Jeszcze kilka lat temu, gdy na rynek dopiero co wchodził pierwszy Samsung Galaxy S, to właśnie portfolio tajwańskiej firmy prezentowało się nad wyraz bogato i w dużej mierze było dla Google gwarantem dobrej sprzedaży urządzeń z Androidem. Po cichutku, bez większych fajerwerków, HTC zdaje się odpuszczać. Co się stało?
Niesamowita jakość wykonania
Niemal od początku istnienia nowoczesnych, multimedialnych smartfonów, to HTC dzierżyło palmę pierwszeństwa jeśli mowa o jakości wykonania. Zarówno w modelach z najwyższej półki cenowej i jakościowej, jak i w tańszych urządzeniach sygnowanych logo HTC, trudno było doczepić się do jakości wykonania. Ten stan rzeczy – z kilkoma niewielkimi odstępstwami – utrzymuje się do dzisiaj. Dziwne, że tak uznana firma, która umiejętnie potrafiła połączyć ciekawy design z solidnością, ustępuje pola konkurencyjnemu Samsungowi oraz innym producentom, których telefony pełne są skrzypiących, źle spasowanych obudów.
HTC Sense
Przez wielu ubóstwiana, będąca pewnego rodzaju ideałem do którego wszyscy inni producenci mogą jedynie próbować się zbliżyć. Obfitująca w wiele ciekawych, autorskich rozwiązań, w stu procentach wolna od „wojny patentowej”, jaką Apple od lat toczy z producentami skupionymi wokół zielonego systemu operacyjnego. Do tego często aktualizowana. Czego chcieć więcej?
Rozsądna specyfikacja techniczna
Trudno odmówić HTC innowacyjności oraz naprawdę mocnych gabarytów. Najnowszy flagowy model korporacji tylko potwierdza tę teorię. W wielu benchmarkach HTC One X był w stanie wspiąć się wyżej aniżeli flagowy Samsung Galaxy S III. W czasach, gdy królował jeszcze SGSII czy pierwszy galaktyczny smartfon od Samsunga, również wielokrotnie można było zauważyć wyższe notowania sprzętu od Tajwańczyków. Co ważne, urządzenia nigdy nie przejawiały też tendencji do ukrytych wad, ot, chociażby podatności na uchwyt śmierci (zanik sygnału sieci GSM gdy starannie obejmiemy telefon rękoma) a ewentualne problemy z softem zawsze były łatane bardzo szybko.
Przytoczyłem powyższe trzy akapity, aby pokazać Wam, że HTC zawsze miało się czym bronić. Korporacja była w stanie tworzyć i sprzedawać w całkiem dobrych ilościach telefony dedykowane dla zupełnie różnych grup docelowych. Poza tym pojawiła się jeszcze współpraca z Beats by Dr Dre oraz wsparcie dla mobilnych okienek od Microsoftu, w tym bardzo chwalony przez użytkowników HTC Mozart.
Główną bolączką HTC – przynajmniej jak dla mnie – od zawsze był pewnego rodzaju konserwatyzm. Mając w ręce ich produkty, odczuwałem że za deską kreślarską siedzieli najpewniej jedni z najlepszych designerów w branży, ale odważne projekty przepadały w Gabinecie Siwych Głów. Ten sam gabinet bardzo długo działał w Nokii i doprowadził do tego, że fińska korporacja nagle, w ciągu kilku lat, znalazła się na równi pochyłej.
Do tego dochodzą abstrakcyjnie wysokie ceny w dniu premier. Sony, które niedawno zaczęło wreszcie myśleć nad własną polityką dystrybucji smartfonów szybko załapało, że ważną składową tej wielkiej układanki jest właśnie polityka cenowa. Firma nie atakowała swoich użytkowników inwazyjnymi reklamami, nikt nie robił też wokół Sony wielkiego szumu w mediach elektronicznych. W ciągu roku korporacja pokonała większy dystans niż przez kilka lat (bez)owocnego mariażu ze szwedzkim Ericsson’em.
Jestem pewien, że ktoś tam w zarządzie HTC zdaje sobie sprawę z tego, że korporacji brakuje naprawdę niewiele, aby ponownie wywołać modę na urządzenia z logo tej firmy. Jedynym pytaniem, na które w mojej opinii HTC ciągle szuka odpowiedzi brzmi: jak ponownie wywołać modę na nasze produkty. Co doradzilibyście Tajwańczykom?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.