Na horyzoncie zmiany przez duże „z”. Z tej okazji postanowiłem bliżej przyjrzeć się obu konkurencyjnym systemom (Androidowi N oraz świeżo zaprezentowanemu iOS 10) pod kątem zmian jakich doświadczyliśmy oraz jakie jeszcze nas czekają…
Gwoli formalności pominę opis szczegółowych zmian jakie wprowadzi nadchodzący Android – „N”, jak również iOS 10 (pisaliśmy o tym już wcześniej), a bardziej skupię się na szeroko pojętych zmianach. Systemy znacząco różnią się od siebie, a przede wszystkim stoją na różnym stopniu zaawansowania (a co za tym idzie – funkcjonalności) i każdy z nich cierpi na swego rodzaju deficyty. Skupmy się jednak na meritum…
Wielozadaniowość vs odświeżony wygląd
Przyglądając się obu systemom, a konkretniej zapowiadanym zmianom w obu systemach nasuwa mi się myśl, że iOS zatoczył spore koło zanim Apple przebudziło się z zimowego snu i poniekąd zostało przyparte do muru (w zakresie koniecznych aktualizacji) w obliczu silnej konkurencji – Androida, który nie próżnował. Google powoli, lecz sukcesywnie nadrabiało zaległości by (krok po kroku) zjednywać sobie kolejnych sympatyków / użytkowników.
W dużym uproszczeniu, głównymi zmianami w Androidzie N ma być nieznana do tej pory wielozadaniowość – praca na podzielonym ekranie (multi-window), wielookienkowy interfejs umożliwiający odtwarzanie obrazu w obrazie (picture-in-picture), lepsze zarządzanie transmisją danych (i energią), a ponadto dużo lepsza optymalizacja aplikacji. Wydaje się, że do dobra droga – zgodna z oczekiwaniami użytkowników.
To zgoła inaczej, aniżeli w przypadku iOS. Programiści z Apple skupili się w nowej odsłonie iOS 10 na odświeżonym wyglądzie centrum sterowania (w tym muzyki), nowej wersji widżetów, a także inteligentnych albumach (połączeniach, przypomnieniach), automatycznej prezentacji zdjęć, kończąc na odręcznym pisaniu oraz kilku innych (wizualnych) „wodotryskach”.
Jest poza sporem, że obie firmy pracują nad tym, co miało prawo denerwować rzeszę użytkowników od dawna. Próbując jednak „zważyć” wagę obu kompletnie różnych platform mam wrażenie, że w przypadku nowego iOS to głównie kosmetyka, natomiast w przypadku Androida (o ile się uda) to znaczące zmiany.
Android kopiuje z iOS czy odwrotnie?
Czytając zagraniczne serwisy poświęcone nowych technologiom spotkałem się z opiniami, że w nowej aktualizacji iOS (do wersji 10) Apple zapożyczyło wiele spośród „androidowych” rozwiązań zaimplementowanych już dawno w systemie od Google’a. Dotyczy to m.in. nowego ekranu blokady (i jego wybudzania po podniesieniu), opcji czyszczenia powiadomień, na możliwości odinstalowywania podstawowych (preinstalowanych) programów, etc. To wszystko prawda, ale co to ma za znaczenie? Oba systemy rodziły się z innymi chorobami wieku dziecięcego i wymagały odmiennych zabiegów korygujących niedoskonałości.
Wirtualna rzeczywistość i innowacyjność
Przyglądając się innowacyjności obu platform mam wrażenie, że programiści tworzący Androida bardziej „agresywnie” podchodzą do świata i są dużo bardziej otwarci na nowości. Jedną z nich jest przecież platforma Daydream – stworzona pod wirtualną rzeczywistość. Prawda jest taka, że póki co nie wiadomo, czy ta technologia zagości u nas na dłużej, jednak Google wziął ją pod uwagę w nowej wersji Androida N, co uważam za słuszny krok.
Z kolei Apple bagatelizuje temat wirtualnej rzeczywistości. VR atakuje rynek, a producenci różnorakich sprzętów dwoją się i troją, aby przekonać nas do zainteresowania się ową technologią. Dotyczy to prawie wszystkich… z wyłączeniem Apple. Na osłodę warto jednak dodać, że „ogryzek” broni się błyskawicznymi aktualizacjami, a fragmentacja Androida to problem, którego nadchodząca aktualizacja na pewno nie rozwiąże…
iOS 10 czy Android N?
Suma summarum wychodzi na to, że pomiędzy zupełnie różnymi systemami, na różnym stopniu rozwoju istnieje wiele podobieństw. W tym miejscu należałoby również zaznaczyć, że nie wszystkie aktualizacje są przełomowe dla użytkownika końcowego. Widać to zarówno w przypadku jednego, jak i drugiego systemu, z być może delikatną korzyścią na rzecz iOS, przy czym należy pamiętać, że Android został stworzony jako zupełnie nowy system – od początku.
Czy można wobec tego postawić znak równości pomiędzy dotychczasowymi zmianami? Według mnie jednak nie, choć oba systemy więcej już łączy, niż dzieli. Każda kolejna aktualizacja zmierza do tego, aby oferowane środowisko było możliwie bez zarzutu. Gdybym miał „wybrać stronę”, to mimo, iż jestem (co do zasady) zadowolonym użytkownikiem iOS wychodzę z założenia, że Google bardziej przyłożyło się do swojej roboty. Być może wynika to z faktu, że Android wciąż pchany jest silnie w kierunku doskonalenia, a Apple ze swoim iOS dość powoli otwiera się na zmiany i brakuje mi jakieś „killer-feature”, czyli efektu „wow”.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.