Nowe, tanie słuchawki bezprzewodowe pojawiły się na rynku. Zapraszam na test Edifier X5 Evo, czyli nowego modelu TWS-ów, które spróbują zawładnąć budżetowymi rozwiązaniami. Co takiego są w stanie zaoferować? Jakie mają zalety, a jakie z kolei wady?
Spis treści
Jeżeli szukacie tanich słuchawek bezprzewodowych, to trafiliście w dobre miejsce. W moje skromne progi zawitał właśnie nowy model, który będzie starał się rozegrać konkurencję. Zapraszam na test Edifier X5 Evo.
Omawiane słuchawki — jak na razie — nie są oficjalnie dostępne w polskich sklepach. Pojawiły się jednak w sklepie Banggood, gdzie można je kupić za około 150 złotych.
To zdecydowanie niska półka cenowa, w której jeszcze taniej można znaleźć ostatnio testowane przeze mnie Baseus Bass BP1 Pro.
Wartości w nawiasie przy wadze pochodzą z moich pomiarów.
Sprzęt do testów dostarczył sklep Banggood, za co serdecznie dziękujemy. Nie miało to jednak wpływu na ocenę testowanego urządzenia.
Zaczynamy tak, jak zawsze, czyli od omówienia akcesoriów, które przychodzą wraz z testowanymi słuchawkami. Na początek jednak zapraszam do obejrzenia poniższego unboxingu.
Co w takim razie dostajemy wraz z nimi?
Standardowy zestaw, który w tej cenie można uznać za stosowny.
Tak, jak większość słuchawek, testowany model został wytworzony z plastików, tak w kontekście etui, jak i samych w sobie słuchawek. Zaczynając od tego pierwszego, jakościowo nie ma do czego się przyczepić. W większości zostało ono wykończone matowo, jednak wokół jest pasek, który wykończono na błysk. Zawias działa z odpowiednim oporem i nie widać, by wieczko miało jakieś zauważalne luzy.
Słuchawki z kolei to już błysk w całości, który jednak mimo to, nie zbiera na sobie odcisków palców. Nie są to ani przesadnie duże, ani małe TWS-y. Spasowanie jest niczego sobie, a patrząc od góry, mamy ciekawy akcent na stemie, w postaci… brokatowego wykończenia? Tak bym to nazwał. W tym obszarze Edifier poradził sobie zwyczajnie dobrze, nie ma się do czego przyczepić.
Przechodząc dalej, po testach słuchawek chińskiego producenta, czuję… rozdźwięk. Z jednej strony, nie męczą specjalnie uszu, można w nich chodzić dosłownie godzinami, ale z drugiej, jeżeli podczas ich użytkowania, mocno gestykulujecie twarzą — na przykład się uśmiechacie — to bardzo łatwo wychodzą z kanału. To z kolei wymaga od Was dosyć częstego poprawiania jednej, bądź drugiej słuchawki, a czasami obydwu na raz.
Zmiany tipsów tutaj nie pomogły, a z uwagi na ich ograniczoną ilość, była też ograniczona szansa na to, że zaradzą temu problemowi. Słuchawki te zwyczajnie siedzą zbyt płytko w kanale, co m.in. powoduje właśnie ich wypadanie. No ale w zasadzie, to cóż więcej w kwestii wygody można powiedzieć? A no, przynajmniej jedną rzecz.
Tak można skwitować to, jak sprawują się zastosowane panele dotykowe, umiejscowione w stemach omawianych słuchawek. Przyjrzyjmy się jednak w tym miejscu temu, na jakie akcje pozwalają owe panele:
A przynajmniej takie pokazuje aplikacja, o której porozmawiamy jednak później. Schody zaczynają się w momencie, kiedy chcemy coś spersonalizować, bo wtedy wszystko się… psuje. Pierwotnie wygląda to bowiem nieco inaczej:
I teraz najlepsze — właśnie zmieniając ustawienia, może być tak, że pozbędziemy się którejś z funkcjonalności i prawdopodobnie nie odzyskamy do resetu ustawień słuchawek „do fabryki”. Zdecydowanie tak to nie powinno działać. Można wspomnieć także o języku chińskim w kontekście komunikatów, które słuchawki dają przy łączeniu, czy włączaniu kolejnych funkcji.
To nadal „tylko” tanie słuchawki bezprzewodowe, więc zapewne spodziewać się tutaj uniesienia nie można. Mimo wszystko Edifier znany jest z tego, że potrafi / potrafił dostarczyć naprawdę dobrze grające audio w niskiej cenie. Jak jest tym razem?
Zaczynamy od niskiego brzmienia. Bas nie schodzi specjalnie mocno, ale nadal jest obecny. Jego brzmienie jest ciepłe i niekiedy „ciemne”. Może się podobać, ale zdecydowanie nie jest to nic, co zapada w pamięć. Ot jest „w porządku”.
Gorzej jest w przypadku średnicy, która również nosi znamiona ciemnej oraz ocieplonej. To powoduje, że nie ma tylu szczegółów, ile mogłaby przy lepszym zbalansowaniu poszczególnych pasm. Jest także wycofana, więc tworzy nam się niby V-ka, lecz o tym zaraz.
Bo ta „niby V-ka”, to tak naprawdę basowe brzmienie z jakąś ilością sopranu, która się przebija w brzmieniu. Całe słuchawki charakteryzują się stosunkowo cichą „pracą” i ocieplonym, ciemnym brzmieniem. Nie inaczej jest nawet w kontekście sopranu.
Jeżeli już uda się Wam do niego dostać, to działa… przeciętnie. Są 3 dodatkowe tryby brzmienia, z których słyszalne efekty daje tylko ten poświęcony muzyce klasycznej. Czy wymierne i dobre? Cóż… przejdźmy może dalej.
To jest fragment, który raczej pozytywnie zaskakuje. Pozycjonowanie jest całkiem dobre, na co wpływ ma szeroka scena. Nie są to oczywiście wyżyny, lecz w tym pułapie cenowym, zdecydowanie można docenić takie jej działanie.
Podczas moich testów nie miałem żadnych problemów z opóźnieniami, które występowały w tych słuchawkach.
Skoro słuchanie, to też i nagrywanie — sprawdźmy więc, jak radzą sobie Edifiery X5 Evo w kontekście mikrofonów. Na początek, próbka w cichym pomieszczeniu:
Tradycyjnie, następnie w gorszych warunkach:
I jak efekty? Mimo niskiej ceny można pochwalić jakość nagrywanego audio. Oczywiście, w głośniejszym otoczeniu radzi sobie przeciętnie, ale nadal jest zrozumiałe, co się mówi. Można odhaczyć tutaj plusik.
Zacznijmy od tego drugiego, bo jest on zwyczajnie prostszy do oceny. Daje sobie radę, chociaż ma minus w postaci tego, że słyszane w ten sposób dźwięki są cichsze względem „rzeczywistości”. I to tak całkiem sporo cichsze.
Co jednak w takim razie z redukcją szumów otoczenia? Mamy parę jej poziomów, w zależności od tego, jak mocnego ANC w danej chwili potrzebujemy. Jeżeli jednak zależy Wam na jak najlepszym ANC, to zwykle dopłata do droższego rozwiązania będzie tego warta — i tutaj nie jest inaczej. Sprawdza się „OK”, ale wpływa także nieco na brzmienie, a do tego „szumi”, gdy niczego nie słuchamy.
A dlaczego? A no dlatego, że nie wiadomo, czy załapie, że połączyliście testowane słuchawki, czy też nie. Manualnie nie można wybrać ich z listy, bo ich na niej… nie ma. Trzeba mieć więc nadzieję, że tym razem aplikacja ogarnie, że macie je podłączone automatycznie.
Jak już jednak działa, to jest bardzo prosta, z niespecjalnie dużą ilością funkcji. Jest jednak wszystko, co najważniejsze. Gdyby jeszcze działała zawsze, to byłaby dobrym softem. Trzeba też wspomnieć o tłumaczeniu, które… w zasadzie nie wiem, jak ma działać, skoro nie ma nawet nigdzie w aplikacji opcji od tego.
Jednego tym słuchawkom dobrać nie można — w kontekście baterii są zwyczajnie świetne. Czasy, o których wspominał producent w specyfikacji, są jak najbardziej osiągalne. Szczególne wrażenie robią wyniki na jednym ładowaniu, bez potrzeby doładowywania w międzyczasie.
Po prostu zrobiono to bardzo dobrze. Ciężko się w tym zakresie przyczepić do czegokolwiek — plus i to mocny plus.
I doszliśmy do końcówki tego testu, którego bohaterem były słuchawki bezprzewodowe Edifier X5 Evo. Co czuć? No właśnie taki zmarnowany potencjał, który wydawał się w nich drzemać. Mamy nowinki techniczne typu Bluetooth 6.0, reklamowanie funkcji tłumaczenia symultanicznego, a tu „klops”. Tym bardziej że podstawy także nie porywają. Za około 150 złotych, niby można o nich pomyśleć, ale szaleństwa ze stosunkiem cena-jakość to tutaj nie ma.
Pochwalić można małym plusikiem wyposażenie, a trochę większym kwestię jakości wykonania. Idąc dalej, pochwalić można całkiem dobry bas, a także to, jak słuchawki radzą sobie z pozycjonowaniem. Kolejnym pozytywem jest brak problemów z opóźnieniem, a także to, jak dobrze radzą sobie mikrofony.
Nie można zapomnieć także o przydatnym ANC i trybie transparentnym, czy świetnej baterii, która jest główną zaletą tego modelu.
Wygoda? Cóż, niby okej, ale częste poprawianie słuchawek nie jest zbyt komfortowe. Sterowanie? Podobna historia, lecz próba edycji przypisanych akcji kończy się „zbudowanym sterowaniem”. Idąc dalej, brzmieniowo ani średnica, ani sopran sobie nie radzą, a equalizer kompletnie nie pomaga. No i jeszcze raz – niedziałająca często aplikacja.
Dlatego to słuchawki… przeciętne w większości, ale ze świetną baterią. Porównując je do niedawno testowanych Baseus BP1 Pro – wybrałbym właśnie Baseusy.
Cya!
|
ZALETY
|
WADY
|
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Nothing w końcu ujawnił datę startu aktualizacji. System Nothing OS 4.0 oparty na stabilnym Androidzie…
Sieć Play wprowadziła nową promocję Black Week. Tym razem nie dotyczy ona telefonów komórkowych czy…
Wszystko wskazuje na to, że OnePlus 15 nie jest tak doskonały, jak się spodziewano, a…
Amazfit wprowadza nową, mniejszą wersję modelu Amazfit T-Rex 3 Pro. Zmniejszyła się średnica ekranu względem…
Samsung Galaxy S25 Edge to bezapelacyjna ciekawostka producenta z bieżącego roku. Podczas premiery flagowiec kosztował…
Werewolf: The Apocalypse - Heart of the Forest to polska hybryda przygodówki i RPG, osadzona…