Google Pixel 10 Pro / fot. Paweł Łaz, techManiaK.pl
Premiera odbyła się już jakiś czas temu, dlatego też zapraszam na test Google Pixel 10 Pro po 2 tygodniach użytkowania. Jak sprawuje się nowy procesor pod kątem wydajności i kultury pracy? Czy brak zmiany aparatów oznacza brak poprawy w jakości zdjęć i filmów? Czy jest wart swojej ceny?
Spis treści
Po teście podstawowego Pixela 10 przyszedł czas na przyjrzenie się bardziej zaawansowanemu przedstawicielowi nowej rodziny. Zapraszam na test Google Pixel 10 Pro, gdzie zmiany na pierwszy rzut oka są kosmetyczne. Jak jednak jest naprawdę? Ile zmieniono względem poprzednika?
Pomimo tego, że od premiery nie minął nawet jeszcze miesiąc, to już można go kupić w niższej cenie. Niektórzy sprzedawcy oferują nowego Pixela już od około 4250 złotych, podczas gdy oficjalni partnerzy Google, trzymają się premierowej ceny 4849 złotych za wariant 128 GB.
Mnie przyszło testować jednak wersję wyposażoną w 256 GB pamięci wewnętrznej.
W takim przypadku to już wydatek rzędu 4850 złotych bądź 5249 PLN u oficjalnych partnerów producenta.
Warto jednak dodać, że w gratisie otrzymujemy roczną subskrypcję planu Gemini AI Pro, zawierającego dostęp do Gemini rzecz jasna, oraz 2 TB miejsca na Dysku Google.
Sprzęt do testów dostarczyła firma Google, za co serdecznie dziękujemy. Nie miało to jednak wpływu na ocenę testowanego urządzenia.
To, że do nowych smartfonów obecnie nie są dodawane jakieś szczególne akcesoria, nie jest wiedzą tajemniczą. Google jest jednym z producentów, który także korzysta z tej praktyki, co możecie zobaczyć na poniższym unboxingu.
Co w takim razie znajdujemy w zestawie z telefonem?
Czyli standardzik, który — moim zdaniem — zdecydowanie nie jest dobrym kierunkiem.
Pod tym kątem względem poprzednika nie zmieniło się w zasadzie nic. Te same materiały, czyli połączenie stalowej ramki ze szklanymi pleckami. Do tego, odwrotnie niżeli w podstawowym modelu, tutaj to ramka jest wykończona na błysk, a plecki są matowe. Osobiście wolałbym obydwie części w matowej oprawie, jednak — jak to mówią — co kto lubi.
W kontekście czysto jakościowym nie ma się do czego doczepić. Wszystko jest wykonane ze świetnych materiałów, a do tego praktycznie idealnie spasowane ze sobą. To jest 1:1 bryła, oraz wykonanie, jakie oferuje poprzednik. Z wyglądu zmieniły się dwie rzeczy — w dolnej ramce zaimplementowano drugi otwór głośnika multimedialnego, a slot na kartę SIM przeniesiono na górną ramkę.
Taka sama, jak w przypadku Pixela 9 Pro. Z jednej strony, szczególnie bez etui, mały rozmiar sprawia, że wygodnie korzysta się z niego jedną ręką. Z drugiej zaś, po założeniu etui, ergonomia zmienia się na minus. Gdyby nie trzymano się tak sztywno „kwadratowej” budowy i zdecydowano się na ramki oraz zaoblenia znane z Pixeli 8, to byłoby lepiej.
Tak to jednak zostajemy z urządzeniem, które pomimo małych rozmiarów, nie jest „królem” ergonomii użytkowania. Nie jest to jednak także model, który charakteryzuje się jednoznacznie niewygodną bryłą — jest zwyczajnie przeciętny.
Względem poprzednika, zastosowany ekran w nowym telefonie Google nie różni się zbyt wiele. To także panel OLED, o przekątnej 6,3″ i rozdzielczości 2856 × 1280 pikseli. Posiada tak samo odświeżanie do 120 Hz, które jest adaptacyjne. Zmieniona została także maksymalna jasność, wynosząca obecnie 3300 nitów, czyli o całe 300 nitów. Jak to się ma w praktyce?
Zacznijmy od trybu manualnego, w którym droższy z pobratymców z dopiskiem „Pro”, radzi sobie identycznie, co podstawowy Pixel 10. Osiąga bowiem 1250 nitów. Jeżeli chcemy wyciągnąć z niego całą resztę mocy, musimy posłużyć się trybem automatycznego dopasowania jasności. Tutaj udało mi się uzyskać około 2150 nitów. Wyniki są wręcz takie same względem tańszego modelu. Względem poprzednika, widać jednak zauważalną poprawę.
To także istotna część sprawdzianu dla wyświetlacza. Przejdźmy więc do suchych danych, ukazujących pokrycie kolejnych gamutów:
Nie zapominajmy jednak również o poziomie błędu ΔE (delta E):
Pozostał jeszcze jeden parametr, jakim jest temperatura barwowa. Moje pomiary wykazały, że jest to 7213 Kelwiny, z ΔE na poziomie 9,06 w stosunku do bieli oraz 11,97 w stosunku do czerni.
Co ciekawe, wartości te są nieco, bądź zauważalnie gorsze, niżeli w testowanym niedawno tańszym pobratymcu. Identyczna jasność pomimo tego, że powinna być wyższa — kolorystycznie gorsze pokrycie gamutów. Może to jednak także wynikać z dosyć prostego powodu, czyli kontroli jakości na etapie produkcji wyświetlaczy. Jeżeli jednak to nie to, to… nieco słabo, choć to nadal bardzo dobry ekran.
Raczej wszystkie telefony od Google posiadały ogólnie dobre audio, czasem lepsze, czasem gorsze, ale raczej było „w porządku”. Z nowymi modelami, czuć wyraźny skok jakościowy, a „prosiaki” mają jeszcze więcej mocy, niż testowana ostatnio podstawka. Jest jeszcze głośniej, a dźwięk jest jeszcze pełniejszy.
Tyczy się to wszystkich pasm, chociaż wiadomo, że najbardziej zmieniać może się bas. Jest przyjemny, całkiem dobrze schodzi w dół, a dynamika całości zasługuje na pochwałę. To jeden z lepiej grających telefonów, jakie miałem okazję testować.
Z technicznego punktu widzenia, to zmian brak. Wszystkie zastosowane aparaty to znane jednostki z poprzednika w postaci Pixela 9 Pro. Co ciekawe, zwiększona została jednak wyspa aparatów, na tyle, że etui z prekursora nie pasuje na nowy model.
Wszystkie zaprezentowane niżej zdjęcia możecie sprawdzić w oryginalnej jakości | tutaj.
Zaczynamy standardowo od głównego „oczka” w całym zestawie. Oczywiście, będę mocno odwoływał się tutaj w ocenie do tego, jak wypadał poprzednik, który posiadał naprawdę solidny zestaw aparatów.
Przede wszystkim można dostrzec to, czego można było się spodziewać, czyli lepsze algorytmy obrabiające zdjęcie. Wymienić wśród zalet można zatem chociażby lepiej działający HDR.
M.in. on właśnie powoduje to, że zdjęcia mają więcej szczegółów, bo prócz tych, które zwyczajnie są wychwytywane, dochodzą tez ciemniejszych i jaśniejszych miejsc.
Uwagę zwraca także nieco lepszy kontrast, czy kolorystyka. Ta druga skręca nieco bardziej w „tintowy” odcień.
Tutaj widać już więcej różnic, zaczynając chociażby od lepszej separacji nocnego nieba od reszty kadru. Dzięki temu, nie mamy sytuacji, gdzie sztucznie smartfon próbuje rozjaśnić ten obszar.
Można także powiedzieć o tym, że flary co prawda występują, lecz są nieco lepiej ograniczane przez nowe algorytmy. Prócz tego, zdjęcia mają więcej szczegółów, co w zasadzie jest głównym czynnikiem, który rozróżnia wiele smartfonów od siebie.
Dostrzec można również inną, nieco cieplejszą, a do tego bardziej naturalną kolorystykę. Balans bieli czasem jednak skręca w jedną, bądź drugą stronę, i tak jedno ze zdjęć jest mocno żółte.
Na koniec wspomnieć można o tym, że całościowo jest postęp, ale to nie jest rewolucja, a raczej drobna ewolucja.
Przechodzimy do kolejnego modułu, który bardzo często przydaje się w przypadku robienia zdjęć architektury, czy „widoczków”. Różnic jest jednak „jak na lekarstwo” względem starszego modelu.
Wśród nich wymienić można oczywiście poprawioną szczegółowość, która oczywiście zawsze mogłaby być jeszcze lepsza. Jest jednak na wysokim poziomie.
Prócz tego, lepiej działa HDR, a kolorystyka całości jest nieco chłodniejsza. I… to w zasadzie tyle, reszta jest 1:1 taka sama, co w Pixelu 9 Pro.
Co jednak w kontekście nocnych ujęć? W oczy rzuca się to, że w zasadzie każde zdjęcie ma więcej „światła”, jest jaśniejsze, wiele cieni jest zwyczajnie wyciąganych.
Szczegółowość oraz ostrość wypada… różnie. Raz górą jest nowy, a raz stary smartfon od amerykańskiego producenta. Utrzymuje się także inna, bo chłodniejsza kolorystyka.
Na koniec można wspomnieć o występowaniu flar, ale to nie jest nic nowego.
Przechodzimy do trzeciego, ostatniego oczka na tyle. Zaczynamy oczywiście od ujęć za dnia, gdzie ukazuje się w zasadzie podobna jakość, co w przypadku Pixela 9 Pro, jednak z pewnymi zmianami.
Jedna z nich to obecność w szybkim wyborze 10-krotnego przybliżenia, które jest niczym innym, jak hybrydą zbliżenia optycznego i cyfrowego. Ma być „bezstratne”, ale wiemy, że nie jest to nigdy 1:1 z optycznym. Mimo wszystko, sprawuje się zwyczajnie dobrze.
Idąc dalej, wymienić można poprawę w ilości szczegółów, jednak z drugiej strony, czasami zdarza się, że jest problem z działaniem autofocusa. Poza tym, brak zmian.
Co jednak dzieje się w nocy? Tutaj już jest „o czym gadać”. Zyskujemy bowiem na ostrości, ale także na tym, że cały kadr jest lepiej oświetlony. Mówię tutaj o odpowiednim wyciąganiu szczegółów z cienia oraz mocniej oświetlonych obszarów.
Zdają się także posiadać lepszy kontrast względem poprzednika, aczkolwiek nie wszystko jest takie kolorowe. Pojawiają się bowiem problemy z autofocusem, flary są obecne, a cała „wydajność” w kontekście szczegółowości oraz ostrości zdjęć jest mocno nierówna.
Można także wspomnieć o kolorystyce bliskiej tej z aparatu głównego.
Najmniej widocznych zmian zaszło jednak w przypadku jakości zdjęć z kamerki selfie. Z resztą, zobaczcie sami poniższe ujęcia.
W zasadzie wszystko jest na takim samym poziomie, co w przypadku poprzednika. Od szczegółowośći, przez jasność, HDR… no każda jedna rzecz. Jedyna różnica, jaką zauważyłem jest taka, że nieco łatwiej zrobić poruszone zdjęcie w nocy.
To była bardzo mocna strona poprzednika, czy następca przyniósł coś nowego? Tak, ale najpierw przejrzyjmy nagrania z głównego aparatu.
W nich widzimy w zasadzie mocne podobieństwo do tego, co prezentował sobą Pixel 9 Pro. Róznic można dopatrzyć się w nieco lepszym kontraście, natomiast nagrania są raczej ciemniejsze, wyciągając więcej z jasnych miejsc. Google ulepszyło także nagrywanie audio – nie jest to rewolucja, ale fajna, słyszalna ewolucja. Reszta to praktycznie ten sam poziom, co poprzednik, więc końcowo nie ma zbyt wielkiej poprawy.
Wspomniałbym jeszcze o ostatnim z wymienionych trybów, czyli tym ze wzmocnioną stabilizacją. Jest przydatny, ale by był użyteczny, potrzebujemy jak najlepszego oświetlenia.
W przypadku modułu ultraszerokokątnego, dostaliśmy m.in. nagrywanie w 8K@30 FPS, co zdecydowanie może się przydać, jeżeli potrzebujemy jak największej ilości szczegółów. Przyda się jednak w bardziej stacjonarnych, spokojniejszych sytuacjach, niżeli w kadrze wypełnionym ruchem. W przypadku pozostałych trybów, widać poprawę w ogólnej ilości szczegółów.
Można również wspomnieć o tym, że nagrania posiadają mniejszy szum, co zdecydowanie poprawia ich walory wizualne.
W przypadku „zooma”, poprawiona została jedynie stabilizacja, lecz stało się to mocno widoczne, zwłaszcza w mocno wymagających sytuacjach, jak bieg. Reszta jednak to ten sam poziom, co poprzednik.
Na koniec kamerka selfie, która jest… praktycznie bez zmian w zakresie nagrywania filmów. Może stwierdzenie, że poprawiono w minimalny sposób szczegóły, byłoby tutaj odpowiednie.
Nie samymi nagraniami za dnia człowiek jednak żyje. Co dzieje się po zmroku z jakością oferowaną przez Pixela 10 Pro?
Tutaj zaczniemy jednak od regresu, który nastąpił. Zarządzenie oświetleniem kadru w nowym telefonie jest gorsze, niżeli w rocznym ex-flagowcu producenta. Wyciąganie szczegółów z jasnych/ciemnych miejsc jest na niższym poziomie. Prócz tego, ciekawostką może być w małym stopniu gorsza stabilizacja, która to różnica ociera się o „błąd pomiarowy”.
Cała reszta to ten sam poziom, który oferował poprzednik. Czy jednak tryb nocny daje coś ekstra względem „wideo boosta”? Nie bardzo, przynajmniej nie w takim kadrze, jaki testuję. Wspomnieć należy także o tym, że tryb wzmocnionej stabilizacji jest raczej bezużyteczny w nocy.
Oczywista zmiana z dodaniem trybu 8K@30 FPS daje pewną przwagę nowemu smartfonowi, jednak oczywiście w ograniczonym zestawie scenariuszy użytkowych. To, co da się porównać 1:1, to oczywiście kolejne tryby, gdzie otrzymujemy dużo więcej szczegółów, a cały obrazek jest bardziej realny, jaśniejszy. Pochwalić można także więcej szczegółów wyciągniętych z cienia, czy też mniejszą ilość szumu. To podniesienie poprzeczki, które zdecydowanie widać już na pierwszy rzut oka.
Idziemy dalej i przechodzimy do aparatu peryskopowego, który w zasadzie jest tym samym pod kątem jakościowym, co oferował Pixel 9 Pro. Jedyną różnicą jest nieco zmiękczony obraz, który jednak moimz daniem zyskuje. Nie jest bowiem sztucznie wyostrzony, zdaje się bardziej naturalny.
I na koniec oczywiście kamerka selfie, która także zanotowała duże poprawy w konkteście szczegółowości nagrań. Pozbyto się również ogromnej ilości szumu, jaki to występował w poprzedniku. Śmieszną przypadłością jest jednak problem ze stabilizacją, objawiający się zniekształceniami tła w lewym, górnym rogu. Do poprawienia aktualizacją.
Mając na podorędziu także poprzednika, postanowiłem uraczyć Was małym, bezpośrednim porównaniem w zakresie wideo. Poniżej znajdziecie sampel dzienny, oraz nocny.
Zacznijmy od tego, co widzimy w przypadku nagrania dziennego. Pixel 9 Pro nagrywa zdecydowanie jaśniejszy kadr i może mieć to związek z działaniem HDR-u w obydwu smartfonach. Nowy model charakteryzuje się lepszym nagrywaniem dźwięku, czy też nieco lepszym kontrastem – ale to tyle z różnic w zasadzie.
W nocy natomiast, można nawet stwierdzić, że „stara” konstrukcja, poradziła sobie lepiej w zakresie jakości obrazka od nowego flagowca marki. Cóż – niezbadane jest działanie sprzętu, chociaż tutaj upatruję szansy na poprawę w aktualizacjach. Różnice mimo wszystko są bardzo małe, można więc też nieco ubolewać nad brakiem postępów w przypadku aparatu głównego.
Przyszedł czas po głównym aktorze w przypadku tej serii telefonów, na sprawdzenie, czy nowy procesor robi różnicę względem poprzednika. W końcu mamy tutaj układ produkowany w TSMC, zamiast u Samsunga. Warto jednak w tym wszystkim wziąć pod uwagę, że sprawdzany przeze mnie wariant 256 GB posiada pamięć UFS 4.0, a podstawowy 128 GB już UFS 3.1. Wyniki więc będą lepsze względem tańszej opcji.
Zacznijmy tradycyjnie od sprawdzenia, jak całość radzi sobie w sprawdzianie, który mocno obciąża procesor. Ma on za zadanie sprawdzić, czy chłodzenie jest wystarczająco wydajne. Tutaj widzimy, że już po 2 minutach jego wydajność mocno spada, a po całości testu dostajemy informację, że względem początku „wytracono” 43% pierwotnej wydajności. To nieznacznie lepszy wynik od poprzednika, lecz jeżeli spojrzeć na stabilność, to jest dużo lepiej.
Przejdźmy do kolejnych sprawdzianów, czyli Geekbencha oraz AnTuTu. W pierwszym z nich notujemy 2307 punktów pojedynczego rdzenia oraz 6270 punktów dla całego układu. W drugim zaś jest to 1 285 674 punkty, co daje wzrosty względem Pixela 9 Pro, które są znaczące i procentowo mówimy tutaj o wartościach 2-cyfrowych. Do konkurencji brakuje jednak tak dużo, że ciężko to skomentować.
No i jeszcze sprawdzian pamięci, która została zastosowana w testowanym telefonie. Nie będzie ona problematyczna przez długi czas, a wzrosty względem poprzednika są monstrualne, bo w wielu aspektach parokrotne.
Nie zapomniałem o sprawdzeniu również tego, jak nowy Pixel radzi sobie w scenariuszach gamingowych. Tutaj do akcji wkracza 3DMark Wild Life Stress Test, który pokazuje także, jak stabilna jest wydajność w takich zastosowaniach. Jak widać, jest szybciej względem prekursora, jednak stabilność jest na niższym poziomie. Oznacza to większy throttling układu graficznego.
Jak to jednak wygląda w kontekście temperatur samego urządzenia? Całość przekraczała 35°C, natomiast tak wyglądały najcieplejsze miejsca na:
Nic się zatem nie zmieniło w zasadzie względem układów produktowanych przez Samsunga. Jest tak samo „ciepło”, jak w przypadku poprzednika. Mogło być lepiej, a mogło być gorzej, chociaż to nadal kwestia, którą – moim zdaniem – Google powinno poprawić, tym bardziej patrząc na ten throttling.
Nie zapomniałem także o praktycznym sprawdzianie, który polega na odpaleniu poniższych aplikacji w dwóch przebiegach. Pierwszy z „czystym RAM-em” i drugi, wczytując je z pamięci operacyjnej.
Jak wypada najnowszy flagowiec prosto z USA? Pierwszy przebieg wykonał w czasie 1 minuty 25 sekund i 90 setnych. Drugi zaś zajął mu już tylko 29 sekund i 8 setnych. Cały sprawdzian przeszedł więc w 1 minutę, 54 sekundy i 98 setnych. To wynik mocno zbliżony do poprzednika, więc praktycznie… różnicy między nimi w tym zakresie nie ma. Szkoda, bo to nadal wynik, jaki uzyskałem na Nothing Phone 2(a) Plus.
Zmiany w zakresie tego, jak wygląda cały interfejs użytkownika oraz system, objęły oczywiście również modele z dopiskiem „Pro”. Prócz nich, co warto zaznaczyć, na aktualizację liczyć mogą także starsze Pixele. Zmiany w zasadzie są takie same, jak w przypadku Pixela 10, więc zostawię Was z poniższymi screen-shotami.
Wygląda to zdecydowanie fajnie, nowocześnie i schludnie.
Zacznijmy może od najbardziej wymagającego ze scenariuszy, gdzie w zasadzie cały czas korzystamy z łączności 5G. Wtedy, smartfon jest w stanie dostarczyć około 5 godzin SoT. W przypadku warunków, gdzie większość czasu jest to LTE, czas ten może wzrosnąć do jakichś 6 godzin. W najlepszym wypadku, gdzie mocno będziemy wykorzystywać WiFi, możemy liczyć z kolei na 7,5-8 godzin czasu pracy na ekranie.
Co jednak z ładowaniem? Pochwalić można implementację Qi2, czyli bezprzewodowego ładowania magnetycznego. Zganić z kolei problemy z tym, by „odpaliło się” szybkie ładowanie — raz na jakiś czas, niezależnie od konkretnej ładowarki, takowy problem występował. Co do samych czasów ładowania, to około 30 minut dla 50% i 1,5 godziny dla 100%, czyli w zasadzie identycznie, co w przypadku Pixela 10.
5G, VoLTE, VoWiFi — wszystko działa tak, jak można było tego oczekiwać. Nie ma problemów z działaniem żadnej z wymienionych funkcji komunikacyjnych oraz łącznościowych.
Dotarliśmy do końca tej długiej recenzji nowego smartfona Google. Wiele słów, mnóstwo zdjęć, obrazków, nagrań, ale to wszystko po to, byście mieli jak najszerszy obraz tego, jak sprawuje się Google Pixel 10 Pro w realnych zastosowaniach. Przypomnijmy jeszcze raz cenę – obecnie to już około 4250 złotych, choć oficjalna wycena to 4849 PLN za wariant 128 GB oraz 5249 złotych w przypadku wersji 256 GB. Czas więc na podsumowanie wszystkiego, czego dowiedzieliśmy się z tego testu.
Na początek można wymienić 7-letnie wsparcie aktualizacjami, czy to, że w gratisie z telefonem dostajemy roczny plan Gemini AI Pro. Następne pozycje do pochwalenia w kolejce to jakość wykonania, świetny czytnik linii papilarnych, czy mały rozmiar. Sam wyświetlacz także sprawuje się dobrze, tak w kontekście jasności, jak i „kolorystyki”. Multimedialnie bronią się także poprawione głośniki stereo.
Jakość zdjęć za dnia jest nadal na wysokim poziomie, tak samo, jak jakość zdjęć w nocy. Zaszły zmiany na plus, chociaż pojawiają się niedociągnięcia, które powinny zostać załatane aktualizacjami. Aparaty radzą sobie także świetnie z nagrywaniem wideo, które w niektórych zakresach poprawiło się znacznie. Mimo wszystko, to nadal ewolucja, niżeli rewolucja. Płynna stabilizacja, czy funkcje poprawiające jakość wideo także należy odnotować na plus.
Pochwalić można również szybką pamięć wewnętrzną, czy płynność animacji. Tutaj jednak zastrzeżenie – mowa o wariancie 256 GB cały czas. Idąc dalej, na plus jest również poprawiony interfejs użytkownika, czy implementacja Gemini. Pochwalić można baterię i na kloniec działające 5G, VoLTE i VoWiFi.
Mimo wszystko dalsze „pchanie” 128 GB pamięci wewnętrznej w podstawowej wersji jest zwyczajnie słabe. Tak samo, jak ubogie wyposażenie na start (niestety standard), czy przeciętna ergonomia pomimo małych rozmiarów. Mimo lepszego nagrywania audio, nadal problematyczna jest tutaj redukcja szumów otoczenia. Nie zniknęły także flary, pojawiające się na zdjęciach i nagraniach.
Największe zarzuty można mieć jednak do wydajności nowego smartfona. Jest ona – przynajmniej w benchmarkach – jedynie na poziomie dobrego średniaka. Do obecnych flagowców brakuje „drugie tyle mocy”. Kultura pracy nadal pozostawia trochę do życzenia, a progres względem poprzednika w tym zakresie jest mały.
W praktycznym teście, także widać braki względem konkurencji. Na koniec warto wspomnieć o tym, że niekiedy „szybkie ładowanie” nie działa, a jeżeli działa, to nadal jest to wolne ładowanie. No i cena, zwłaszcza w „oficjalnej dystrybucji. Łącząc to wszystko, to nadal jest smartfon, a nie mobilny aparat, więc fajnie, jakby mógł konkurować też w zakresie wydajności z innymi telefonami w tym budżecie.
Uff – to tyle. Trzymajcie się cieplutko.
Cya!
|
ZALETY
|
WADY
|
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
realme szykuje kolejną odsłonę swojej popularnej serii średniaków. Nowy realme 16 Pro może zadebiutować już…
Orange się nie zatrzymuje i oferuje naprawdę sporo przecenionych smartfonów z okazji Black Friday. Jednym…
Pisaliśmy Wam o tym już kilkukrotnie, ale GOG to jedna z najlepszych platform organizująca promocje…
Smartfony marki Motorola często są oferowane w bardzo konkurencyjnych cenach. W tym przypadku ceny zostały…
Azjatycki Asus kojarzy się głównie z laptopami, ale oferuje także udane smartfony. Wśród nich są…
Nawet złodzieje smartfonów nie są zainteresowani smartfonami z Androidem. Nawet Samsung odpada – dla nich…