Tradycją w przypadku Huawei jest fakt, że co roku na rynek trafia nowa wersja bardzo popularnego, zwłaszcza wśród operatorów, modelu Y7. Nie inaczej będzie także i w roku 2019.
Nowy Huawei Y7 tradycyjnie będzie jednym z najtańszych smartfonów tego producenta – podobnie jak i model z 2018 roku, także i ten, który zadebiutuje w przyszłym roku, będzie kosztował około 150 euro. Możemy więc spodziewać się, że w naszym kraju zapłacimy za niego 700-800 złotych, a także znajdziemy go w ofertach wielu operatorów komórkowych.
Cieszy jednak fakt, że progres w porównaniu do obecnej aktualnie na rynku wersji będzie jak najbardziej zauważalny, co wcale nie odbije się na wzroście ceny.
Huawei Y7 2019 ma być dość dużym smartfonem – ekran zastosowany w tym modelu ma mieć przekątną 6,26 cala, a obraz będzie wyświetlany w formacie 19:9. Szkoda jednak, że oferowana przez ten panel rozdzielczość nie jest zbyt wysoka – to 1520×720 pikseli czyli HD+, co na dość sporym wyświetlaczu wydaje się być nieco zbyt małą wartością.
Sprzęt zadebiutuje na rynku z wcięciem w ekranie w kształcie łezki – tam znajdzie się aparat do selfie o rozdzielczości 16 megapikseli. Nad obiektywem zostanie z kolei umieszczony głośnik do rozmów. Na tyle znajdziemy z kolei aparat złożony z dwóch obiektywów o rozdzielczości 13 megapikseli ze światłem f/1.8 oraz 2 megapikseli do obsługi efektu głębi.
Pod „maską” smartfona znalazło się miejsce dla ośmiordzeniowego układu od Qualcomma, czyli Snapdragona 450 – to procesor o taktowaniu 1,8 GHz, wykonany w 14-nanometrowym procesie produkcyjnym, na pewno dający większe możliwości niż Snapdragon 430. Do tego mamy 3 GB pamięci operacyjnej RAM oraz 32 GB pamięci wewnętrznej – w niektórych krajach, w tym zapewne w Polsce, na rynek trafi także wersja Prime, która zaoferuje 4 GB RAM i 64 GB pamięci na dane. Do tego mamy oczywiście slot na kartę microSD, więc miejsca na pliki nam nie zabraknie.
Cieszy fakt, że Huawei zdecydowało się na zastosowanie sporej baterii o pojemności 4000 mAh – dzięki temu możemy liczyć na dwa dni pracy smartfona bez konieczności ładowania, z kolei uzupełnienie ogniwa do pełna zajmie niecałe cztery godziny. Trochę zaskakuje wykorzystanie złącza microUSB – tego raczej trudno było się spodziewać.
Szykuje się więc po prostu średniak z niższej półki – trochę szkoda, że wykorzystany ekran oferuje tak niską rozdzielczość, a do ładowania wykorzystuje się dość archaiczne już złącze microUSB, ale cała reszta prezentuje się naprawdę niezgorzej jak na tę cenę.
Pozostaje więc czekać na oficjalną prezentację i datę premiery, czego powinniśmy być świadkami już niebawem.
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Rozpędzony fintech Revolut wprowadza do swojej oferty kolejne nowości. Tym razem zaoferuje własne usługi telekomunikacyjne.…
Motorola Edge 60 Fusion jest już u mnie na testach wystarczająco długo, bym mógł podzielić…
Ogromny atak hakerski przeprowadzono dzisiaj na rządową aplikację mObywatel. Polacy stracili dostęp do kluczowych e-usług.…
Majowa aktualizacja dla serii Samsung Galaxy S25 nie przyniesie zapowiadanych nowości. Zamiast usprawnień aparatu i…
To już ostateczne i oficjalne - OnePlus 13T nie trafi do sprzedaży w Polsce. Poza…
Nowy układ graficzny Nvidia RTX 5060 dla laptopów pojawił się w bazie Geekbench. GPU w…