – co naturalne – w wielu przypadkach ta grupa maleje, a na rynku kulturalnym kształtują się nowe gusta.

Dlaczego więc popularni artyści mają płacić frycowe za innych, którzy po prostu mniej sprawnie obracają się w dzisiejszych realiach?

To rozwiązanie niestety mocno niesprawiedliwe, i zaryzykuję stwierdzenie, że nawet równie niesprawiedliwe co opłata reprograficzna.

W obydwu przypadkach grupa raczej niezainteresowana interesami innych musi rezygnować ze swoich pieniędzy, by – mówiąc kolokwialnie – innym żyło się lepiej. Wyrównywanie szans poprzez zabieranie innym zapłaty za ich ciężką pracę to coś, co raczej nie powinno zaistnieć w tym kontekście.

Konkluzja jest jednak jasna

Generalna konkluzja – zarówno moja, jak i eksperta Klubu Jagiellońskiego – jest jednak identyczna.

Cytując: „opłata reprograficzna jest bardzo nietrafionym rozwiązaniem„. I kropka.

źródło

Amadeusz Cyganek

Najnowsze artykuły

  • Newsy
  • Samsung
  • Telefony

Jeszcze poczekasz na ważną aktualizację Galaxy S25, ale użytkownicy starszych Samsungów nie mają się czym przejmować

Majowa aktualizacja dla serii Samsung Galaxy S25 nie przyniesie zapowiadanych nowości. Zamiast usprawnień aparatu i…

30 kwietnia 2025
  • Newsy
  • OnePlus
  • Telefony

OnePlus oficjalnie potwierdza, że ich najlepszy telefon w historii nigdy nie trafi do Polski

To już ostateczne i oficjalne - OnePlus 13T nie trafi do sprzedaży w Polsce. Poza…

30 kwietnia 2025
  • Newsy

Sprawdź, jak wypada RTX 5060 w laptopach. Czy warto będzie kupić nowy sprzęt z kartą Nvidii?

Nowy układ graficzny Nvidia RTX 5060 dla laptopów pojawił się w bazie Geekbench. GPU w…

30 kwietnia 2025
  • Gry i aplikacje
  • Longform
  • Newsy

Ten RTS garściami czerpie z legendarnego Command and Conquer. Sprawdziłem Tempest Rising

Ten RTS to bez wątpienia miły hołd dla legendarnego Command and Conquer. Mimo kilku wad…

30 kwietnia 2025
  • Newsy
  • Sony
  • Telefony

Następca średniaka Sony z rewelacyjną baterią pojawi się później. Warto czekać, bo Xperia 10 VII zaoferuje wyczekiwaną zmianę

Po zapowiedzi flagowca Sony Xperia 1 VII, fani oczekiwali kilku słów na temat Sony Xperia…

30 kwietnia 2025
  • Apple
  • Newsy
  • Telefony

iPhone 17 Pro rezygnuje z tej jednej rzeczy, za którą kochałem Samsunga Galaxy S24 Ultra

iPhone 17 Pro miał oferować warstwę antyrefleksyjną podobną do tej z Galaxy Ultra. Nowy przeciek…

30 kwietnia 2025