Samsung Galaxy Tab S10 FE i Galaxy Tab S10+ FE / fot. Paweł Gajkowski, gsmManiaK.pl
Samsung Galaxy Tab S10 FE i Galaxy S10+ FE łączą rozwiązania premium z rozsądnymi kompromisami. Sprawdzam, czy w tej cenie faktycznie warto je kupić. Zapraszam do testu i porównania tanich flagowców Samsunga w sekcji tabletów.
Spis treści
Samsung od lat konsekwentnie rozwija swoją ofertę, próbując zaoferować coś dla każdego – od topowej serii Galaxy Tab S Ultra, aż po modele z dopiskiem „FE”, czyli Fan Edition. I choć przez wiele lat „FE” kojarzyło się bardziej ze smartfonami, to linia tabletów także doczekała się solidnego rozwinięcia. W moje ręce trafiły właśnie najnowsze modele Samsung Galaxy Tab S10 FE i Samsung Galaxy Tab S10+ FE, które mają ambicje, by powalczyć nie tylko z konkurencją, ale i z… własnymi, starszymi braćmi.
Od początku miałem wobec tych modeli spore oczekiwania. Samsung umiejętnie balansuje pomiędzy segmentami, próbując przemycić niektóre rozwiązania z najwyższej półki do tańszych urządzeń. Ale czy to wystarczy? Bo umówmy się – klienci stali się bardziej wymagający. Dla wielu tablet ma dziś być przedłużeniem komputera albo mobilnym studiem kreatywnym. Dlatego z jednej strony rozumiem decyzje, by postawić na ekran LCD i procesor Exynos zamiast topowych rozwiązań. Z drugiej – zastanawiam się, czy kompromisy są wystarczająco dobrze przemyślane, by realnie nie przeszkadzały w codziennym użytkowaniu.
Testując oba modele – i to nie na sucho, ale w realnych scenariuszach: pisząc teksty, szkicując, przeglądając sieć czy oglądając filmy – starałem się wyłapać nie tylko to, co działa, ale też gdzie czają się drobne niedociągnięcia. S Pen w zestawie? Super. Wodoodporność i tryb DeX? Duży plus. Ale nie wszystko da się obronić entuzjazmem. Czasem miałem wrażenie, że Tab S10 FE zbliża się bardzo niebezpiecznie do granicy, za którą już można mówić o zbyt dużych cięciach. A mimo to… wciąż było coś
, co kazało mi po nie sięgać częściej niż po droższe urządzenia.
Jeśli chodzi o ceny, Galaxy Tab S10 FE startuje od 2399 zł, a za większy model Galaxy Tab S10+ FE trzeba zapłacić minimum 3499 zł. Testowałem najmocniejsze warianty – 12 GB RAM i 256 GB pamięci, które kosztują odpowiednio 2799 zł i 3499 zł. To już poziom, na którym konkurencja nie śpi, więc tym bardziej warto przyjrzeć się bliżej, co dokładnie Samsung proponuje w zamian.
Kiedy pierwszy raz wziąłem do ręki Galaxy Tab S10 FE i jego większego brata S10+ FE, poczułem coś znajomego i zarazem świeżego. Samsung, mimo że oferuje tutaj urządzenia z linii Fan Edition, zdecydowanie nie potraktował tematu po macoszemu. Obudowa wykonana z metalu sprawia bardzo solidne wrażenie, a przy tym prezentuje się stylowo i nowocześnie – jakby z jednej bryły wycięta.
Oba modele wpisują się w charakterystyczny dla Galaxy Tab minimalizm, który moim zdaniem broni się lepiej niż niektóre przekombinowane projekty konkurencji. Smukła aluminiowa konstrukcja o grubości zaledwie 6 mm wygląda świetnie, ale też dobrze leży w dłoni – przynajmniej w przypadku mniejszego modelu. Wersja 10,9-calowa jest poręczna, lekka, idealna na kanapę czy do czytania e-booków. Z kolei 13,1-calowy S10+ FE to już inna historia – jego format wymusza raczej korzystanie z dwóch rąk albo postawienie go na stole. To bardziej domowy tablet, ale i taki ma swoje miejsce na rynku.
Samsung postawił na proporcje 16:10, co dla wielu będzie strzałem w dziesiątkę – szczególnie, jeśli tablet ma służyć głównie do multimediów. Oglądanie filmów na pełnym ekranie robi wrażenie, bo obraz wypełnia niemal całą powierzchnię. Ale trzeba uczciwie powiedzieć – gdy trzymamy urządzenie pionowo, np. czytając artykuły lub dokumenty, to ten format może być mniej wygodny niż klasyczne 3:2. Czy to wada? Zależy od tego, jak korzystamy z tabletu na co dzień. Ja to zauważyłem już po kilku godzinach użytkowania.
Świetnym posunięciem jest obecność certyfikatu IP68. W tabletach tej klasy to wciąż rzadkość, a daje ogromny komfort psychiczny. Można spokojnie używać go w kuchni, ogrodzie czy nawet w pobliżu wody bez obawy, że przypadkowe zachlapanie zakończy jego żywot. To drobny detal, ale właśnie takie detale sprawiają, że człowiek chętniej sięga po dane urządzenie – bo wie, że może na nim polegać.
Zdecydowanie bardziej klasycznym elementem konstrukcyjnym jest czytnik linii papilarnych w przycisku zasilania. Działa bardzo dobrze, szybko i bezbłędnie, choć osobiście w tabletach wolę skanery w ekranie lub zaawansowane rozpoznawanie twarzy – są po prostu wygodniejsze, szczególnie gdy tablet leży na biurku. Ale rozumiem decyzję Samsunga – to kompromis między funkcjonalnością a kosztem. I trzeba uczciwie przyznać, że dla większości użytkowników to rozwiązanie będzie w zupełności wystarczające.
No i jeszcze jedna rzecz, która zasługuje na uwagę – możliwość podłączenia dedykowanej klawiatury. To niby detal, ale jeśli ktoś, tak jak ja, lubi pracować w podróży lub szybko odpisać na e-mail, to taka opcja może całkowicie zmienić sposób korzystania z tabletu. Szkoda tylko, że klawiatura to wydatek, który może nadszarpnąć budżet – ale czy dobry design i funkcjonalność nie mają właśnie swojej ceny?
Od lat przyzwyczajeni jesteśmy, że flagowe tablety Samsunga oferują genialne panele AMOLED – żywe kolory, perfekcyjną czerń i wysoki kontrast. Wersje FE idą nieco inną drogą, stawiając na dobrej klasy ekrany LCD. I tu z miejsca pojawia się pytanie: czy to zauważalny krok wstecz? Na pierwszy rzut oka – może i tak. Ale po kilku dniach użytkowania widzę to zupełnie inaczej. To nie są przypadkowe panele, tylko przemyślane ekrany, które dla zdecydowanej większości użytkowników okażą się wystarczająco dobre.
W modelu Galaxy Tab S10 FE znajdziemy 10,9-calowy ekran o rozdzielczości 1440 x 2304 pikseli, a w wersji S10+ FE – imponujący, 13,1-calowy panel o rozdzielczości 1800 x 2880 pikseli. Oba działają w proporcjach 16:10.
Jakość obrazu pozytywnie mnie zaskoczyła. Kolory są przyjemnie nasycone, a kąty widzenia szerokie, co w przypadku LCD nie zawsze jest takie oczywiste. Nie brakuje naturalności barw, a biel nie wpada w nieprzyjemne odcienie, co często zdarza się w tańszych panelach. Jasność na poziomie 700–800 nitów wystarcza do komfortowej pracy w domu czy biurze, ale przy pełnym słońcu trzeba już walczyć z refleksami. Szkoda, że Samsung nie dorzucił tu matowej powłoki – to byłby ogromny plus.
Brak głębokiej czerni typowej dla AMOLED-ów czuć zwłaszcza nocą – gdy na ekranie dominują ciemne tła, LCD nie daje tej samej głębi, tej magii. Ale jeśli nie jesteś osobą, która na co dzień pracuje z grafiką lub nie przesiadasz się z Galaxy Tab S9 Ultra, to różnica nie będzie aż tak odczuwalna. Dla wielu użytkowników będzie to po prostu bardzo dobry ekran – i nic więcej nie trzeba.
Nie sposób pominąć płynności działania. 90 Hz w obu modelach sprawia, że przewijanie stron, animacje i ogólna responsywność są na wysokim poziomie. Czy brakuje tu 120 Hz? Może odrobinę, ale trzeba być naprawdę wyczulonym, by zauważyć różnicę w codziennym użytkowaniu. Na co dzień i tak bardziej liczy się spójność działania całego systemu, a tu jest naprawdę dobrze.
I jest jeszcze S Pen dołączony w zestawie i gotowy do działania od razu po wyjęciu z pudełka. Choć nie mamy tu rysika z funkcjami Bluetooth czy gestami Air Actions znanymi z wyższych modeli, to możliwości jego wykorzystania są ogromne. Pisanie, szkicowanie, zaznaczanie fragmentów tekstu – wszystko działa płynnie i precyzyjnie. W tej cenie to naprawdę duży atut i – moim zdaniem – jedna z najważniejszych zalet serii FE.
Samsung Galaxy Tab S10 FE i S10+ FE nie zawodzą pod względem komunikacji – mamy tutaj Wi-Fi w standardzie 6E, co w praktyce oznacza szybsze i bardziej stabilne połączenia. Bluetooth 5.3 działa bez zarzutu – niezależnie, czy podpinam słuchawki, czy zewnętrzny głośnik. Co ciekawe, w wersji S10 FE znajdziemy nawet opcję z modemem 5G. W dobie pracy hybrydowej i życia w biegu to świetna sprawa – tablet staje się mobilnym centrum dowodzenia. Trochę żałuję tylko braku klasycznego jacka 3,5 mm, bo wielu użytkowników wciąż korzysta z przewodowych słuchawek.
Co z dźwiękiem? Samsung pozostał przy rozwiązaniu z poprzedniej generacji. Głośniki w obu modelach są w konfiguracji stereo i wypadają naprawdę przyzwoite – grają czysto, głośno i tylko brakuje im bardziej słyszalnych niskich tonów. Niemniej nie moge stwierdzić, że producent potraktował ten aspekt po macoszemu, choć różnica w odsłuchu jest wyraźna w odniesieniu do Galaxy Tab S10, czy też Galaxy Tab S10+. Nie musiałem jednak sięgać po słuchawki, oglądając film czy odtwarzając playlistę w tle podczas pracy. Co ważne, dźwięk nie traci jakości nawet przy wyższej głośności – nie ma trzeszczenia, nie ma przesterów. Jak na klasę średnią – jest naprawdę dobrze.
Aparaty w tabletach to temat, który budzi skrajne emocje. Jedni z nich korzystają często, inni – prawie wcale. Ja należę do tej drugiej grupy, ale muszę uczciwie przyznać, że zarówno Galaxy Tab S10 FE, jak i jego większy brat, mają przyzwoite moduły foto. Tylna kamera 13 MP nadaje się idealnie do skanowania dokumentów czy robienia szybkich zdjęć w biurze. Jasne, że to nie poziom flagowca z serii Galaxy S, ale do zastosowań tabletowych – w zupełności wystarcza.
Przedni aparat natomiast zasługuje na wyróżnienie. 12-megapikselowa kamera umieszczona na dłuższej krawędzi tabletu to strzał w dziesiątkę. Obraz jest szeroki, wyraźny i wystarczająco jasny, nawet jeśli światło nie dopisuje. Czy brakuje tu autofokusu? Może trochę, ale nie jest to rzecz, która realnie przeszkadza w codziennych rozmowach. Dzięki takiemu podejściu seria Galaxy Tab S10 FE to świetne narzędzie nie tylko do pracy, ale i nauki zdalnej.
Jeśli chodzi o wideo, oba aparaty potrafią nagrywać w 4K przy 30 klatkach na sekundę. To miły dodatek, który może się przydać – na przykład podczas nagrywania prezentacji czy wideo do social mediów. Nie jest to może poziom smartfonów z górnej półki, ale efekty są wystarczające, by nie czuć się rozczarowanym. Obraz jest stabilny, dobrze nasycony i – przy dobrym świetle – naprawdę wygląda nieźle.
Jeśli miałbym wskazać jedną cechę, która naprawdę wyróżnia Galaxy Tab S10 FE i S10+ FE na tle konkurencji, to byłaby nią bateria. Samsung zrobił krok w stronę prawdziwej mobilności. I choć pojemność nie uległa zmianie względem poprzedników – 8000 mAh w S10 FE i 10090 mAh w większym modelu – w dalszym ciągu mamy do czynienia z wartościami wystarczającymi.
Podczas testów wielokrotnie łapałem się na tym, że zupełnie zapominałem o ładowarce. Oglądanie filmów, wideokonferencje, czytanie PDF-ów, korzystanie z przeglądarki – wszystko to przez wiele godzin, a wskaźnik baterii nie spadał w dramatycznym tempie. Samsung chwali się nawet do 21 godzin odtwarzania wideo i wbrew pozorom, te liczby nie są przesadzone. Porównując to do droższych modeli z serii Tab S10, które oferują do 16 godzin, widzimy, że w modelach FE postawiono mocno na optymalizację zużycia energii.
Sercem tego sukcesu wydaje się być procesor Exynos 1580 – jednostka, która może nie ściga się na benchmarkowe rekordy, ale okazuje się zaskakująco oszczędna w codziennym użytkowaniu. Do tego dochodzi dobrze zoptymalizowane oprogramowanie One UI, które nie tylko dba o płynność działania, ale i o rozsądne zarządzanie energią. W trybie czuwania tablety praktycznie nie zużywają baterii – zostawiałem je na noc bez ładowania i różnica na wskaźniku naładowania była niemal niezauważalna.
Ładowanie również nie rozczarowuje – przynajmniej technicznie. Oba modele wspierają szybkie ładowanie 45W, co pozwala napełnić baterię od zera do pełna w około 90 minut. To dobry wynik, szczególnie przy tak dużych ogniwach. Oczywiście Samsung nie dołącza ładowarki do zestawu, co zresztą nie wynika już tylko z jego fanaberii, a unijnej dyrektywy. A zatem chcąc ładować się z pełną mocą trzeba liczyć się z dodatkowymi kosztami.
Nie będę ukrywał – osobiście bardzo cenię urządzenia, które nie zmuszają mnie do codziennego ładowania. Galaxy Tab S10 FE i jego większy brat dają mi ten komfort, a to w mojej ocenie ogromny atut. I nie chodzi tu tylko o oglądanie Netflixa w łóżku. Mówię o sprzęcie, który sprawdzi się w podróży, na uczelni, w pracy – wszędzie tam, gdzie dostęp do gniazdka bywa niekiedy luksusem.
Przechodząc do kwestii wydajności, tablety Galaxy Tab S10 FE i S10+ FE są napędzane przez układ SoC Samsung Exynos 1580. Jest to układ, który znamy już ze smartfonów ze średniej półki, i jego obecność w tabletach z linii FE sugeruje, że Samsung celuje w dobrą, ale nie flagową wydajność. Jak ten sprawdza się w praktyce na dużych ekranach?
W codziennym użytkowaniu, takim jak przeglądanie stron internetowych, korzystanie z mediów społecznościowych, oglądanie filmów w wysokiej rozdzielczości czy praca z dokumentami, Exynos 1580 radzi sobie w większości przypadków sprawnie. System Android z nakładką One UI 7 działa płynnie, a podstawowe aplikacje uruchamiają się bez większych opóźnień. Nawigacja po interfejsie jest przyjemna, zwłaszcza dzięki odświeżaniu 90 Hz.
Jednak kiedy zaczynamy intensywniej korzystać z tabletu, na przykład otwierając wiele aplikacji jednocześnie w trybie podzielonego ekranu, pracując nad bardziej złożonymi projektami graficznymi czy edytując wideo, możemy zauważyć, że tablet zaczyna łapać zadyszkę. Animacje mogą stać się mniej płynne, a czas ładowania aplikacji może się wydłużyć. To wyraźny sygnał, że Exynos 1580 nie jest demonem prędkości i ma swoje ograniczenia, zwłaszcza w porównaniu do Snapdragon 8 Elite czy Mediatek Dimensity 9300+ znanych z flagowych tabletów z Androidem, które oferują znacznie wyższą moc obliczeniową.
Modele FE są dostępne w konfiguracjach z 8 GB lub 12 GB pamięci operacyjnej (RAM) oraz 128 GB lub 256 GB pamięci wewnętrznej na dane. Większa ilość pamięci RAM z pewnością pomagą w wielozadaniowości, pozwalając na płynniejsze przełączanie się między otwartymi aplikacjami. Pamięć na dane, nawet w wariancie 128 GB, jest dla wielu osób wystarczająca na początek, a możliwość rozszerzenia jej za pomocą karty microSD (do 2 TB) to ogromny plus, który pozwala zapomnieć o problemach z brakiem miejsca na pliki, filmy czy gry.
Jeśli chodzi o temperaturę, podczas normalnego użytkowania tablety pozostają chłodne. Przy dłuższym, intensywnym obciążeniu, na przykład podczas grania w wymagające gry, obudowa może stać się zauważalnie cieplejsza, zwłaszcza w okolicy umiejscowienia układu SoC. Nie jest to jednak poziom nagrzewania, który byłby niekomfortowy czy zagrażałby stabilności działania. Procesor może wykazywać pewne zjawisko throttlingu (spadku wydajności w celu obniżenia temperatury) podczas długotrwałego obciążenia, co jest typowe dla układów mobilnych, ale w przypadku Exynosa 1580 nie jest ono na tyle agresywne, aby znacząco wpływać na wrażenia z użytkowania w typowych scenariuszach.
Wydajność w grach jest zadowalająca dla mniej wymagających tytułów. Popularne gry mobilne, które nie stawiają bardzo wysokich wymagań graficznych, działają płynnie i przyjemnie. W przypadku bardziej zaawansowanych gier, konieczne może być obniżenie ustawień graficznych, aby uzyskać stabilną liczbę klatek na sekundę. Nie jest to tablet stworzony dla hardcorowych graczy, ale do okazjonalnego grania w zupełności wystarczy.
Tablety pracują pod kontrolą najnowszej wersji systemu Android z nakładką One UI 7 od Samsunga. Interfejs jest intuicyjny i dobrze przystosowany do pracy na dużym ekranie. Samsung dodał wiele funkcji ułatwiających wielozadaniowość, takich jak tryb podzielonego ekranu czy okna pływające, które pozwalają na jednoczesne korzystanie z kilku aplikacji. Samsung DeX, czyli tryb desktopowy dostępny na obu urządzeniach, pozwala przełączyć się w bardziej „komputerowy” sposób pracy bez konieczności dokupywania klawiatury z etui. Wystarczy jedno dotknięcie, by ekran tabletu zamienił się w interfejs przypominający Windowsa, a ekranowa klawiatura daje radę w podstawowych zadaniach. Ale jeśli tylko podłączysz myszkę i fizyczną klawiaturę, wrażenie pracy na klasycznym laptopie robi się naprawdę realne.
Dodatkowo, preinstalowane aplikacje takie jak LumaFusion (do edycji wideo – jest płatny), Clip Studio Paint (do rysowania i komiksów) czy Goodnotes (do notowania) od razu dają spore możliwości kreatywne i produktywnościowe, co jest miłym dodatkiem dołączonym do oprogramowania systemowego. Podstawowe funkcje Galaxy AI, takie jak możliwość zaznaczania obiektów w celu wyszukania informacji o nich w Google, czy pomoc w notowaniu, również wzbogacają doświadczenie użytkownika, choć nie są tak rozbudowane jak we flagowych smartfonach czy tabletach Samsunga.
Co zasługuje na szczególne podkreślenie, to długoterminowe wsparcie. Samsung obiecuje aż 7 lat aktualizacji bezpieczeństwa i 7 dużych aktualizacji systemu Android dla modeli FE. To fantastyczna wiadomość, która gwarantuje, że tablet będzie otrzymywał najnowsze funkcje i zabezpieczenia przez bardzo długi czas, znacząco wydłużając jego żywotność i wartość. To coś, czego brakuje wielu tabletom z Androidem w tym segmencie cenowym i co stanowi mocny argument za wyborem tabletów Samsunga.
Po trzech tygodniach intensywnego korzystania z Galaxy Tab S10 FE i Galaxy Tab S10+ FE, doszedłem do kilku wniosków, które mogą pomóc Ci w podjęciu decyzji. Te tablety to nie jest próba stworzenia flagowca na siłę – to dobrze przemyślane urządzenia klasy średniej, które celują w użytkownika szukającego solidnego, wielozadaniowego sprzętu do codziennych zadań. Samsung nie udaje, że to topowy sprzęt, ale zaskakująco dużo potrafi z tej średniej półki wyciągnąć. I właśnie to czyni je warte uwagi.
Tryb Samsung DeX pozwala przełączyć się na desktopowy interfejs, a to otwiera zupełnie nowe możliwości. Nie trzeba nawet kupować dodatkowego etui z klawiaturą – wystarczy podłączyć myszkę i klawiaturę Bluetooth. I nagle jesteśmy w zupełnie innym świecie niż typowe tablety do przeglądania internetu. To właśnie dzięki takim funkcjom modele FE zyskują charakter urządzeń użytkowych, a nie tylko rozrywkowych.
Ale nie oszukujmy się – jeśli liczysz na maksymalną wydajność w grach, czy montaż 4K na pełnej linii czasu w LumaFusion, Exynos 1580 może nie podołać. Również ekran, choć duży i jasny, nie ma tej głębi i nasycenia co panele AMOLED. Brakuje też powłoki antyrefleksyjnej, co może dać się we znaki w pełnym słońcu. Mimo to, do codziennego użytku – od streamingu, przez naukę, aż po pracę z dokumentami – nie odczułem większych braków. I to jest kluczowe: nie chodzi o to, żeby tablet był idealny, tylko żeby był wystarczająco dobry do tego, czego potrzebuję.
W tej klasie cenowej konkurencja jest ostra – można rozważać np. starsze flagowce innych marek. Ale Samsung robi coś, czego nie robi prawie nikt inny: oferuje siedem lat wsparcia oprogramowania. I to nie jest tylko obietnica, to polityka, którą firma już wdraża w praktyce. Dla wielu osób to może być argument, który przeważy szalę. Bo ostatecznie, co nam po super sprzęcie, jeśli za dwa lata zostanie bez aktualizacji i przestanie działać z nowymi aplikacjami?
Nie twierdzę, że Galaxy Tab S10 FE i S10+ FE to tablety idealne. Ale są zaskakująco dobrze skrojone pod potrzeby przeciętnego użytkownika – i tego nie mówię lekko. Jeśli szukasz czegoś, co poradzi sobie z codziennymi zadaniami, dobrze gra, dobrze wygląda, wspiera rysik i będzie aktualizowane latami, to naprawdę trudno znaleźć coś bardziej kompletnego w tej cenie. Ja zostawiam oba modele na swojej liście sprzętów, które warto polecić.
ZALETY
|
WADY
|
Na stronie mogą występować linki afiliacyjne lub reklamowe.
Samsung Galaxy S25 Edge debiutuje 13 maja, a jego cena w Europie jest dość kuriozalna.…
Huawei szykuje się do premiery nowych flagowych, a także bardziej przystępnych cenowo smartwatchy – każdy…
iPhone 17 ma być ostatnim, który zostanie zaprezentowany we wrześniu. Apple ma zmienić cykl wydawniczy…
Najlepszy remake z 2023 roku kupicie teraz w promocji do końca przyszłego tygodnia. Dead Space…
Użytkownicy BLIK jak najszybciej powinni nadrobić tę lekturę. Twórcy popularnej usługi zdecydowali się na wydanie…
Jaki uchwyt samochodowy marki Xblitz warto dzisiaj kupić? Sprawdzam wybrane modele i szukam najciekawszej propozycji…