HUAWEI FreeBuds 6 / fot. Paweł Gajkowski, gsmManiaK.pl
Huawei zaskakuje! HUAWEI FreeBuds 6 łączą wygodę otwartych słuchawek z zaskakująco dobrym dźwiękiem dzięki podwójnym przetwornikom i ANC. Czy to koniec kompromisów? Sprawdziłem, jak wypadają w codziennym użytkowaniu. Promocyjna cena na start i Loss Care to dodatkowe plusy. Czy warto je kupić? Przekonaj się w teście HUAWEI FreeBuds 6.
Spis treści
Huawei znów próbuje namieszać na rynku audio i robi to z pomysłem. Huawei FreeBuds 6 to pierwsze w historii marki otwarte słuchawki douszne z podwójnym układem przetworników, które mają zaoferować coś więcej niż tylko wygodę użytkowania. Ale czy rzeczywiście udało się tu połączyć swobodę noszenia z pełnoprawnym brzmieniem? I jak w codziennym użytkowaniu wypadają słuchawki, które z założenia nie odcinają nas od świata?
Na papierze wszystko wygląda imponująco: technologia eliminująca hałas nawet do 95 dB, współpraca z iOS, Androidem i Windowsem, a do tego możliwość jednoczesnego połączenia z dwoma urządzeniami. Producent zapowiada także do 6 godzin odtwarzania na jednym ładowaniu i wyjątkową jakość rozmów – nawet w zatłoczonym autobusie czy hałaśliwej kawiarni. Ale czy to tylko marketingowy żargon, czy może realne atuty, które da się usłyszeć na własne uszy?
Muszę przyznać, że FreeBuds 6 wzbudziły moją ciekawość jeszcze zanim trafiły do testów. Otwarte konstrukcje zawsze były dla mnie kompromisem – czymś między wygodą a przeciętnym brzmieniem. Czy Huawei uda się przełamać ten schemat? Czy rzeczywiście można pogodzić swobodę noszenia z solidnym basem i szczegółowym dźwiękiem? To właśnie zamierzam sprawdzić w tej recenzji.
HUAWEI FreeBuds 6 debiutują na polskim rynku z przyzwoicie skrojoną ceną – 699 zł w regularnej sprzedaży, ale jak to bywa przy premierach, producent przygotował promocję dla najbardziej zdecydowanych. Od 15 maja do 22 czerwca 2025 r. można je dorwać za 599 zł, co w mojej opinii czyni tę propozycję znacznie bardziej atrakcyjną. Zwłaszcza że mówimy o konstrukcji z podwójnym przetwornikiem, nowoczesnym ANC i designie, który już na pierwszy rzut oka nie próbuje kopiować konkurencji.
Ciekawym dodatkiem jest także usługa HUAWEI Loss Care – rozwiązanie, które osobiście uważam za strzał w dziesiątkę. Zagubiłeś jedną słuchawkę? W ciągu roku od zakupu możesz ją dokupić z 50% zniżką. Brzmi uczciwie, zwłaszcza że takie sytuacje zdarzają się częściej, niż byśmy chcieli. Tym bardziej że konstrukcja FreeBuds 6 – choć ergonomiczna – to jednak nadal otwarte TWS-y, które łatwiej zgubić niż klasyczne słuchawki dokanałowe.
Na pierwszy rzut oka HUAWEI FreeBuds 6 mogą wyglądać znajomo – i rzeczywiście, w sylwetce tych słuchawek da się dostrzec sporo wspólnego z poprzednią generacją. Ale wystarczy je założyć, by od razu poczuć różnicę. Nowa odsłona jest o 9% lżejsza i aż o 12% smuklejsza. To nie są cyfry z materiału reklamowego – to realne odczucie na uchu. I jeśli ktoś uważa, że kilka procent różnicy nie robi znaczenia, to warto założyć FreeBuds 6 na godzinę lub dwie. Zdziwicie się, jak dobrze leżą.
Najważniejsze, że Huawei nie zrezygnował z tego, co działało – ergonomiczny kształt pozostał bez zmian. Słuchawka nie tylko wypełnia wnętrze ucha, ale także subtelnie opiera się o jego zewnętrzną część. Dzięki temu trzyma się bardzo stabilnie – lepiej niż większość słuchawek dousznych, choć nie aż tak pewnie jak modele dokanałowe. Czy to wada? Nie dla mnie. Wręcz przeciwnie – doceniam ten balans między komfortem a trzymaniem się ucha.
Ciekawym dodatkiem są silikonowe nakładki, które producent dorzuca w dwóch rozmiarach. To prosty, a przy tym naprawdę praktyczny patent. Dzięki nim można jeszcze lepiej dopasować słuchawki do swojego ucha. Co więcej – takie nakładki minimalnie poprawiają uszczelnienie, więc dźwięki otoczenia są mniej natarczywe. Dla konstrukcji otwartej to duży plus. I powiem szczerze – to pierwsze tego typu słuchawki, które naprawdę mi „leżą”.
Nie da się ukryć – HUAWEI FreeBuds 6 nie są stworzone z myślą o bieganiu czy intensywnym treningu. To nie jest ten segment. Do aktywności fizycznych producent ma przecież FreeClip i FreeArc, które testowałem wcześniej. Tutaj chodzi o coś innego – o codzienną wygodę, styl i komfort użytkowania w miejskim rytmie. Do tramwaju, na spacer, do pracy – właśnie tam FreeBuds 6 czują się najlepiej.
Słuchawki dostępne są w trzech kolorach: klasycznej bieli, stylowym czarnym (lekko wpadającym w szarość, jak we FreeBuds Pro 3) i oryginalnym fiolecie. Każdy z nich ma swój urok, ale to właśnie ten ostatni najbardziej przykuwa uwagę. Dobrze, że Huawei nie zamknął się tylko na klasykę – wybór to zawsze atut.
Do tego dochodzi sterowanie dotykowe na zewnętrznej stronie – wygodne, szybkie, intuicyjne. Obsługa muzyki, połączeń, asystenta – wszystko działa tak, jak trzeba. I chociaż to nie jest żadne rewolucyjne rozwiązanie, to w tej klasie cenowej miło widzieć coś więcej niż tylko podstawy. FreeBuds 6 mają też certyfikat IP54 – niby drobiazg, ale cieszy, że Huawei zadbał o odporność na kurz i zachlapania. W końcu życie codzienne nie zna litości dla słuchawek.
Etui? Bardzo kompaktowe, w formie eleganckiego „jajka”. W dłoni leży świetnie, zmieści się w każdej kieszeni, a do tego przyciąga wzrok. Na froncie znajdziemy diodę LED oraz logo marki, na spodzie – port USB-C. Etui nie ma przycisku parowania, nie wspiera Google Fast Pair, ale… to nie jest dla mnie duży minus. Po prostu otwieram pokrywkę i już jestem połączony. Prosto i skutecznie.
Sterowanie w HUAWEI FreeBuds 6 jest po prostu świetne. Producent wziął to, co najlepsze z poprzednich generacji i zaimplementował w słuchawkach z otwartą konstrukcją, które – nie ukrywajmy – do tej pory miały spore ograniczenia pod względem kontroli. Tutaj gesty są precyzyjne, responsywne i, co najważniejsze, bardzo intuicyjne. Wystarczy podwójne stuknięcie, by zatrzymać muzykę, trzy – by przeskoczyć do kolejnego utworu, a pojedyncze zostało pominięte, aby uniknąć przypadkowych akcji. Tyle wystarczy, by nie wyciągać telefonu z kieszeni.
Nie zabrakło także sterowania głośnością – przeciągnięcie palcem wzdłuż pałąka w górę lub w dół działa zaskakująco skutecznie, nawet gdy mamy wilgotne dłonie. A jeśli chodzi o przełączanie trybów – dłuższe przytrzymanie pozwala aktywować aktywną redukcją hałasu. I choć same FreeBuds 6 to konstrukcja open-fit, to trzeba przyznać, że Huawei naprawdę dobrze ogarnął temat pasywnego i aktywnego zarządzania dźwiękiem otoczenia.
Warto dodać, że każda komenda jest potwierdzana sygnałem dźwiękowym, a niektóre – jak przełączenie trybu – także krótkim komunikatem głosowym. To drobiazg, ale robi różnicę. Przynajmniej wiem, czy rzeczywiście przełączyłem się na redukcje szumów, czy po prostu nacisnąłem słuchawkę za krótko. Pełnej konfiguracji gestów można dokonać w aplikacji Huawei Sound.
Po stronie łączności HUAWEI FreeBuds 6 wypadają zaskakująco mocno, nawet jak na słuchawki z otwartą konstrukcją. Mamy tutaj Bluetooth 5.2, a do tego pełne wsparcie nie tylko dla popularnych kodeków SBC i AAC, ale także dla LDAC oraz autorskiego L2HC (2.3 Mbps). Ten ostatni, co warto zaznaczyć, zarezerwowany jest wyłącznie dla urządzeń marki Huawei – i to właśnie tam wyciąga maksimum ze swojego potencjału. LDAC? Owszem, również jest na pokładzie, choć – jak to zwykle bywa – użytkownicy iPhone’ów muszą obejść się smakiem, ale winy za to nie ponosi Huawei, tylko zamknięta architektura Apple.
HUAWEI FreeBuds 6 to pierwsze na świecie słuchawki z otwartą konstrukcją, które oferują aktywną redukcję szumów wspieraną przez aż trzy mikrofony i czujnik VPU. Brzmi jak przełom? Bo nim jest. Owszem, samo pasywne tłumienie tutaj praktycznie nie występuje – w końcu to open-fit, a nie dokanałówki. Ale włączam ANC i… znikają rozmowy z sąsiedniego stolika w kawiarni czy szum wentylacji w biurze. Jak na taką konstrukcję, efekt jest zaskakująco skuteczny – i to poziom, który jeszcze do niedawna był po prostu nieosiągalny.
Warto jednak zaznaczyć, że przy aktywnej redukcji pojawia się delikatny, ciągły szum. Nie nazwałbym tego wadą – to typowe zjawisko dla technologii ANC, nawet w modelach klasy premium. W codziennym użytkowaniu praktycznie się o tym zapomina, ale jeśli ktoś lubi absolutną ciszę, może to wychwycić. Dla mnie – człowieka, który testował już dziesiątki słuchawek – nie jest to nic, co przeszkadzałoby w słuchaniu muzyki czy podcastów.
Na jeszcze większe uznanie zasługuje jakość rozmów. Winda, przystanek autobusowy, kawiarniany zgiełk – testowałem te słuchawki w najtrudniejszych warunkach. I za każdym razem moi rozmówcy słyszeli mnie wyraźnie. To zasługa nie tylko zestawu mikrofonów, ale też przetwornika VPU, który wychwytuje drgania kości szczęki i zamienia je w czysty głos. Działa to zaskakująco skutecznie i pozwala prowadzić rozmowy tam, gdzie inne słuchawki się poddają.
Nie ma tu trybu transparentnego – i szczerze mówiąc, nie jest potrzebny. Wyłączasz ANC i wpuszczasz dźwięki otoczenia w sposób zupełnie naturalny. Ta lekkość, ta elastyczność w działaniu… właśnie za to polubiłem HUAWEI FreeBuds 6. I choć to pierwsza generacja takiego rozwiązania, czuję, że konkurencja będzie miała sporo do nadrobienia.
W świecie słuchawek TWS czas pracy to temat rzeka – często deklaracje producentów mają niewiele wspólnego z rzeczywistością. Ale HUAWEI FreeBuds 6 pozytywnie mnie zaskoczyły. Przy wyłączonym ANC grają nawet do 6 godzin na jednym ładowaniu – i ten wynik rzeczywiście udało mi się osiągnąć podczas spokojnych sesji słuchania. Z włączoną redukcją szumów czas skraca się do 4,5 godziny, co i tak jest więcej niż się spodziewałem po tak lekkiej konstrukcji open-fit.
Do rozmów głosowych? W trybie bez ANC wyciągają około 3 godziny, z aktywną redukcją możecie liczyć na jakieś 150 minut. Nie jest to rekord, ale realnie wystarczające, by ogarnąć dłuższe spotkanie online, kilka telefonów w ciągu dnia i nadal mieć trochę zapasu. Etui z kolei robi świetną robotę – doładowuje słuchawki do pełna wielokrotnie i pozwala uzyskać do 36 godzin odtwarzania muzyki bez ANC lub 27 godzin z aktywną redukcją. To wynik, przy którym spokojnie można zapomnieć o ładowarce na kilka dni.
Szybkie ładowanie? Właśnie tu FreeBuds 6 robią prawdziwe show. 5 minut w etui wystarcza na nawet 2,5 godziny słuchania muzyki – świetna sprawa, jeśli jesteś w biegu i nie masz czasu na dłuższe czekanie. Pełne naładowanie słuchawek w etui trwa tylko około 25 minut, a całego zestawu – mniej więcej 45 minut przewodowo lub 180 minut bezprzewodowo. Dla mnie to bardzo dobry balans między wygodą a elastycznością – szczególnie jeśli często podróżujesz albo pracujesz w ruchu.
Przez ostatnie dni ładowałem je może dwa razy, mimo że korzystałem z nich regularnie. I to właśnie w tym miejscu widać, że HUAWEI dobrze odrobiło lekcje – nie tylko w kwestii redukcji szumów, ale i żywotności baterii. FreeBuds 6 nie krzyczą „naładuj mnie” po każdym spacerze, a to już samo w sobie robi różnicę.
HUAWEI FreeBuds 6 to słuchawki, które dają sporo z siebie – ale dopiero po sparowaniu z aplikacją HUAWEI Sound odkrywają pełen potencjał. Właśnie tam zaczyna się prawdziwa zabawa – od ANC, przez korekcję dźwięku, aż po pełną personalizację gestów. I choć aplikacja wygląda niepozornie, jest nie tylko dodatkiem, ale wręcz centrum dowodzenia tymi słuchawkami.
Na starcie warto zaznaczyć, że apka dostępna jest zarówno na Androida, jak i iOS Bardzo cenię możliwość zarządzania połączeniami z wieloma urządzeniami. Używam FreeBuds 6 na zmianę z laptopem i telefonem – przełączenie zajmuje dosłownie chwilę. W aplikacji wybieram, z czym chcę się łączyć i gotowe. To jedna z tych drobnych rzeczy, które realnie ułatwiają życie, zwłaszcza jeśli działasz w trybie mobilnego multitaskingu.
Kolejna rzecz, której się nie spodziewałem, to korektor graficzny. Do dyspozycji mam kilka gotowych presetów – od basowego kopa po czyste wokale – ale mogę też dopasować brzmienie ręcznie. I wiecie co? Naprawdę to działa. Zmiany są odczuwalne i pozwalają wycisnąć ze słuchawek jeszcze więcej. HUAWEI ewidentnie nie traktuje swoich aplikacji po macoszemu – tu wszystko gra tak, jak trzeba.
A jeśli zgubiłeś jedną słuchawkę – spokojnie. Funkcja odnajdywania działa zaskakująco skutecznie, choć tylko przy otwartym etui. Słuchawka zaczyna wtedy grać muzyczkę, która pomaga ją namierzyć, nawet gdy zsunie się między poduszki kanapy. Mała rzecz, a jakże przydatna – i kolejny powód, by trzymać HUAWEI Sound zawsze pod ręką.
Nieczęsto się zdarza, by słuchawki douszne potrafiły zaskoczyć czymś więcej niż kolejną wersją ANC czy lepszą baterią. Ale w przypadku HUAWEI FreeBuds 6 to właśnie jakość dźwięku robi największe wrażenie. I nie mam tu na myśli tylko „lepszego audio niż poprzednio” – tu mówimy o zupełnie nowym podejściu do konstrukcji akustycznej. Dwudrożny system przetworników w otwartej konstrukcji? Brzmi nieprawdopodobnie, ale działa. I to jak!
W każdej słuchawce znalazło się miejsce na dwa niezależne przetworniki: dynamiczny super-magnetyczny o średnicy 11 mm oraz mikroplanarny odpowiedzialny za górne pasmo. Ta konfiguracja sprawia, że basy są wyczuwalne fizycznie, ale bez efektu przytłoczenia. Dobrze zrealizowany beat w muzyce klubowej potrafi porządnie uderzyć, ale jednocześnie nie przykrywa wokali czy gitarowych riffów. To bas, który nie tylko się słyszy – on się dzieje.
Szczególne wrażenie robi mikroplanarna jednostka wysokotonowa. Dzięki niej wysokie rejestry są niezwykle szczegółowe, a przy tym zaskakująco naturalne – bez przesadnej ostrości czy szklistości. Przyznam szczerze, że nie spodziewałem się takiej precyzji w otwartej konstrukcji. Nawet przy wyższych poziomach głośności soprany nie zaczynają „kąsać”, co bywało problemem w innych słuchawkach, z których korzystałem na co dzień.
Środek pasma – czyli wokale, smyczki, fortepian – to kolejna mocna strona FreeBuds 6. Głosy są bliskie, brzmią naturalnie i mają odpowiednią masę. Nie są wypychane do przodu na siłę, ale też nie giną gdzieś w tle. Niezależnie od tego, czy słucham solowego wokalu w utworach jazzowych, czy bardziej złożonych miksów popowych – mam wrażenie, że producent naprawdę przyłożył się do zbalansowania pasma.
Co ciekawe, HUAWEI zdecydował się na implementację technologii Halbach w module planarnym, co przekłada się na szybką odpowiedź transjentową i lepszą separację instrumentów. To właśnie dzięki temu dźwięk jest tak dobrze uporządkowany – nawet przy dużej liczbie dźwięków na raz nie robi się chaosu. Rozwarstwienie jest zaskakujące, jak na tak kompaktową formę.
Do tego dochodzi obsługa kodeka LDAC, co przy dobrym źródle pozwala usłyszeć jeszcze więcej. Przesiadka z AAC na LDAC to jak odpięcie smyczy – nagle zyskujemy przestrzeń, głębię i lepszy wgląd w szczegóły. Oczywiście trzeba mieć odpowiednie źródło i warunki, ale gdy te są spełnione, różnica jest więcej niż symboliczna.
Z całym tym zestawem, HUAWEI FreeBuds 6 stają się słuchawkami nie tylko do miasta, ale i do bardziej krytycznego słuchania. Może nie zastąpią pełnowymiarowych nauszników w studio, ale na pewno zbliżają się do granicy, której wcześniej nie przekraczały żadne otwarte dokanałówki w tym przedziale cenowym. I robią to bez wysiłku.
Muszę przyznać, że HUAWEI FreeBuds 6 zrobiły na mnie spore wrażenie. Wchodząc na rynek z otwartą konstrukcją i podwójnym przetwornikiem, od razu ustawiły poprzeczkę wysoko. Czy spełniły moje oczekiwania, a przede wszystkim – czy przełamały moje dotychczasowe sceptyczne podejście do otwartych słuchawek? Zdecydowanie tak! To nie są już kompromisy między wygodą a jakością dźwięku. Huawei udowodnił, że można połączyć swobodę noszenia z zaskakująco pełnym i szczegółowym brzmieniem. Dodajmy do tego skuteczne ANC, które w otwartej konstrukcji jest nie lada wyczynem, długi czas pracy na baterii i przemyślaną aplikację – mamy przepis na słuchawki, które realnie mogą namieszać na rynku. Czy to początek nowej ery dla otwartych słuchawek? Mam taką nadzieję!
<strongPromocyjna cena na start i usługa Loss Care to kolejne argumenty przemawiające za FreeBuds 6</strong. Kto z nas nigdy nie zgubił słuchawki? Możliwość dokupienia jednej ze zniżką to strzał w dziesiątkę. Lekkość i ergonomiczny kształt sprawiają, że zapominamy o nich w uchu. Silikonowe nakładki to niby drobiazg, a jednak znacząco poprawiają komfort i minimalnie uszczelniają dźwięk.
Jednak to jakość dźwięku w HUAWEI FreeBuds 6 skradła moje serce. Dwudrożny system przetworników w otwartej konstrukcji to prawdziwa innowacja. Separacja instrumentów, głębia basu, czystość wysokich tonów – to wszystko jest na poziomie, którego nie spodziewałem się po tego typu słuchawkach. Obsługa LDAC to wisienka na torcie dla miłośników dobrego brzmienia. Czy to oznacza, że FreeBuds 6 mogą konkurować z zamkniętymi słuchawkami wyższej klasy? Może jeszcze nie w każdym aspekcie, ale z pewnością zacierają tę granicę i oferują zupełnie nowe doświadczenie słuchania. A aktywne tłumienie hałasu działa zaskakująco dobrze, biorąc pod uwagę otwartą konstrukcję. Szum ANC jest minimalny i w codziennym użytkowaniu praktycznie niezauważalny.
Podsumowując moje doświadczenia z HUAWEI FreeBuds 6, muszę stwierdzić, że Huawei po raz kolejny udowodnił, że potrafi tworzyć innowacyjne i dopracowane produkty audio. Te słuchawki to nie tylko kolejny gadżet – to przemyślane urządzenie, które łączy wygodę użytkowania z wysoką jakością dźwięku i skuteczną redukcją szumów. Czy to najlepsze otwarte słuchawki na rynku? Zdecydowanie jedne z najlepszych, a być może nawet lider w swojej kategorii. Jeśli cenisz sobie komfort, nie chcesz być odcięty od świata, a jednocześnie oczekujesz solidnego brzmienia, to HUAWEI FreeBuds 6 są warte Twojej uwagi.
ZALETY
|
WADY
|
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Któż nie chciałby kupić świetnego flagowca w świetnej promocji? Nie znam takiej osoby, dlatego przedstawiam…
Honor 200 Pro kupisz teraz w niewiarygodnie niskiej cenie 1500 złotych. Jest to bezpalacyjnie najlepszy…
Nie każdy RTS musi kosztować krocie, czego idealnym przykładem jest ta oferta. Northard – czyli…
Dzięki tej promocji zaoszczędzisz dużo gotówki. Okazyjnej ceny doczekał się OnePlus Nord CE 4 Lite.…
10 odcinek to mały jubileusz, a ManiaK Tygodnia kolejny raz pozwoli Ci nadrobić wszystkie newsy…
Ten RPG zadebiutował pod koniec zeszłego miesiąca. Od tamtej pory Clair Obscur: Expedition 33 zyskało…