fot. Google
Google od lat zmaga się z oskarżeniami o monopol i nieuczciwe działania. W związku z nimi wisiała nad nim groźba utraty jednej ze swoich najpopularniejszych usług. Jak się okazuje, to mu nie grozi, ale…
Google uniknął najgorszego scenariusza w kluczowej sprawie antymonopolowej dotyczącej wyszukiwania, wszczętej przez Departament Sprawiedliwości (DoJ) USA. O co chodziło?
Otóż internetowy gigant został uznany winnym naruszenia Ustawy Antymonopolowej Shermana. DoJ domagał się surowych konsekwencji, ale sąd federalny odrzucił niemal wszystkie kary, o jakie wnioskował.
Departament Sprawiedliwości chciał, aby Google sprzedało przeglądarkę Chrome, udostępniało dane konkurencji i zakończyło wielu umów dystrybucyjnych dotyczących wyszukiwania. Ale sędzia Sądu Rejonowego w Dystrykcie Kolumbii, Amit Mehta, nie zgodził się z tym.
Zgodnie z jego orzeczeniem, Google nie musi rezygnować z przeglądarki Chrome, aby złagodzić swój „nielegalny monopol” na rynku wyszukiwania online. Z drugiej jednak strony zawsze dziwił mnie ten zarzut.
fot. Google Chrome
Pomijam już fakt, że producent niejako ten rynek sam stworzył, nikt przecież nikogo nie zmusza do korzystania z jego usług. A skoro ludzi sami go wybierają, w czym problem?
Ale sąd będzie wymagał kilku skromnych środków zaradczych w zakresie danych i zachowań. W praktyce oznacza to, że Google będzie musiało udostępniać część danych wyszukiwania konkurencji. Pojawią się również ograniczenia dotyczące zawierania umów o wyłącznej dystrybucji.
Sędzia Amit Mehta orzekł, że prokuratorzy rządowi nie byli w stanie udowodnić, że dominacja Google w segmencie przeglądarek była kluczowa dla jego „nielegalnego” monopolu. A przypomnę, ze wedle danych StatCounter Chrome obecnie dominuje, mając ponad 70% udziału na rynku przeglądarek desktopowych.
To samo dotyczy obsługi mobilnego systemu operacyjnego Android. Tak więc firmy, które chciały kupić Chrome, muszą obejść się ze smakiem, a Google uniknął największego bólu w historii swojego istnienia.
fot. Android
Ponadto przypomnę, że Google aktywnie rozwija projekt Chromium, czyli projekt open source, który stanowi podstawę zarówno przeglądarki, jak i systemu operacyjnego ChromeOS, na którym oparte są laptopy Chromebook.
Gdyby gigant został zmuszony do sprzedania swojej przeglądarki, mógłby stracić zainteresowaniem w pomaganiu. Co wówczas stałoby się z przeglądarkami korzystającymi z tego silnika, jak Opera, Brave czy Vivaldi? Miałyby zdecydowanie pod górkę.
Google może odwołać się od orzeczenia sądu i prawdopodobnie to zrobi. Dlaczego? Ponieważ udostępnianie danych wyszukiwania konkurencji to strata dla firmy – zwłaszcza że alternatywy dla sztucznej inteligencji depczą po piętach jej trwającej od dziesięcioleci dominacji w wyszukiwarkach.
Sprawa ta przywoływała wiele porównań do trwającego od dziesięcioleci postępowania antymonopolowego przeciwko Microsoftowi, które niemal doprowadziło do podziału firmy na dwie części. Ale jak wydaje się w obu przypadkach – było blisko, ale najgorszego udało się uniknąć.
Wielu ekspertów zeznawało w procesie Google’a na temat wpływu domyślnych ustawień na monopol. Jak się okazało, większość użytkowników nie zmienia ustawień i po prostu korzysta z wyszukiwarki dołączonej do przeglądarki.
Google twierdziło, że ludzie korzystają z jego wyszukiwarki po prostu dlatego, że jest najlepsza, a poza tym żadna inna firma nie mogłaby się równać z Chrome i Chromium. I mówiąc szczerze – trudno odmówić mu racji.
Mehta orzekł, że wykorzystywanie Chrome’a przez Google jako narzędzia wyszukiwania nie jest wystarczająco powiązane z działaniami antykonkurencyjnymi, aby uzasadniać wymuszenie sprzedaży, a „powodowie przekroczyli swoje uprawnienia, domagając się sprzedaży przeglądarki”.
Lee-Anne Mulholland z Google wydała oświadczenie w imieniu firmy, w którym czytamy, że decyzja sądu „podkreśla to, co powtarzamy od momentu wniesienia tej sprawy w 2020 roku: konkurencja jest ogromna, a ludzie mogą łatwo wybierać usługi, których potrzebują. Dlatego tak stanowczo nie zgadzamy się z pierwotną decyzją Sądu z sierpnia 2024 roku w sprawie odpowiedzialności”.
Tak więc póki co wszystko pozostaje bez zmian. A skoro przy Google jesteśmy, sprawdź, jak wypada w praktyce Google Pixel 10 Pro XL.
Źródła: ArsTechnica, PC World
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Do sieci trafiła specyfikacja maluszka dopełniającego serię Honor Magic8. Model Mini przenika się z wersją…
Roborock Saros 10R ma system nawigacji nawet 21 razy dokładniejszy od klasycznego LiDARu i mierzy…
Dobry producent postanowił przecenić swoje smartwatche zarówno u siebie, jak i w wielu sklepach partnerskich.…
Jak ważne jest wsparcie aktualizacjami telefonu? Czasami jest to coś, co decyduje o życiu lub…
Kompaktowy telefon z przepotężną baterią oraz z rewelacyjną specyfikacją może jednak zostać anulowany. Mowa tu…
Wydawałoby się, że Apple to synonim dbałości o każdy detal i skrupulatnej kontroli jakości. Tymczasem…