GTA: San Andreas pierwotnie ukazało się na komputerach osobistych i konsolach stacjonarnych ówczesnej generacji w 2005 roku. Gra z miejsca stała się globalnym hitem, zbierając najwyższe noty w recenzjach publikowanych przez recenzentów z całego świata. Rozwój urządzeń mobilnych spowodował, że przygody CJ’a dostępne są na wszystkich liczących się platformach mobilnych.
Na edycję dedykowaną tabletom internetowym z zaimplementowanym systemem operacyjnym Windows 8/8.1 przyszło czekać nam zdecydowanie najdłużej. Czy był to czas stracony? Czy wersja stworzona pod Modern UI jest lepsza, gorsza a może taka sama jak na iOS, Androidzie i Windows Phone? Przekonajmy się!
Witaj w Los Santos!
Ciężko pisać mi o grze, której recenzję możecie przeczytać na większości witryn internetowych. Prawda jest taka, iż niemal wszystkie elementy Grant Theft Auto: San Andreas pozostały niezmienione w stosunku do oryginału. Owszem, diametralnie przemodelowano system sterowania, ale czynność ta była niezbędna do przeniesienia gry na urządzenia mobilne – przecież wykorzystujemy panel dotykowy, a nie klawiaturę wraz myszą albo kontroler. Zacznijmy jednak od początku i zastanówmy się, czy GTA: SA jest dobrą grą na tablety z Windowsem. Bo to, że Rockstar wydał tytuł wybitny wiemy od 2005 roku.
W GTA: San Andreas wcielimy się w ciemnoskórego mężczyznę imieniem Carl Johnson. Protegowanego pierwszy raz spotykamy na lotnisku w mieście Los Santos, do którego wrócił po pięciu latach nieobecności. Sytuacja na miejscu okazała się znacznie bardziej niekorzystna niż mógł przypuszczać – gang jego najbliższych jest najsłabszą siłą w mieście, matkę zamordowano. Carl, nazywany przez znajomych CJ rozpoczyna długą i niebezpieczną wędrówkę wiodącą do wyeliminowania konkurencji i zaznaczenia swojej obecności w całym stanie San Andreas.
Przyznać muszę, że ścieżka fabularna jest znacznie lepsza niż we wcześniejszych częściach GTA, ale na pewno nie uznam jej za prawdziwe dzieło. Niemniej jednak należy dodać, iż kampania wystarczy spokojnie na kilkadziesiąt godzin fantastycznej zabawy co jest wynikiem oszałamiającym jak na standardy mobilne. Owszem, jest i tak, że zastanawiamy się nad sensem wykonywania pewnych działań, chociaż robimy je z uśmiechem na ustach, ponieważ większość z nich zaskakuje różnorodnością.
Jak pewnie doskonale wiecie, mamy do czynienia z produkcją TPP – oznacza to, że akcję obserwujemy z kamery ulokowanej za plecami głównego bohatera. Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie aby dowolnie nią obracać i spoglądać na fenomenalny, ogromny świat przedstawiony. Wersja na tablety z zaimplementowanym systemem Windows 8/8.1 w wersji Modern umożliwia dokonywanie tego w zasadzie na trzy sposoby. Otóż użytkownik może wybierać między panelem dotykowym, dołączaną stacją dokującą (o ile takową mamy) oraz klasyczną myszką. Nie będę odkrywczy jeżeli powiem Wam, iż klawiatura + mysz sprawdzają się zdecydowanie najlepiej.
Rzeczony produkt jest wierną kopią pierwowzoru. Twórcy oddali do naszej dyspozycji dziesiątki rodzajów broni, wiele samochodów, samolotów, helikopterów i innych rodzajów środku transportu. Tylko głupiec bawiłby się w podróżowanie po stanie San Andreas przy rodzaju roweru, bowiem teren przeznaczony do eksploracji jest ogromny. Trzy miasta (Los Santos, Las Venturra, San Fierro), pola uprawne, lasy, góry, pomniejsze wioski, jeziora i rzeki. Niemalże w każdym miejscu czekają na nas nowe zadania do wykonania i specjalne przedmioty do odnalezienia. Przejście gry na 100% wydaje się być niemożliwe, chociaż wiemy doskonale, że niektórym ten wyczyn się udał. Ja spasowałem.
Kilka słów o stronie technicznej
Nie chcę pisać w tym materiale o rzeczach oczywistych i dobrze znanych każdemu zainteresowanemu. W GTA: San Andreas nie ma słabych elementów, dlatego chciałbym podzielić się z Wami kilkoma wrażeniami dotyczącymi zabawy na urządzeniu firmy ASUS, o modelu T100 (recenzję samego urządzenia znajdziecie na tabletManiaK.pl)
Przede wszystkim musicie wiedzieć, że 4-rdzeniowy procesor o taktowaniu 1,3 GHz z możliwością przyśpieszenia do 1,8 oraz 2 GB pamięci operacyjnej RAM wyraźnie się „pocą” podczas próby wygenerowania najbardziej szczegółowych efektów graficznych. To zaskakujące, ale po ustawieniu najwyższego stopnia zaawansowania graficznego GTA: San Andreas było produkcją niegrywalna. Dopiero wybranie najniższych detali skutkowała zwiększeniem liczby klatek na sekundę, chociaż i tak momentami występowały wyraźne spadki płynności.
Oprócz tego zauważyłem wiele irytujących błędów i niedoróbek, które niekiedy uniemożliwiały jakąkolwiek rozgrywkę. Podczas okresu testowego co najmniej kilkanaście razy gra niespodziewanie wyłączyła się witając mnie ekranem startowym. Zdarzały się też niewytłumaczalne sytuacje gdzie wszystkie elementy na wyświetlaczu stawały się zielone – jedynym ratunkiem był restart GTA. Dramat.
Warto kupić?
W podsumowaniu chciałbym odpowiedzieć na pytanie: „Czy warto zainteresować się Grand Theft Auto: San Andreas?”. Jeżeli jeszcze (z niewiadomych przyczyn) nie mieliście do czynienia z tą produkcją – jak najbardziej. Uważam jednak, że kupowanie rzeczonego tytułu w momencie posiadania klasycznej wersji na Pulpit mija się z celem. Jeżeli miałbym porównywać działanie recenzowanej edycji do wydania na iOS, Androida i Windows Phone to mógłbym z czystym sumieniem powiedzieć, że jest znacznie bardziej niestabilnie i nieprzewidywalnie, ponieważ nigdy nie wiemy kiedy gra złapie błąd. 🙂
Czy to znaczy, że klasyczne GTA: SA jest grą lepszą niż wersja mobilna? Na to pytanie odpowiedź poznacie w następnym tekście, gdzie porównamy oba wydania produkcji studia Rockstar.
GTA: San Andreas znajdziecie w Windows Store.
ZALETY
|
WADY
|
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.