Motorola moto buds loop / fot. Paweł Łaz, techManiaK.pl
W moje skromne progi zawitały kolejne słuchawki otwarte. Zapraszam na test Motorola moto buds loop, których debiut miał miejsce już jakiś czas temu. W dobrym czasie się pokazują, bo będę mógł je bezpośrednio porównać do ostatnio sprawdzanej konkurencji. Czy nawiążą równą walkę z rynkiem?
Spis treści
Rynek bezprzewodowych słuchawek otwartych nie jest specjalnie duży, ale nie tak dawno odbyła się premiera kolejnego modelu. Zapraszam na test Motorola moto buds loop, czyli modelu, który nie idzie w najwyższą półkę cenową w swojej kategorii — da sobie radę z konkurencją?
Przynajmniej w standardowej edycji, którą przyszło mi testować. Omawiane słuchawki bezprzewodowe to koszt 499 złotych, czyli obecnie 50 złotych mniej, niżeli główny konkurent w postaci soundcore AeroClip.
Sam jestem ciekaw, jak wyjdzie ten model z tego starcia.
Sprzęt do testów dostarczyła firma Motorola, za co serdecznie dziękujemy. Nie miało to jednak wpływu na ocenę testowanego urządzenia.
Jeżeli chodzi o opakowanie, w jakim przychodzą do nas testowane słuchawki, to mamy do czynienia z prostym designem. Znajdziemy jakieś podstawowe informacje, ale oczywiście najważniejsze jest to, co w jego wnętrzu, dlatego zapraszam na krótki unboxing.
W pudełku otrzymujemy jedynie słuchawki oraz instrukcję obsługi. Nie ma co liczyć na przewód, czy jakieś nakładki. Cóż tu rzec — biednie.
Skoro nie akcesoria, to może kwestia wykonania pozytywnie przywita nas w tych słuchawkach? Jak najbardziej, zacznijmy więc od kwestii materiałów. Mamy tutaj tworzywa sztuczne, a także nieco gumy. Ta druga jest widoczna i odczuwalna w łączeniu, które znajduje się w słuchawkach. Samo w sobie etui zawiera tylko różnego rodzaju plastiki, które dają dobre wrażenia w kontekście jakościowym.
Całość jest matowo wykończona, to też nie zbiera tak łatwo odcisków palców. Działanie zawiasu i spasowanie wieczka należy ocenić także bardzo pozytywnie, bo całość działa płynnie i nie czuć żadnych większych luzów. Wnętrze jest już częściowo wykończone „na błysk”. Przechodząc płynnie do słuchawek, podobnie — spasowanie na wysokim poziomie, nie czuć żadnych ostrych krawędzi, jest zwyczajnie tak dobrze, że nie ma się do czego przyczepić. Może łączenie stabilizatora i „głośnika” mogłoby być nieco bardziej elastyczne.
To zależy — jak w sumie zawsze, ale tutaj nieco też od tego, czy rozmawiamy o bardzo krótkich sesjach, średnich, czy tych długich. W przypadku dwóch pierwszych nie odczuwałem negatywnych skutków użytkowania omawianych słuchawek, natomiast przy tych długich sesjach, było je już czuć w uszach. Co ciekawe jednak niekoniecznie w trakcie użytkowania, a w trakcie wyjmowania ich z uszu. Potrafiły zwyczajnie zostawić lekki dyskomfort po sobie.
No i zakładanie jest… dosyć ciężkie, głównie z uwagi na zbyt sztywne łączenie stabilizatora i słuchawki. Zdejmowanie z kolei jest bardzo proste, ale to jak w większości tego typu słuchawek. Całościowo oferują dobry poziom komfortu, można nazwać je wygodnymi słuchawkami, aczkolwiek mają swoje małe minusy. Jednym z nich może być dla niektórych osób…
Nie mamy tutaj paneli dotykowych — więc jak się nimi steruje, zapytacie? A no za pomocą przycisków, które umieszczono na stabilizatorach. Są to zwyczajne, mechaniczne przyciski, które generalnie działają w porządku i rozumiem, gdyby były dodatkiem, jednak brakuje tutaj, chociażby panelu, który rozpoznawałby „sus”, by dostosować poziom głośności słuchawek. Co jednak oferuje na start ustawione sterowanie?
Jak już zauważyliście, można dostosować niezależnie od siebie prawą i lewą słuchawkę — i to jest fajne rozwiązanie. Czy jest wystarczająco obszerne sterowania na start? W zasadzie obejmuje wszystko, co omawiane słuchawki mają do zaoferowania w tym zakresie. Nie mamy tutaj trybu transparentnego, czy ANC, więc odchodzą owe funkcje ze sterowania. Jest jak najbardziej dobrze, chociaż jak już wyżej wspominałem, chyba panele dotykowe byłyby lepszym rozwiązaniem.
No i najważniejsza część testu przed nami, czyli jakość dźwięku najnowszego produktu audio tego legendarnego producenta. Przede wszystkim trzeba jednak pamiętać, że odnosić będę się tutaj głównie do innych słuchawek otwartych, bo porównywanie ich nawet do słuchawek dousznych, nie ma większego sensu — te drugie zwykle zaoferują m.in. lepszy bas. No ale nie przedłużając, przejdźmy przez te podkategorie.
Jest, ale jest raczej płaski, niespecjalnie dynamiczny i brakuje mu głębi — aczkolwiek nie tylko jemu. Nie jest też specjalnie mocny, ale jest ciepły i „ciemny”. Te cechy towarzyszą jednak także po części innym pasmom, więc lećmy do kolejnego, jakim jest…
Niestety, jest nieco wycofana, a przez to ciepła i ciemna, jednak nadal jest w stanie zaoferować całkiem dużą ilość szczegółów w słuchanym utworze.
Jest to specyficzne połączenie cech, tym bardziej właśnie dla tego dużego i często najważniejszego pasma w słuchawkach.
Tutaj już wracamy na tory dobrego zbilansowania brzmienia konkretnych rodzajów dźwięków. Nie jest specjalnie kąśliwy, ale nadal potrafi być odpowiednio kontrastowy, a do tego oferuje czystość brzmienia. Jest zwyczajnie w porządku.
Do dyspozycji mamy oczywiście tryb podstawowy, ale prócz niego jest jeszcze wokal, basy oraz czysty wysoki ton. Z tych dodatkowych, to raczej jedynym użytecznym zdaje się być wokal, który dobrze spełnia swoje zadanie w utworach, gdzie jest on bardzo istotny. Jest jeszcze oczywiście opcja manualnego manipulowania EQ, ale to już bardzo subiektywny obszar.
To jest jeden z plusów słuchawek Motorola moto buds loop — szczegółowa i raczej obszerna scena, mniej więcej jednakowo w każdym kierunku.
Przydaje się to zwłaszcza w grach, gdzie pozycjonowanie jest kluczem do osiągnięcia przewagi nad przeciwnikiem.
W testowanym modelu nie doświadczycie na tyle odczuwalnego opóźnienia, by miało wpływ na — przykładowo — rozgrywkę, także w tych szybszych grach.
Przejdźmy w takim razie jeszcze do jakości nagrywanego audio — w końcu po coś mamy te mikrofony na pokładzie. Zacznijmy od próbki w cichym otoczeniu, tradycyjnym dla moich testów:
Teraz posłuchajmy tej z głośnego otoczenia:
Cóż można w takim razie powiedzieć o testowanych słuchawkach w tej kwestii? Wypadają raczej kiepsko, tak w cichym otoczeniu, jak i w głośnym. Redukcja szumów oraz innych niepożądanych zjawisk — jak pogłos — nie działa poprawnie. W stosunku do soundcore AeroClip jest zwyczajnie przeciętnie.
To nadal prosta, acz całkiem ładnie zmodyfikowana aplikacja. Przeszła bowiem lekkie, graficzne odświeżenie, które może się podobać. Czy wpływa jednak pozytywnie na czytelność? Nie, ale także jej nie psuje względem tego, jak wyglądała wcześniej. Ma do zaoferowania — w przypadku tego modelu — wszystko, czego można by chcieć.
Dostosowanie sterowania, manipulowanie brzmieniem za pomocą equalizera, możliwość włączenia podwójnej łączności, no i oczywiście aktualizacje oprogramowania słuchawek. Można także dodać obecność trybu gry, czy „dzwonienie” słuchawkami, kiedy nie możemy ich znaleźć.
Przynajmniej według zapewnień producenta. W końcu 8 godzin na pojedynczym ładowaniu oraz dodatkowe 29 godzin przy skorzystaniu z etui robi wrażenie, ale jaka jest prawda? Zdecydowanie testowany model nie ma się czego wstydzić pod tym kątem, chociaż producent nieco zbyt optymistycznie podszedł do podania oczekiwanych czasów działania.
Jeżeli by korzystać z 50% głośności, to prawdopodobnie dałoby się ją osiągnąć, ale trzymając się powyżej 70% – to jesteśmy w stanie dobić do 6 godzin na pojedynczym ładowaniu, czyli 75% tego, co miały oferować według specyfikacji. Nie jest źle, ale brakuje do tych zapewnień.
Dotarliśmy do podsumowania testu Motorola moto buds loop, czyli omawianego modelu słuchawek otwartych. Wrażenia? Cóż, nie są to jednoznacznie złe słuchawki, bo — moim zdaniem — oferują raczej lepsze brzmienie względem przykładowo Nothing Ear (open). Do soundcore AeroClip brakuje im jednak sporo, także w całokształcie. 499 złotych — tyle trzeba za nie zapłacić. Przyjrzyjmy się w takim razie jeszcze raz plusom oraz minusom tej konstrukcji.
Na początek można tutaj wymienić wysoką jakość wykonania całości. Nie można się w tym zakresie przyczepić do tych słuchawek. Oferują także sensowny komfort użytkowania, czy dobrze przemyślane sterowanie. Brzmieniowo pochwalić można średnicę, czy odpowiednio zbalansowany sopran, a equalizer pomoże Wam w dostosowaniu grania omawianych słuchawek do Waszych preferencji.
Na pochwałę zasługuje także obszerna i szczegółowa scena, którą „wytwarzają” owe słuchawki, czy brak problemów z opóźnieniami. Na koniec można wymienić aplikację, która jest schludnie i funkcjonalnie dobrze wykonana.
W takiej cenie przydałoby się zaimplementować lepsze kodeki audio, jak aptX, LHDC, czy LDAC, a tego tutaj nie ma. W pudełku także braki, bo nie znalazło się miejsce dla, chociażby przewodu ładującego. Brzmieniowo czuć ciepłą barwę, a bas nie zachwyci swoją jakością. Jako ostatni przytyk – mikrofony, zwyczajnie sobie nie radzą.
Cya!
|
ZALETY
|
WADY
|
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Nothing w końcu ujawnił datę startu aktualizacji. System Nothing OS 4.0 oparty na stabilnym Androidzie…
Sieć Play wprowadziła nową promocję Black Week. Tym razem nie dotyczy ona telefonów komórkowych czy…
Wszystko wskazuje na to, że OnePlus 15 nie jest tak doskonały, jak się spodziewano, a…
Amazfit wprowadza nową, mniejszą wersję modelu Amazfit T-Rex 3 Pro. Zmniejszyła się średnica ekranu względem…
Samsung Galaxy S25 Edge to bezapelacyjna ciekawostka producenta z bieżącego roku. Podczas premiery flagowiec kosztował…
Werewolf: The Apocalypse - Heart of the Forest to polska hybryda przygodówki i RPG, osadzona…