Google Pixel 10 / fot. Paweł Łaz, techManiaK.pl
Nieco później niż w zeszłym roku, ale już jest — test Google Pixel 10, nad którym pracowałem przez ostatni tydzień, właśnie dzisiaj mógł do Was trafić. Na papierze nie wygląda on specjalnie imponująco względem Google Pixel 9, ale jak jest naprawdę? Czy zmiany w aparatach wyszły na plus? Czy jest warty kupna?
Spis treści
Jest i on — nowy, podstawowy flagowiec od amerykańskiego producenta. Zapraszam na test Google Pixel 10, który wiele obiecuje, ale już na etapie specyfikacji pokazuje, że może być gdzieniegdzie kompromisem względem poprzednika. Czy uda mu się mimo to odnieść sukces?
Nadal podstawowym wariantem jest ten posiadający 128 GB pamięci wewnętrznej. Musiałem o tym wspomnieć już tutaj, bo — mimo wszystko — w takiej cenie myślę, że bezproblemowe byłoby „zapakowanie” większej pamięci, bez wielkiej straty na marży producenta.
Co do samej ceny, to mówimy o 3949 złotych za najniższy wariant pamięciowy. To 100 złotych mniej względem zeszłorocznego Google Pixel 9, ale z drugiej strony, to właśnie rok temu mieliśmy promocję, w której mogliśmy zakupić większą pojemność w cenie mniejszej. Obecnie możemy liczyć na bonus przy skorzystaniu z programu odkupu starego smartfona, bądź spojrzeć na ofertę w Google Store.
Tutaj przy zakupie, dostajemy 850 złotych na następne zakupy w oficjalnym sklepie producenta. Całkiem dobra oferta, lecz nadal gorsza od poprzednika. Można dodać także rabat 250 złotych na słuchawki Google Pixel Buds Pro 2. Szkoda tylko, że nawet po takiej obniżce, są droższe niżeli w elektromarketach.
Oferta ta ważna jest do 11 września.
Sprzęt do testów dostarczyła firma Google, za co serdecznie dziękujemy. Nie miało to jednak wpływu na ocenę testowanego urządzenia.
To, że obecnie do smartfonów dodawane jest niewiele, to standard. Tutaj nic się nie zmieniło względem poprzednika, co możecie zobaczyć na poniższym unboxingu, zawierającym także oryginalne etui.
W zestawie z telefonem otrzymujemy:
I to tyle. Szkoda, że dodawanie ładowarek „odeszło do lamusa”.
Podobnie, jak zeszłoroczny poprzednik, tak i nowy produkt amerykańskiego producenta wykonany jest naprawdę solidnie. Połączenie aluminiowej ramki oraz częściowo wyspy aparatów ze szkłem z obydwu stron sprawdza się zwyczajnie dobrze. W kontekście wyglądu nie zaszły w zasadzie żadne zmiany, oprócz oczywiście tego, że na tyle doszedł trzeci aparat. To spowodowało, że każdy z nich wygląda inaczej względem Pixela 10.
Ramki wokół wyświetlacza — bez zmian, chociaż zapomniałbym o jednym, co może być dla niektórych istotne. W dolnej części ramki znalazły się dwie maskownice na głośniki oraz USB-C, a slot na kartę SIM przeniesiono na górną ramkę. Prawa i lewa z kolei pozostały takie same, z takimi samymi przyciskami. Całkiem ładnie się to prezentuje, nadając lepszej symetrii całemu urządzeniu. Wykończenie również jest niczego sobie.
Ciężko tutaj powiedzieć cokolwiek nowego, bo zwyczajnie byłoby to odkrywanie koła na nowo. Nie nastąpiły inne zmiany, które mogłyby mieć wpływ na codzienne użytkowanie owego smartfona.
Tutaj także nie ma w zasadzie żadnych zmian, ponieważ bryła urządzenia pozostała niezmieniona. Nadal to kanciasty telefon, co jednym odpowiada, a innym już niekoniecznie. Osobiście bardziej do gustu przypadał mi Pixel 8 z zaoblonymi bokami — dużo lepiej leżał w dłoni.
Pochwalić natomiast można bardzo dobry czytnik linii papilarnych, który sprawuje się naprawdę przyjemnie. Poprawiona animacja odblokowywania również robi tutaj robotę, ale o tym więcej powiem w zakresie zmian w oprogramowaniu.
Zastosowany ekran nie różni się praktycznie niczym w porównaniu z poprzednikiem, a jedynie — według specyfikacji — jasnością. Przypomnijmy jednak, z jakim panelem mamy tutaj do czynienia — OLED o przekątnej 6,3″, rozdzielczości 2424 × 1080 pikseli oraz odświeżaniu 120 Hz i jasności do 3000 nitów. Teoretycznie poprawka sięga więc ~300 nitów, a jak jest w rzeczywistości?
W trybie manualnym udało mi się osiągnąć maksymalnie 1270 nitów, natomiast w przypadku pozostawienia tego ustawienia w automacie, było oczywiście dużo lepiej. Mowa o wartości 2200 nitów. To około 150 nitów więcej w porównaniu z Pixelem 9, więc praktycznie połowa z „obiecanej poprawki”. Mimo to należy oczywiście docenić poprawę. Spore zaszły także w kontekście…
Nie ma co przedłużać, oto pokrycie kolejnych gamutów:
Następnie spójrzmy na to, jak wygląda parametr mówiący o poziomie błędu ΔE (delta E):
No i jeszcze jeden parametr, czyli temperatura barwowa. Z moich pomiarów równa jest 7155 Kelwinom, z ΔE na poziomie 8,83 w stosunku do bieli oraz 11,78 w stosunku do czerni.
Co to nam wszystko mówi? A no to, że w kontekście wyświetlacza, Google poczyniło mocne postępy, których nie widać na papierze, ale uwidaczniają się podczas testów kolorymetrem. Tego typu pokrycia gamutów widziałem ostatnio w Sony Xperia 10 VI, czy też Apple iPhone 16 Pro Max. To mocna strona tego smartfona, choć martwić mogą poziomy błędu delta E względem konkurencyjnych rozwiązań. Szkoda też, że temperatura barw nie jest odpowiednio skalibrowana.
Na papierze tego nie zobaczycie, jednak producent postanowił zmienić stosowane głośniki stereo na lepsze. Charakteryzują się one inną, przyjemniejszą barwą. Szczególnie w zakresie dolnych częstotliwości, czyli basu, ale w zasadzie wszędzie pokazują swoje plusy względem poprzednika. Niskie tony brzmią cieplej, średnie z kolei zdają się być pełniejsze.
Wysokie tony natomiast są czystsze, pozbawione „krzykliwości”, ale nie „charakteru”. To tak, jakby obok siebie położyć nie telefony, które różni rok, a raczej 2-3 lata. Tak wyraźna jest to różnica, gdy spojrzymy na to, co oferuje Pixel 9 w tym zakresie.
Ale zaraz, jakie to zmiany zaszły? Przede wszystkim, patrząc na pozytywy, pojawił się trzeci moduł na tyle, konkretniej wyposażony w peryskop. Cechuje go rozdzielczość 10,8 MP, obecność PDAF, OIS oraz 5-krotne przybliżenie optyczne. Aparat główny wzięto natomiast z Pixela 9a, którego testowałem w pierwszej połowie tego roku. Mowa o 48 MP sensorze, połączonym z PDAF i OIS.
Pozostał jeszcze do wspomnienia zastosowany aparat ultraszerokokątny, charakteryzujący się rozdzielczością 13 MP, kątem widzenia 120˚ oraz posiadaniem PDAF. Na koniec warto wspomnieć kamerkę selfie, w której zastosowano matrycę 10,5 MP, połączoną z optyką o kącie widzenia 95˚ oraz systemem PDAF.
Wszystkie zaprezentowane niżej zdjęcia możecie sprawdzić w oryginalnej jakości | tutaj.
Zaczynamy więc standardowo od tego, co ma do zaoferowania aparat główny. Jak już wspomniałem, jest on taki sam, jak w Pixelu 9a, czy więc zachowuje się tak samo? W zasadzie, to bardzo podobnie. Ilość szczegółów jest na podobnym, niespecjalnie wysokim poziomie.
Tym bardziej, jak przypomnimy sobie, że mamy do czynienia z (obecnie) 2-krotnie droższym telefonem. HDR działa w porządku, choć nadal gorzej od poprzednika. Kolorystyka zdjęć z kolei skręca w nieco bardziej ciepłe odcienie.
Generalnie producent postanowił wsadzić… nawet nie średniopółkową matrycę do aparatu głównego w smartfonie za bagatela 4 tysiące złotych. Oczywiście, dzięki temu, że Google znany jest z bardzo dobrego oprogramowania w swoich smartfonach w zakresie fotograficznym, to nadal wyciąga więcej nawet z tego typu sensora.
Problemem jednak jest — w przypadku tego modułu — regres względem poprzednika w praktycznie każdym zakresie. Oczywiście, ma to swój cel, jednak na tym etapie skupiamy się na omówieniu aparatu głównego, a nie całokształtu zaplecza fotograficznego.
I tak płynnie przechodzimy do zdjęć w gorszych warunkach oświetleniowych, gdzie te różnice względem Pixela 9 będą jeszcze mocniej widoczne. Pierwszy problem to oczywiście flary, ale tutaj — niestety — sporo smartfonów ma z tym problem.
Pochwalić można dobre „odcięcie” nieba względem kadru, dzięki czemu nie mamy próby jego rozjaśnienia i spowodowania, że zamiast czarnego nieba, będziemy mieli „różowy szum”. Pod kątem szczegółowości, stoi raczej za poprzednikiem, chociaż tutaj bywa to różnie. Gdzienie gdzie jest w stanie gonić, co zapewne jest zasługą oprogramowania.
Działanie HDR-u można ocenić pozytywnie, ale w tym zakresie Google ma bardzo duże doświadczenie, zwłaszcza w obrębie zdjęć. Całość charakteryzuje się także inną, chłodniejszą reprodukcją kolorów. Zdjęcia można uznać za bliższe „prawdy”, choć niekoniecznie się to każdemu będzie podobać.
Dodać można także fakt wyostrzania, który ratować ma ilość szczegółów, która na tej matrycy zwykle nie powala na kolana.
Nie zatrzymujemy się i przyszedł czas na omówienie zdjęć z aparatu ultraszerokokątnego, który także dostał „rykoszetem” zmian. Mamy tutaj mniejszą tak fizycznie, jak i pod kątem rozdzielczości matrycę. Na co te zmiany się przełożyły w praktyce?
Już za dnia widać bardzo, ale to bardzo dużą różnicę w szczegółowości zdjęć względem Pixela 9. To kompletnie innej klasy telefony w tym zakresie (w złym tego słowa znaczeniu), co może dziwić. Widoczna jest także większa ilość szumu na wykonanych fotografiach.
HDR sobie raczej radzi, a kolorystyka pozostaje w chłodnych odcieniach. Czy jest jakaś kolosalna różnica względem aparatu głównego? Raczej nie, co jest niezaprzeczalnie dobrym znakiem. Trzeba także wspomnieć o flarach które, jak widać, pojawiają się także za dnia.
Przechodzimy do nocnych ujęć i co my tutaj widzimy? Dalszy regres szczegółowości zdjęć, co było zwyczajnie do przewidzenia. Pojaawia się także sporo szumu, a oddzielenie nieba od kadru zaczyna działać „raz tak, raz siak”.
Flary i tutaj dają się we znaki, oczyiwście w róznym stopniu, natomiast należy je wymienić wśród uwag. HDR próuje wyciągać cienie, ale raczej lepiej idzie mu wyciąganie tych jaśniejszych punktów.
Na koniec oczywiście w dalszym ciągu chłodniejsza kolorystyka, która niekiedy jednak odrywa się od tego, co rzeczywiście widzimy w danym kadrze. Jak na razie, nie wygląda to przesadnie dobrze dla nowego flagowca firmy z Mountain View.
Nowością w całym zestawie jest właśnie „peryskop”, który daje większą uniwersalność całego zestawu aparatów. Tutaj w zasadzie nie ma co porównywać Pixela 10 do Pixela 9 w zakresie możliwości „zoomu„, bo ten nowszy ma dużą przewagę nad starszym bratem.
To jest główny powód, dla którego aparat główny oraz ultraszerokokątny zostały wymienione na obiektywnie gorsze. Producent chciał uzyskać lepszą uniwersalność całego zestawu i… to się raczej udało. Sam aparat peryskopowy (teleobiektyw) oferuje całkiem dobrą ostrość oraz szczegółowość „wypluwanych” zdjęć.
Na pochwałę zasługuje także działanie HDR-u, który jednak nie radzi sobie też w niektórych sytuacjach. Mianowicie poniżej widzicie zdjęcie stadionu i „przybudówki” kibiców Stali Mielec. Właśnie tutaj widać, że flary mocno przeszkodziły w optymalnym działaniu tychże algorytmów.
Cały czas także pozostajemy w chłodnej kolorystyce tych zdjęć, a nocna scenaria niewiele tutaj zmienia. Chociaż może zmienia, niekiedy zamiast białego światła, otrzymujemy bardziej „niebieskawe”, co jest skutkiem przesadzenia z „ochładzaniem” zdjęć.
Niestety, w takich warunkach zastosowana matryca ma problemy, bo zwyczajnie gubi bardzo dużo szczegółów względem dnia. Pojawia się także oczywiście szum, który nie pomaga w „zbieraniu” informacji przez zastosowany sensor.
Flary oczywiście się pojawiają, a źródła światła raz są „ogarniane” dobrze, a raz niekoniecznie. Jeżeli mamy dużo światłą, to w nocy także jesteśmy w stanie zrobić dobre zdjęcie, ale poziom Pixela 9 Pro to to zdecydowanie nie będzie.
W kwestii fotograficznej, pozostał w zasadzie przedni aparat, w którym nie wprowadzono zmian względem poprzednika. To jest 1:1 to samo i dlatego też sprawuje się bardzo podobnie.
Jedyne różnice pojawiają się w przypadku nocy, gdzie nowy model zdaje się oferować stabilniejsze, ostrzejsze ujęcia. Generanie rzecz biorąc, kamerka selfie daje radę w każdych warunkach.
Postęp pomiędzy „ósemkami”, a „dziewiątkami” był spory. Czy i tym razem poczyniono jakieś zmiany na plus względem poprzednika? Zacznijmy od próbek za dnia z aparatu głównego.
Nie sposób nie odwoływać się znowu do bezpośredniego prekursora nowego modelu. Na plus należy zaliczyć w zasadzie chyba tylko HDR, który sprawuje się podobnie dobrze. Na minus natomiast prawie że wszystko inne, bo otrzymujemy gorszą szczegółowość nagrań, czy więcej szumu. Wspomnieć można także na leciutki deficyt w stabilizacji, która to i tak jest na wysokim poziomie. Owe nagrania charakteryzują się także całkiem ciepłą kolorystyką, co jest nieco dziwne patrząc na to, jak wyglądała kwestia fotograficzna.
Jeżeli będziemy chcieli skorzystać ze wspomnianego HDR-u, to musimy przełączyć się na 30 FPS-ów. To z kolei powoduje gorszą stabilizację, ale za to jaśniejszy kadr oraz oczywiście lepszą rozpiętość tonalną. Warto tutaj wspomnieć także o jakości nagrywanego audio — jest ciszej, ale może i nieco lepiej pod kątem barwy tego dźwięku. Tryb wzmocnionej stabilizacji z kolei radzę używać tylko w przypadku, gdy naprawdę niezbędny jest jeszcze bardziej stabilny kadr w ruchu.
Przechodzimy dalej i tutaj mamy zaskoczenie. Zastosowany aparat ultraszerokokątny oferuje całkiem dobrą szczegółowość nagrań, czy bardzo dobrą stabilizację. Na pochwałę zasługuje także kolorystyka, która jest bardzo bliska „rzeczywistości”. Trzeba jednak włożyć tutaj nieco dziegciu, wspominając o widocznym szumie (w niespecjalnie dużej ilości, ale nadal), czy braku trybu 60 FPS (poprzednik posiadał).
HDR z kolei sprawuje się w porządku. Do całości można mieć nieco zarzut pod kątem redukcji szumów otoczenia w nagrywanym audio. Działa to raz dobrze, a raz źle, tak, jakby było zwyczajnie źle skalibrowane.
Przechodzimy dalej, czyli do modułu, który jest nowością w podstawowym Pixelu. Nie jest to najlepsze wideo, jakie widziałem, jednak jest… w miarę okej. HDR sprawuje się w porządku, tak samo, jak kolorystyka. Stabilizacja względem „dziewiątki pro” jest oczywiście gorsza, tak samo, jak szczegółowość. Do tego pojawia się coś jakby… poświata na obiektach oraz osobach znajdujących się w kadrze? Sam obraz jest też nieco „miękki”, a stabilizacja w trybie 30 FPS… no, jest ciężko o stabilne ujęcie w ruchu.
Pozostał selfiak, który sprawuje się zwyczajnie dobrze, a nawet i bardzo dobrze. Mamy:
A do tego można powiedzieć o raczej poprawnej kolorystyce całości. Nagrywane audio jest jednak nieco gorsze względem tylnych modułów, a stabilizacja w trybie 30 FPS oczywiście cierpi przez mniejszą liczbę klatek.
Przechodzimy do nagrań w gorszych warunkach oświetleniowych, które oczywiście przekładają się na wiele elementów.
Mocno spada szczegółowość nagrań na głównym aparacie, a do tego wzrasta ilość szumu. Kwestia audio z kolei pozostaje bez zmian, tak samo, jak stabilizacja. Ta druga jednak dodaje nieco szumu do całego nagrania, zwłaszcza w trybie 30 FPS. HDR z kolei sprawuje się w porządku, a flary to niestety standardowa rzecz obecna na takich nagraniach.
Można także wspomnieć o kolorystyce, która nieco różni się względem poprzednika. No i na koniec, tryb wzmocnionej stabilizacj… ciężko powiedzieć, czy jest sytuacja, w której wartałoby go użyć w nocy.
Idziemy dalej, a moduł ultraszerokokątny przestaje pozytywnie zaskakiwać. Prócz tego, że stabilizacja jest dobra, to niestety daje sporo szumu, którego i tak nie brakuje. Spada również szczegółowość, a HDR działa przeciętnie. Można również wspomnieć o poprawnej kolorystyce.
Pozostają jeszcze dwa „oczka”, a wśród nich to „całkiem nowe”. W nocy nasz teleobiektyw oferuje całkiem OK szczegółowość i przyzwoitą kolorystykę. To samo tyczy się działania HDR, jednak z resztą cech jest już gorzej. Notujemy sporo szumu na nagraniach, a stabilizacja sprawuje się przeciętnie (szczególnie w trybie 30 FPS).
No i jeszcze kamerka selfie, która to jest progresem względem poprzednika. Dzięki zapewne nowemu oprogramowaniu, otrzymujemy mniejszy szum, przez co nagranie jest „czystsze”. Niestety, szczegółowość nie jest tak dobra, aczkolwiek stabilizacja już daje sobie radę.
Jako, że miałem dostęp do obydwu urządzeń jednocześnie, postanowiłem dodać próbki „side-by-side”, by pokazać Wam różnicę pomiędzy tymi dwoma modelami.
Zacznijmy więc od możliwości wideo, które – jak widać na przykładzie głównego „oczka” – są na zupełnie różnych półkach jakościowych. Pixelowi 10 bliżej w tym zakresie do 9a, niżeli „pełnej dziewiątki”. Na podobnym poziomie wypada stabilizacja, choć może z lekkim wskazaniem na poprzednika. Reszta to koncert jednego modelu, w praktycznie każdym zakresie.
Różnicę widać także w kolorystyce, ale tutaj akurat wchodzi z jednej strony kwestia gustu, a z drugiej poprawność. Ale to wszystko możecie ocenić sami na powyższych przykładach, a także wracając do recenzji Pixela 9.
Jak dobrze wiecie, lub właśnie się dowiadujecie, najnowszy Tensor G5 jest pierwszym procesorem Google, który produkuje TSMC. To ta sama firma, która zajmuje się produkcją m.in. najnowszych Snapdragonów. Wiele osób wiązało duże nadzieje z tą zmianą, dlatego też sprawdźmy, czy nowy SoC w zestawie z 12 GB RAM-u oraz 128 GB pamięci wewnętrznej UFS 3.1 dają sobie radę.
Zaczynamy tradycyjnie od sprawdzianu chłodzenia oraz tego, ile ciepła jest w stanie ono odebrać z procesora. 15-minutowy przebieg idealnie pokazuje, jak w czasie degraduje się wydajność nowego Pixela 10. Co jednak ciekawe, mniej, niżeli było to w przypadku modelu z niższym numerkiem. Po niespełna 2 minutach zatrzymał się na 63% swojej pierwotnej wydajności. Został tak już do końca testu, więc nadal spadek jest mocny i szybki, ale mniejszy od Pixela 9.
Przchodzimy więc dalej, gdzie czekają na nas dwa bardzo popularne benchmarki. Pierwszym z nich jest Geekbench, w którym testowany smartfon uzyskał kolejno 2267 punktów dla pojedynczego rdzenia oraz 5531 punktów dla całego CPU. To mocna poprawa w porównaniu z Tensorem G4, którą można docenić, jak to jednak wygląda w przypadku AnTuTu? Łączny wynik 1 144 350 punktów nie powala na łopatki. Widać tutaj także, że w teorii Google postanowiło dać lepszy CPU, ale za to gorsze GPU.
Przyszło jeszcze sprawdzenie pamięci, która także radzi sobie ogólnie rzecz biorąc lepiej, niżeli w prekursorze. Cieszy poprawa, to kolejny krok w kierunku lepszego działania testowanego telefonu. Co ciekawe, praktycznie żadnego z tych programów nie pobrałem na ten telefon ze Sklepu Play, ponieważ… ich tam nie było.
Gdy wyszedł Google Pixel 9a, to bardzo ciekawą kwestią była wydajność w poniższym sprawdzianie. Z jakiegoś powodu, stabilność wyników była wyższa od droższego pobratymca. To samo jest w porównaniu z nowym Pixelem 10, który mimo poprawy w pierwszych „loopach”, końcowo oferuje taką samą wydajność w tym zakresie, co dużo tańszy pobratymiec. Throttling wyniósł w tym wypadku 38,5%, co mimo wszystko jest wynikiem „lepszym” od prekursora.
Co jednak z temperaturami całego urządzenia? W przypadku przodu urządzenia jest to 44°C, tył natomiast rozgrzewa się do 45°C, a ramka do 41°C. To wartości podobne, ale zwykle wyższe, w porównaniu z poprzednikiem. Całość smartfona przekraczała 35°C. To wszystko przekłada się na to, że raczej nie zrazicie się do tego Pixela w zakresie tego, jakie temperatury osiąga w trakcie obciążenia.
Tradycyjnym elementem moich testów telefonów jest sprawdzian szybkości działania smartfona. Bazuje on na poniższym zestawie aplikacji, które włącza się z „czystym” RAM-em, oraz drugi raz – już wczytując je z pamięci operacyjnej:
Zobaczmy więc, jak nowy procesor zachowuje się w realnych testach. W pierwszym przebiegu, stoper wskazał na 1 minutę i 27 sekund, z kolei w drugim, była to 1 minuta, 25 sekund i 55 setnych. Końcowy czas wyniósł więc 2 minuty 52 sekundy i 55 setnych, co w porównaniu do Pixela 9, jest wynikiem zauważalnie gorszym. Widać problemy zwłaszcza w etapie wczytywania aplikacji z RAM-u. Może dwie bądź 3 zostały włączone z pamięci operacyjnej, reszta – ładowanie od nowa. Shame on you, Google.
Co jednak ciekawe, całość sprawia wrażenie płynniejszego smartfona względem zeszłorocznego modelu. Wydaje się więc, że to problem natury programowej, który można w miarę prosto naprawić.
Jak już wspominałem, najnowszy smartfon zanotował spore zmiany w obrębie interfejsu użytkownika. Mimo tego, że mamy do czynienia z teoretycznie tym samym systemem, co na Pixelach 9, to wygląda on… sporo inaczej. Czy to w kontekście górnego menu kafelkowego, podejścia do „ciemnego motywu”. Z resztą, zobaczcie sami poniższe zrzuty ekranu.
Owe zmiany widać nie tylko w całym systemie, ale także aplikacjach. Poniżej aplikacja aparatu, która także została nieco odświeżona. Zdaje się również lepiej działać, „żwawiej”, płynniej. Względem poprzednich odsłon, wygląda na to, że w końcu „trzyma” ustawienia trochę dłużej, niż do pierwszego wrzucenia jej w RAM.
Całościowo zmiany mogą się podobać, całość wydaje się być płynniejsza, przyjemniejsza w obsłudze, a także zwyczajnie bardziej dostosowana do obecnych wymagań użytkowników.
Już „dziewiątki” poprawiły się w zakresie działania na baterii, jednak nowy, podstawowy flagowiec amerykańskiego producenta, poszedł jeszcze ciut dalej. W przypadku przeważającego używania LTE względem WiFi, to mówimy o 6-7 godzinach SoT. Jeżeli korzystamy głównie z WiFi, możemy myśleć o 8, bądź nawet 9 godzinach SoT.
Jeżeli już rozładujemy nasz smartfon, to musimy go naładować. By uzupełnić jej poziom do 50%, potrzeba 27 minut. Do 100% z kolei, będzie to 1 godzina 32 minuty. Może kiedyś doczekamy się sytuacji, gdzie zobaczymy lepsze czasy ładowania.
Trzeba także wspomnieć o tym, że testowany telefon obsługuje 5G, co kiedyś nie było takie oczywiste. Prócz tego, smartfon radzi sobie z takimi funkcjami, jak VoLTE oraz VoWiFi. Cieszy, że w końcu bezproblemowo można korzystać z takich przyjemnych rozwiązań na nowych Pixelach.
Dotarliśmy do momentu, w którym podsumujemy sobie wszystko, czego dowiedzieliśmy się o nowym smartfonie Google. To zdecydowanie nie jest tani telefon, kosztuje bowiem 3949 złotych w testowanym wariancie pamięciowym 128 GB. Niby stówka taniej względem poprzednika, lecz… obrany kierunek rozwoju urządzednia z pewnością nie każdemu się spodoba. No dobra, pora na skompresowanie wiedzy z całej recenzji w paru akapitach.
Kontynuowanie długiego, 7-letniego wsparcia aktualizacjami można zaliczyć na plus. Idąc dalej, mamy wysoką jakość wykonania, czy świetnie działający czytnik linii papilarnych. Zależnie od osoby, można tutaj takze wymienić mały rozmiar, który pomaga w ergonomii, choć o tej będzie nieco później. Zmianie uległ wyświetlacz, który już wcześniej był naprawdę dobry, jednak teraz jest jeszcze lepszy, tak pod kątem jasności, jak i kolorystyki. Umknąć nie mogą także zmienione głośniki stereo.
Przechodząc do aparatów, pochwalić należy ogólnie pojawienie się aparatu peryskopowego (teleobiektywu), którego poprzednik nie miał. Oferuje całkiem dużą użyteczność w wielu sytuacjach. Pozostawiony aparat przedni także zaliczyć należy na plus, choć pozostałe moduły także mają dobre momenty. Funkcja HDR w nagraniach, czy stabilizacja w większości także są na dobrym poziomie.
Funkcje AI, które Google tutaj zaszyło, również są pomocne, choć nie wszystkie. Wydajnościowo… pochwalić można niższy throttling, czy płynność animacji. Obecność Gemini, czy w końcu bezproblemowa obsługa 5G, VoLTE oraz VoWiFi także na plus. No i na koniec, bateria, która jest chyba nawet deko lepsza od poprzednika.
Nie jest jednak tak różowo, jak na poniższym zdjęciu. Nowy smartfon Amerykanów nadal oferuje tylko 128 GB pamięci wewnętrznej w podstawowym wariancie – w tej cenie to już zwyczajnie przesada. Idąc dalej, mimo małych rozmiarów, jak wspomniałem, ergonomia jest przeciętna. Zmiana aparatu głównego, a także ultraszerokokątnego na te stosowane w Pixelu 9a nie sprawdza się. Różnice na minus są zwyczajnie widoczne, w zasadzie w prawie każdym scenariuszu.
Na minus dalsza obecność flar, tak za dnia, jak i w nocy. Stabilizacja elektroniczna nie jest idealna, bo zależnie od ilości klatek na sekundę, w nocnych warunkach może dodawać szumu w nagraniach. Urządzenie dalej cierpi na widoczny throttling – mimo, że niższy, to nadal spory. Wydajnościowo zmieniło się… prawie nic, w benchmarkach niby na plus, ale speed test na ogromny minus. Zarządzenie RAM-em to dno. Na koniec wymienić należy w dalszym ciągu wolne ładowanie i podkreślenie, że ta cena jest zwyczajnie wysoka.
Cya!
|
ZALETY
|
WADY
|
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Samsung Galaxy Z Flip6 to składany smartfon koreańskiego giganta. Nie jest to najnowszy model, ale…
HONOR szykuje dużą premierę. Nowy HONOR GT 2 Pro może mocno zaskoczyć specyfikacją na czele…
Command & Conquer to niekwestionowany król RTS. Seria zadebiutowała w 1998 roku i od tego…
Nothing w końcu ujawnił datę startu aktualizacji. System Nothing OS 4.0 oparty na stabilnym Androidzie…
Sieć Play wprowadziła nową promocję Black Week. Tym razem nie dotyczy ona telefonów komórkowych czy…
Wszystko wskazuje na to, że OnePlus 15 nie jest tak doskonały, jak się spodziewano, a…