>
Kategorie: Gry i aplikacje Longform

Hell Is Us – Opinia. Ta gra to piekło, ale nie takie, jakiego oczekiwałem

Po ponad dwutygodniowej przerwie wracam do Was z opinią świeżutkiej gry. Tym razem na tapet wziąłem Hell is Us – trzecioosobową przygodówkę akcji. Opowiem Wam o najważniejszych elementach tytułu i odpowiem na pytanie, czy w obecnym stanie jest on w ogóle wart Waszych pieniędzy.

Hell is Us, jak podkreślają twórcy to trzecioosobowa gra przygodowa akcji, łącząca intensywną walkę wręcz z emocjami związanymi z eksploracją terenu. Opis ten brzmi dość przekonująco, podobnie zresztą jak recenzje, które pojawiły się zarówno przed premierą gry, jak i po niej.

Jak zawsze, zastosowałem w tej sprawie zasadę ograniczonego zaufania i postanowiłem przetestować ten tytuł na własną rękę. Po spędzeniu w nim 23 godzin, testując wszystkie poziomy trudności, wykonując zadania poboczne i eksplorując planszę, wiem o Hell is Us wszystko, co najważniejsze.

W tym momencie polecam Wam zapoznać się z moimi dwiema poprzednimi opiniami:

Hell is Us – brutalna wizja wojny… czy chwyta za serce?

Fot. GSMmaniak

Hadea to kraj, który targany jest wojną domową między dwiema grupami etnicznymi. Nie jest to jednak wojna pozorów, a jedno z najgorszych możliwych wydarzeń w dziejach ludzkości. Człowiek staje przeciwko człowiekowi, dopuszczając się najgorszych z perspektywy moralności czynów.

Raczej nikt nie chciałby się w takim bezlitosnym środowisku znaleźć. Matka głównego bohatera – Remiego, przewidując najgorsze, postanowiła wywieźć go z Hadei, gdy ten był jeszcze mały. Kiedy chłopczyk stał się mężczyzną, skorzystał z chaosu wywołanego wojną domową, przedostając się na teren konfliktu. Wszystko po to, by odnaleźć rodziców. Na miejscu okazuje się, że Hadea nękana jest również przez istoty nadprzyrodzone.

Twórcy bardzo nierówno potraktowali świat przedstawiony, opierając się na wielu utartych schematach, które same w sobie przestały zaskakiwać. Większość z nas, kiedy słyszy “wojna” – jest w stanie wyobrazić sobie masowe mogiły, płonące miasta, czy żołnierzy dopuszczających się rzezi na ludności cywilnej.

Fot. GSMmaniak

Jasne, czasem twórcy potrafili miło mnie zaskoczyć, tworząc niepokojące scenerie czy sytuacje. W pamięci zapadła mi rodzina napadnięta przez agresorów. Nie została ona zabita, a okaleczona, tak aby nigdy nie zapomniała konfrontacji z żołnierzami. Wszystkim obcięto część kończyn. Najbardziej poszkodowana okazała się mała dziewczynka, którą pozbawiono obu rąk.

Tego typu brutalnych i dość niespodziewanych momentów w grze wcale nie ma dużo. A jeśli już się pojawiają, to większość z nich można łatwo przewidzieć, co w konsekwencji  prowadzi do rozczarowania. Wojna została przedstawiona brutalnie – owszem, ale jednocześnie bardzo stereotypowo. Żałuję, że autorzy nie zdecydowali się nadać agresorom większej głębi.

Coś, co zasługuje jednak na Waszą uwagę to sposób prowadzenia dialogów i ich przedstawienia. Rozmowy z postaciami odbywają się w statycznych i nierzadko pięknych sceneriach. Wówczas mamy możliwość zadania pytania związanego z historią postaci lub śledztwa prowadzonego przez protagonistę. Istnieje też możliwość zapytania NPC o ogólne informacje – to taki segment, w którym można poznać historię świata czy opinie bohaterów.

Fot. GSMmaniak

Niestety i tu momentami czuć było pewne zgrzyty. Dialogi zostały napisane nierówno – część z nich jest naturalna i interesująca, inne zdają się być wrzucone na siłę lub w pośpiechu. Na pochwałę natomiast zasługuje gra aktorska większości postaci.

Hell is Us to gra Sci-Fi, Horror, Fantasy?

Mam wrażenie, że twórcy sami nie byliby w stanie odpowiedzieć na to pytanie. Widać, iż w fazie tworzenia zarysu, ktoś miał naprawdę sporo pomysłów – jedne były ciekawsze, drugie mniej. Ktoś jednak, zamiast umiejętnie je posegregować, wyodrębnić najlepsze, postanowił wrzucić wszystko do jednego worka, a następnie lekko wymieszać. W efekcie powstał pokraczny setting Hell is Us.

Fot. GSMmaniak

Z jednej strony świat pogrążony w wojnie przywodzi na myśl postapokaliptyczne tereny. Nadprzyrodzone istoty, ziemia pokryta popiołem i ciemne chmury nad głową miały z kolei zapewne wzbudzać pewnego rodzaju niepokój. Konieczność posługiwania się bronią do walki wręcz i eksplorowania ruin dawnych cywilizacji miały kojarzyć się z settingiem fantasy.

Fot. GSMmaniak

W konsekwencji powstała zupa, której składniki nie uzupełniają się. Wręcz przeciwnie, sprawiają, że danie staje się bezpłciowe, pozbawione wyrazistości. Jest tego po prostu za dużo – czasem lepiej wybrać jedną rzecz i mocno ją rozwinąć, zamiast kilka, aby później potraktować je po macoszemu.

Fatalny główny bohater

Remi nie jest protagonistą, którego można polubić. Oficjalnie twórcy jego postępowanie wytłumaczyli tym, że jest on socjopatą. Nieoficjalnie jednak widać, że ktoś próbował tym zabiegiem zamaskować brak pomysłu na głównego bohatera, w dodatku nieudolnie.

Fot. GSMmaniak

Na potrzebę tego segmentu pozwolę sobie przytoczyć informacje podane przez DOZ – czytamy z nich, że socjopata wykazuje się brakiem empatii i współczucia. Nie posiada umiejętności postrzegania potrzeb i uczuć innych osób. W dodatku nie bierze odpowiedzialności za własne zachowania. Nie cechuje się wyrzutami sumienia, a w dodatku często manipuluje ludźmi. Najważniejsze jest dla niego wykonanie zadania – kiedy uzna, że czegoś nie potrzebuje, porzuca to.

Twórcy absolutnie nie zapoznali się z tak prostą definicją, a tym bardziej nie zagłębili się w konkretne przypadki socjopatów. Remi podczas rozgrywki nie wykazuje żadnej z powyższych cech. Jest bezpłciowy. Jego dialogi nie mają sensu. Raz gada o niczym, żeby po chwili rzucić nieśmieszny żart. Innym razem wykazuje realne emocje, martwi się, współczuje. Nie jest wyrafinowany, nie próbuje w żaden sposób ukrywać “prawdziwego ja”. Gdyby całkowicie usunąć mu kwestie dialogowe, to całość w ogóle by na tym nie straciła.

Eksploracja jest poprawna, ale z czasem nudzi

Fot. GSMmaniak

Hadea podzielona jest na kilka regionów. Każdy z nich cechuje się półotwartością – nie możecie zwiedzić ich w pełni. Poruszacie się po korytarzach, które przeplatają się ze sobą, tworząc jedynie iluzję otwartości. Podczas pierwszych 4-5 godzin aż tak bardzo mi to nie przeszkadzało. Dopiero później rutyna dała się we znaki, wywołując znudzenie.

Problemem eksploracji jest to, że wynagradza ona gracza w bardzo ubogi sposób. Zazwyczaj otrzymuje się przedmioty, które zmniejszają otrzymywane obrażenia przez przeciwników. Innym razem jest to ulepszenie do drona lub chip przyspieszający regenerację jego umiejętności. Od czasu do czasu dojdzie do tego waza, talizman, zegarek lub cokolwiek innego, co można zbadać i poznać jego historię.

Problem jednak w tym, że liczba przedmiotów oraz ich możliwości jest mocno ograniczona. W lokacjach umieszczono znikomą ilość wspomagaczy, które w realny sposób wpływają na Wasze zdolności bojowe. Choć z początku nie jest to bardzo widoczne, tak po kilku godzinach uderza to ze wszystkich stron.

Każda lokacja skrywa w sobie tzw. Pętle, czyli portale, z których regularnie wychodzą nadprzyrodzone maszkary. Na pewnym etapie rozgrywki gracz otrzymuje możliwość ich zamknięcia, co sprawi, że przeciwnicy po wyczyszczeniu mapy przestaną się regenerować. Jeśli tego nie zrobicie, za każdym razem, gdy będziecie do danej lokacji wracać, natkniecie się na odrodzonych oponentów.

Fot. GSMmaniak

Eksploracja może zostać również nagrodzona otrzymaniem zadania pobocznego. Te niestety polegają na tym samym, a mianowicie znalezieniu przedmiotu i dostarczeniu go we właściwe miejsce. Twórcom bardzo zależało na tym, aby nie prowadzić gracza za rączkę. Postaci nie mówią Wam więc wprost: “czy mógłbyś przynieść mi rzecz A, która jest w lokacji B?” Musicie wsłuchiwać się w słowa NPC i zakodować, czego dana osoba potrzebowała.

W wielu przypadkach będziecie musieli podróżować między lokacjami. Rzadko zdarzało się, że osoba A potrzebowała przedmiotu z miejsca, w którym się znajdowała. Choć forma takich tasków ma sens – tak w Hell is Us było ich dość sporo, przez co po jakimś czasie straciły urok.

W głównym wątku twórcy również zdecydowali się na dość nietypowe rozwiązanie. Podczas podróży między lokacjami często dochodziło do sytuacji, w której trzeba było wejść do konkretnej strefy, odnaleźć jeden przedmiot, a następnie przenieść się do kolejnej, odblokowanej dopiero po jego zdobyciu. Podobny schemat dotyczył także postaci – gra wymuszała odszukanie określonej osoby i przeprowadzenie z nią rozmowy na wybrany temat, aby możliwe było dalsze posuwanie fabuły do przodu. Rozwiązanie to zazwyczaj było wprowadzane niepotrzebnie.

Nierówne, a w wielu przypadkach fatalne zagadki

Wielokrotnie podczas ich rozwiązywania odnosiłem wrażenie, że ktoś w firmie obrał sobie za cel stworzenia ich jak najwięcej. Skąd to wiem? A stąd, że większość z nich jest sztucznie zaimplementowana. Nieraz zdarzało się, iż po rozwiązaniu jednej łamigłówki zaraz czekała na mnie kolejna.

Fot. GSMmaniak

Prawdopodobnie nie czułbym sfrustrowania, gdyby nie były one paskudnie proste. Nieraz czułem, jak moja inteligencja jest obrażana. Podam Wam konkretny typ zagadki, który podczas eksploracji pojawił się co najmniej kilka razy. Macie bramę, a przed nią 6 posągów. W okolicy znajduje się napis, który ma naprowadzić Was na rozwiązanie. Czytacie tabliczkę: “Ich oczy zwrócone będą na mnie i będą mi poddani”. Tak, odpowiedzią na tę łamigłówkę było ułożenie posągów tak, aby spoglądały wprost na drzwi.

Tak więc problemem projektanckim zagadek jest ich prostota i zbyt duża liczba. Komuś widocznie zależało na tym, żeby było ich w lokacjach jak najwięcej. Przez to widocznie ucierpiały one na jakości. Wystarczyło jedynie ograniczyć ich liczbę, i skupić się na ich rozwoju.

Przeciętna walka? Zła wiadomość, jest gorzej

Walka w Hell is Us jest mocno ograniczona. Polega ona na zadawaniu ciosu normalnego, silnego oraz blokowaniu ataków i robieniu uników. Wyraźnie widać, że twórcy nie mieli pomysłu, jak kreatywnie do tego podejść. Zdecydowali się wprowadzić rozwiązanie, które karze gracza w najgorszy możliwy sposób.

Otóż Wasza stamina, jest w pełni zależna od obecnie posiadanych punktów zdrowia. Oznacza to, że jeśli jesteście bliscy śmierci, a postanowicie zadać uderzenie, Wasza stamina kończy się, przez co postać drastycznie zwalnia. Hell is Us nierzadko doprowadza do sytuacji, gdzie jesteście otoczeni przez oponentów, co wiąże się z otrzymaniem obrażeń – pojedynczy błąd może więc kosztować Was utratę staminy, a w konsekwencji życia.

Fot. GSMmaniak

Deweloperzy starali się to zbalansować, wprowadzając system leczenia. Kiedy zadacie przeciwnikowi określone obrażenie, możecie przywrócić postaci fragment zdrowia, pod warunkiem że w odpowiednim czasie wciśniecie “X”. Jeśli nie uda Wam się tego zrobić lub w trakcie leczenia otrzymacie obrażenie, opcja ta przepada, aż do momentu zadania kolejnych obrażeń. Problem jest tu podobny, co w przypadku staminy – kiedy przeciwników jest dużo, czasem wyleczenie się jest trudne. Niemal niemożliwe jest oddalenie się od oponentów w przypadku braku staminy.

Jedną z większych porażek Hell is Us są przeciwnicy. W grze znajdziecie ich 6-7 typów maksymalnie. Można byłoby podejrzewać, że twórcy wykorzystają tak znikomą liczbę na własną korzyść w celu stworzenia unikalnych jednostek z ciekawym zestawem ataków. Tak się jednak nie stało. Oponenci są do siebie bardzo podobni, pula zadawanych przez nich ciosów również. Niezależnie od poziomu trudności nie stanowią wyzwania.

Schody pojawiają się w przypadku wrogów specjalnych. Charakteryzują się oni czerwoną, zieloną, żółtą oraz niebieską barwą – wówczas, gdy zainicjujecie z nimi pojedynek, wyrasta z nich pępowina. Ta sprawia, że przeciwnik do czasu jej zniszczenia pozostaje niewrażliwy na zadawane obrażenia. Czasem zdarza się, że jedna pępowina przypisana jest do kilku potworów.  Zdarza się też jedno monstrum przynależące do kilku pępowin. Żeby tego było mało i one mają swój zestaw ataków. Co więcej, pępowina ma kilka żyć – wyeliminowanie jej raz nie wystarczy. Dopóki nie wyeliminujecie przeciwników będzie się ona regenerowała. Choć zabicie jej, częściowo odbiera punkty zdrowia oponentom, tak przy większej ich liczbie nie ma to większego znaczenia, chaos i tak jest odczuwalny.

Fot. Rogue Factor

Czy to oznacza, że Hell is Us jest niegrywalne? Nie. Czy przeciwnicy są na tyle mocni, iż nie da się ich pokonać? Też nie. Po prostu istniejące systemy każą Wam podchodzić do nich w konkretny sposób, nierzadko taki, który wydłuża niepotrzebnie starcia. Nie ma w tym miejsca na rozwój umiejętności, czy uczenia się różnych stylów walki. Musicie zachować dystans i czekać na odpowiedni moment, aby zaatakować. Coś takiego nie sprawia, że walka jest satysfakcjonująca – co najwyżej, staje się ona męcząca. W tym chaosie nie pomagają nawet specjalne umiejętności przypisane do broni, czy wspomniany wcześniej dron z określoną pulą wspomagaczy.

Problematyczne momentami jest także działanie kamery. Identycznie, jak w souls-like’ach możecie namierzać przeciwników. Kamera często wyłapuje jednostkę, na którą nawet nie patrzycie. Zdarza się też, że w sytuacjach dynamicznych ucieka, ograniczając pogląd na sytuację. W przypadku starć w ciasnych pomieszczeniach również się gubi. Czemu by w takim wypadku nie zrezygnować z tej opcji? No musicie wiedzieć, że walka bez namierzania to syzyfowa praca.

Na sam koniec tego segmentu wspomnę o mechanice, która w trakcie grania napsuła mi krwi. Chodzi o rollowanie, które w porównaniu do nienaturalnej wręcz lekkości postaci jest toporne, niezgrabne i nieprecyzyjne. Uniki potrafią zatrzymywać się na drobnych przeszkodach terenu. Innym razem pozwalają unikać ataku, a innym zawodzą mimo identycznego użycia. Korzystanie z przewrotu w trakcie wykonywanej animacji, ogranicza Wasze możliwości ruchu – wówczas nie można manewrować postacią, a niekiedy ta, zamiast wykonać ruch do przodu lub w bok, cofa się.

Konfrontacja z bossem powinna być nagrodą, nie karą

Doświadczenie z grami od FromSoftware nauczyło mnie, że nagrodą każdej eksploracji, progresu fabularnego jest potyczka z bossem. Zawsze traktowałem to zjawisko jako nagrodę, a nie karę. W końcu bossowie powinni mieć do zaoferowania znacznie więcej niż zwykli przeciwnicy. Powinni cechować się świetnymi animacjami, bogatymi zestawami ataków i niezapomnianym wyglądem.

Fot. GSMmaniak

W Hell is Us prawdopodobnie wprowadzono bossów nie w formie nagrody, a kary. Ich możliwości są śmieszne — nie różnią się one niemal niczym od zwykłych pępowin, z tą różnicą, że mają więcej punktów zdrowia. Brak pomysłu na ciekawy zestaw ataków został przez twórców zastąpiony irytującym otoczeniem. Zgadza się, w przypadku połowy starć z bossami to otoczenia ma stanowić dla Was wyzwanie, a nie boss.

W drugim rodzaju walk polegają one na tym samym, co starcia ze zwykłymi przeciwnikami. Różnica jest taka, że liczba pępowin do zniszczenia wzrasta. Koniec końców starcia te zabierają czas, nie dają żadnej satysfakcji i prowadzą do frustracji.

O pozostałych elementach Hell is Us w skrócie:

Pod względem optymalizacyjnym nie mam Hell is Us nic do zarzucenia. Nie odczuwałem żadnych ścinek, grało się naprawdę płynnie. Nieco więcej do zarzucenia mam mechanikom, które niekiedy nie działały tak, jak powinny. Dla przykładu w trakcie interakcji z obiektami otwiera się okienko, gdzie można wybrać przedmiot do podjęcia działania – czasem gra nie wykrywała mojego kursora, przez co musiałem wychodzić do menu i ponownie ją wczytać. Spotkałem się też z kilkoma bugami dźwiękowymi, które odtwarzały w kółko odgłosy potworów, mimo iż zostały przeze mnie zabite – tutaj pomagała śmierć lub reset.

Korzystanie z Unreala 5 również niekiedy było widoczne. W wodzie i niektórych obiektach na ziemi widać było różnego rodzaju anomalie: prześwitujące tekstury, czy nienaturalne odbicia.

Na sam koniec grzechem byłoby nie wspomnieć o muzyce. Ktoś nie za bardzo postarał się przy jej doborze. Kiedy się pojawia, to rzadko jest adekwatna do lokacji i sytuacji. W dodatku jest ona na tyle słabo wyrazista, że w ogóle nie zapada w pamięć.

Podsumowanie

Fot. GSMmaniak

Deweloperzy Hell is Us mieli plan na siebie, co w nielicznych momentach można dostrzec. Problem w tym, że nie było w zespole kogoś, kto byłby w stanie nadać projektowi jedną wspólną wizję. Nikt nie wpadł na to, aby wraz z przebiegiem rozgrywki zmienić niektóre z jej zasad lub wprowadzać nowe mechaniki. Otrzymaliśmy tytuł liniowy, pozbawiony solidnego systemu walki. W efekcie gra szybko staje się monotonna i frustrująca.

Niestety momentami dobre dialogi i nie najgorsze postaci nie wystarczyły, żeby wynieść tę produkcję na szczyt. W czasie pisania tej recenzji jej cena wynosi 213 zł na Steam, co jest mocną przesadą, biorąc pod uwagę, jaki produkt otrzymujemy po zakupie.

Uwzględniając wszystkie za i przeciw Hell is Us oceniam na 4/10 – obecnie odradzam Wam zakupu – najlepiej poczekajcie na jakąś dużą promocję.

Źródło: DOZ

Piotr Kaniewski

Najnowsze artykuły

  • Promocje

Epic Games ma dla Was dwie wyjątkowe strategie. Takiej okazji już dawno nie było

Fani strategii mogą czuć się kokietowani. Epic Games w ramach rozdawnictwa postanowił udostępnić graczom dwa…

20 listopada 2025
  • Promocje

Takiego G-Shocka nie ma nawet Casio. Za 60 złotych dostajesz kapitalną baterię, IP68 i latarkę

Tanich smartwatchy o designie G-Shocka jest wiele, ale to BlitzWolf BW-AT7 robi największe wrażenie -…

20 listopada 2025
  • Operatorzy
  • Play

Kwartały mijają, a jest to wciąż najlepszy pancerny smartfon producenta. Nie tylko IP69 i MIL-STD-810H

W ostatnich miesiącach zadebiutowało parę pancernych smartfonów polskiego HAMMER-a, ale żaden z nich nie jest…

20 listopada 2025
  • Honor
  • Newsy
  • Telefony

Może i jest cieniasem, ale na pewno nie pod względem specyfikacji. Przeciwnie – wręcz czaruje wyposażeniem

Do sieci trafiła specyfikacja maluszka dopełniającego serię Honor Magic8. Model Mini przenika się z wersją…

20 listopada 2025
  • Artykuł sponsorowany

Czy warto TERAZ kupić Roborock Saros 10R?

Roborock Saros 10R ma system nawigacji nawet 21 razy dokładniejszy od klasycznego LiDARu i mierzy…

20 listopada 2025
  • Promocje

Zegarki Amazfit w super promocjach! Można sporo zaoszczędzić, a pewien sklep oferuje trzy raty za darmo

Dobry producent postanowił przecenić swoje smartwatche zarówno u siebie, jak i w wielu sklepach partnerskich.…

20 listopada 2025