fot. Google
Zapewne licząca się większość z Was, nadal użytkuje YouTube w darmowej wersji, a i pewnie znajdzie się znacząca liczba osób, która przy tym nie korzysta z blokerów reklam. Ostatnio sam tak spróbowałem, ale reklamy na YouTube to obecnie jakiś nieśmieszny żart. Jak tak dalej pójdzie, to będzie prędzej wyglądało jak TV, gdzie na „godzinę” materiału 30 minut to reklamy…
Był taki piękny czas, kiedy YouTube był bardzo przyjazną i w pełni darmową platformą do oglądania różnych treści wideo. Tak mowa tutaj o „gotowych materiałach”, jak i transmisjach live. W ostatnich latach ten kurs jednak mocno się zmienił, weszła usługa YouTube Premium, a ilość reklam dla użytkowników nieposiadającej tej subskrypcji zwiększa się z miesiąca na miesiąc.
Zacznijmy jednak od tego, że większość ludzi zapewne wyrazi zrozumienie dla stwierdzenia, że każda firma musi „na czymś zarabiać”. Taka jest prawda, w takim świecie żyjemy. Z drugiej strony, można to robić na różne sposoby, aczkolwiek YouTube wybrał — moim zdaniem — jedną z gorszych dróg z punktu widzenia użytkownika tego serwisu.
Tą drogą jest oczywiście zwiększenie ilości reklam, które pojawiają się w trakcie oglądania w zasadzie jakiegokolwiek materiału. Wyobraźcie sobie puścić podcast na komputerze, laptopie, czy telewizorze, by „leciał sobie w tle” i dostawać co parę minut, czasem 5, czasem wręcz co 2 minuty, reklamy przerywające materiał. I to jeszcze jakby to były reklamy, które trwają standardowe 5, 10, czy nawet 15 sekund, ale nie. Często trafiają się takie, które trzeba pominąć, żeby nie spędzić paru minut na słuchaniu reklamy…
Dam tutaj konkretny przykład, kiedy to odpaliłem materiał mający długość około 13 minut. Na początek dostajemy 2 niepomijalne reklamy, no ale dobra, odpala się materiał, wsłuchujemy się, czy też skupiamy na tym, co widać na ekranie, a tu JEBS — kolejne 2 reklamy na 2 minuty od rozpoczęcia oglądania wideo. No dobra, minęły, lecimy dalej z oglądaniem, i co się dzieje po kolejnych 5 minutach? Znowu reklama. I tak jeszcze raz po kolejnych 5 minutach, a na dokładkę po kolejnych 3 minutach, znowu kolejna reklama. Policzmy więc, co tu się właściwie odwaliło.
Na 13-minutowym materiale, dostaliśmy 5 przerw reklamowych, gdzie przynajmniej 2 z nich były niepomijalne. I jak tutaj na spokojnie sobie coś obejrzeć, skupić się na przekazywanej treści, kiedy co 2/3/5 minut jesteśmy napierdalani reklamami? Nie mówiąc już o wspomnianym przypadku podcastów, które stają się coraz popularniejszą formą dzielenia się treścią, co mnie kompletnie nie dziwi.
Mało, że jesteśmy napastowani reklamami przez sam serwis, na którym staramy się obejrzeć jakąś treść, to jeszcze jak dodamy do tego wstawki reklamowe kanałów, robi nam się długi seans reklamowy. Tutaj jednak jestem w stanie to zrozumieć, mając świadomość, jak YouTube dzieli się z twórcami w Polsce, oferując zdecydowanie gorsze stawki od tych na zachodzie Europy, nie mówiąc o USA. Serwowanie tych reklam jest również — co by nie mówić — często zwyczajnie ciekawsze, dobrze wplecione w materiał, a często też nie zajmują wiele czasu.
To jednak lekkie generalizowanie, bo wszystko zależy od konkretnego twórcy / twórców. Z drugiej strony, YouTube nie ma nic ze współprac, które „organizują” sobie twórcy z różnymi markami, więc próbuje nadrabiać „swoimi” reklamami. Czy to dobre? Dla użytkownika zdecydowanie nie, dla marki często także nie.
Nie będzie tajemnicą, jeżeli powiem, że z uwagi na taki stan rzeczy, część osób rzeczywiście wykupi sobie YouTube Premium, bo zwyczajnie będzie wolała nie mieć pierdyliona reklam na niespecjalnie długich materiałach, o tych dłuższych nie wspominając. Wszystko jednak ma swoje granice, co widać po przykładzie Xbox Game Passa, czy platform jak Netflix. Podnoszenie ciągłe cen, nie oferując nic nowego w zamian, w końcu doprowadzi do odpływu użytkowników, czy wzrostu piractwa, co już się dzieje.
Patrząc na raport Grant Thornton, dotyczący ilości nielegalnych transmisji — chociażby meczów piłkarskich — to w okresie od początku 2024 roku, do zakończenia 1 połowy 2025 roku, wzrosła aż o 142%! To m.in. oczywiście efekt rosnących cen poszczególnych platform oferujących tego typu usługi, jak streaming meczów piłkarskich, kiedy nie idą za tymi podwyżkami żadne dodatkowe korzyści. Klient nie dostaje nic, a ma płacić więcej, co — jak widać — coraz częściej przekłada się na powracanie „piractwa”.
To samo dzieje się z grami komputerowymi oraz każdymi innymi treściami dostępnymi w streamingach. Oczywiście, w kontekście YouTube-a to nie zadziała w ten sposób, ale zadziała w inny. Duża część z Was ma zapewne świadomość tego, że cały czas są działające blokery reklam, czy całe przeglądarki, które mają takowe zintegrowane ze sobą. Im więcej reklam będzie pojawiało się na tym serwisie, do tego niepomijalnych oraz dłuższych, tym częściej — mimo aktywnej walki z tymi rozwiązaniami — ludzie będą po nie sięgać.
Każda podwyżka ceny YouTube premium będzie jak ta kropla, która drąży skałę i w końcu zwyczajnie przyjdzie „punkt przełamania”. Każda taka podwyżka będzie kierowała coraz więcej osób w stronę rozwiązania problemu reklam blokerami, za które zwykle też nie trzeba płacić.
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Samsung Galaxy Z Flip6 to składany smartfon koreańskiego giganta. Nie jest to najnowszy model, ale…
HONOR szykuje dużą premierę. Nowy HONOR GT 2 Pro może mocno zaskoczyć specyfikacją na czele…
Command & Conquer to niekwestionowany król RTS. Seria zadebiutowała w 1998 roku i od tego…
Nothing w końcu ujawnił datę startu aktualizacji. System Nothing OS 4.0 oparty na stabilnym Androidzie…
Sieć Play wprowadziła nową promocję Black Week. Tym razem nie dotyczy ona telefonów komórkowych czy…
Wszystko wskazuje na to, że OnePlus 15 nie jest tak doskonały, jak się spodziewano, a…