>
Kategorie: Gry i aplikacje Longform Newsy

Ten RTS garściami czerpie z legendarnego Command and Conquer. Sprawdziłem Tempest Rising

Ten RTS to bez wątpienia miły hołd dla legendarnego Command and Conquer. Mimo kilku wad tytuł zbiera bardzo pozytywne opinie od graczy. Postanowiłem, że sam sprawdzę, jaki naprawdę jest Tempest Rising. Oto moje wnioski.

Command and Conquer to bez wątpienia jedna z najlepszych serii RTS, jaka kiedykolwiek ujrzała światło dzienne. Mam do niej wyjątkowy sentyment ze względu na to, że wychowałem się na wszystkich częściach związanych bezpośrednio z sagą Tyberium. Nawet nie zdajecie sobie sprawy, jak bardzo ucieszyłem się, gdy zapowiedziany został Tempest Rising – gra, która w głównym założeniu miała mocno inspirować się legendarną i tak uwielbianą przeze mnie serią.

Kilka miesięcy temu po raz pierwszy miałem okazję zaznajomić się z Tempestem w ramach wersji demonstracyjnej. Wówczas udostępnione zostały łącznie cztery misje – po dwie na frakcję. Rozgrywka i idące za nimi mechaniki, w tym również działania jednostek były łudząco podobne do Command and Conquer. Inspiracja lała się strumieniami, mimo to wchłonąłem zalążek kampanii, kończąc go z pewnym niedosytem. To właśnie wtedy obiecałem sobie, że zakupię Temepsta w dzień premiery i sprawdzę, co dokładnie ma do zaoferowania. Czy to tylko tania podróbka kultowego RTS-a? A może kryje się za tym coś jeszcze?

Kampania – historia dwóch frakcji, które biją się o surowiec

Fot. Slipgate Ironworks

Akcji gry osadzona jest w alternatywnej wersji historii, która rozgrywa się po globalnej wojnie nuklearnej. W wyniku konfliktu część Ziemi została skażona promieniowaniem. Z kolei w tych zniszczonych regionach pojawiła się tajemnicza roślina nazywana przez mieszkańców Tempestem. Niedługo po jej pojawieniu się każdy zaczął wykorzystywać ją jako nowe, znacznie wydajniejsze źródło energii.

Dwie frakcje – Global Defense Force (GDF) oraz Tempest Dynasty – w trakcie kampanii fabularnej rywalizują o kontrolę nad tym cennym zasobem. GDF, reprezentująca zachodnie rządy, z jednej strony dąży do utrzymania pokoju, a z drugiej widzi w tajemniczej roślinie jedynie zasób. Dynastia Tempestu, składa się z kolei z państw Europy Wschodniej i Azji, postrzegając nowy surowiec jako swoje dziedzictwo.

Fot. Slipgate Ironworks

W czasie pisania tej opinii kampania została już przeze mnie skończona – składa się ona łącznie z 22 misji, po 11 na każdą z frakcji. Gracze podobnie, jak w serii Command and Conquer wcielają się w dowódcę, który wraz z wygranymi bitwami zyskuje przychylność szefostwa. Widać, że twórcy zdawali sobie sprawę, że kampania odgrywa w tego typu grach dużą rolę, gdyż postarali się o cutscenki oraz odprawy wraz z możliwością zadawania pytań pobocznych – rozwijających wiedzę graczy o nowe informacje o świecie.

Choć to wszystko na pierwszy rzut oka prezentuje się naprawdę nieźle, tak ostatecznie wątek fabularny wcale nie powala. Dialogi w wielu przypadkach są słabe i przewidywalne. Zdarza się, że postaci mówią rzeczy, których nie powinny – za bardzo zdradzają swoje plany, poglądy, momentami wyrażając się w sztuczny sposób. Słuchając ich miałem czasem wrażenie, że jestem świadkiem bardzo pospolitego konfliktu.

Z początku miałem nadzieję, że te braki uzupełnione zostaną przez zadania. Z bólem serca muszę przyznać, że nie do końca tak się stało. Każda z misji powtarza utarte już przez wszystkich schematy. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nawet nie próbują one w jakiś sposób eksperymentować z treścią. Wszystkie ostatecznie skupiają się na zniszczeniu bazy przeciwnika, na utrzymaniu pozycji przez określony czas lub przejęciu jakiegoś budynku. Koniec końców odbija się to mocno na odbiorze i emocjach, które towarzyszą Wam podczas całej rozgrywki.

Dla lepszego zobrazowania przytoczę przykład Command and Conquer. Tam misje były zaprojektowane w taki sposób, że gracz zastanawiał się, co będzie dalej. Cutscenki budowały napięcie, punkty zwrotne rzeczywiście, w jakiś sposób zaskakiwały i zmuszały (przynajmniej na początku) do jakichś przemyśleń. W przypadku Tempest Rising pokuszono się o zbyt wiele znanych już wątków. Brakowało pewnego planu i pojedynczych haczyków, które wciąż wzmagałyby w grających niedosyt. Nie piszę o tym z łatwością, gdyż uważam, że świat wykreowany przez twórców miał większy potencjał i można było wykrzesać z niego o wiele więcej. Zwłaszcza że sama rozgrywka, choć niepozbawiona wad, sprawiała mi dużą przyjemność.

A skoro już o wilku mowa… jak wygląda rozgrywka w Tempest Rising?

Fot. Slipgate Ironworks

Także i na tym szczeblu nie ma wielkich zaskoczeń. Rozgrywka skupia się na klasycznych rozwiązaniach znanych już z innych strategii czasu rzeczywistego. Gracze w większości przypadków rozpoczynają misje z mobilnym centrum dowodzenia. Rozbudowują infrastrukturę, budując rafinerie, elektrownie, fabryki oraz struktury defensywne wokół bazy.

W międzyczasie należy też zadbać o stworzenie armii – to czy pokusicie się o piechotę, lekkie czy ciężkie pojazdy, a może lotnictwo zależy tylko i wyłącznie od Was. W kampanii są dwie frakcje, aczkolwiek w trybie multiplayer znajdziecie trzy. Każda z nich posiada własne jednostki, struktury i technologie. Ostatecznie problem jest jednak taki, że tej różnicy między ugrupowaniami wcale nie czuć. Działają one na podobnej zasadzie.

Druga sprawa jest taka, że większość z tych jednostek wydaje się mało przydatna. Sam przeszedłem grę, korzystając z dość ograniczonej liczby sił, bo przeszkody napotykane w trakcie misji nie wymagały ode mnie adaptacji. Kolejnym problemem była niemal zerowa ekspozycja nowych sił – dla przykładu na pewnym etapie rozgrywki otrzymujecie lotnisko, aczkolwiek podczas misji jest ono Wam praktycznie niepotrzebne. Mam wrażenie, że w wielu RTS-ach jednostki, które były dopiero co wprowadzane, zawsze odgrywały dużą rolę podczas misji ekspozycyjnych, głównie po to, aby gracz zrozumiał ich sposób działania.

Mimo tych wszystkich niuansów rozwój bazy, zarządzanie zasobami, ochrona newralgicznych punktów na mapie i ekspansja to rzeczy, które bardzo mnie w tej grze cieszyły. Ba! Wywołały one u mnie nostalgię, przypominając o starych dobrych czasach. Nawet przez chwilę nie miałem problemu w zrozumieniu zasad gry. Walki z przeciwnikami były dynamiczne i niezwykle satysfakcjonujące, zwłaszcza kiedy tworzyłem prawdziwe armie z krwi i kości liczące w sobie wiele jednostek. W porównaniu do klasycznego Command and Conquer – Tempest Rising oferuje ograniczoną liczbę sił, jakie gracze mogą stworzyć. Każda jednostka ma wagę 1 lub 2 punktów – maksymalnie można obsadzić ich 200, następnie produkcja zostaje zablokowana do czasu przerzedzenia sił.

Fot. Slipgate Ironworks

Warto też wspomnieć o dość dziwnej AI i mocno nierównych misjach. Wielokrotnie dotknęło mnie to, że przez 5-10 minut byłem non stop atakowany przez oponenta – w powietrzu czuć było ciągłą presję, konieczne było odpowiednie planowanie ruchów mojej armii, przy jednoczesnym pamiętaniu o ochronie bazy. Nie zrozumcie mnie źle – uważam to za plus. Problem polegał na tym, że nagle, bez żadnego powodu ataki ustawały i tym samym poziom trudności drastycznie spadał.

Z pozornego underdoga stawałem się katem dla przeciwnika. W tym momencie chciałbym też napisać o bugujących się jednostkach gracza – minimum kilka razy spotkała mnie sytuacja, gdzie jednostki zatrzymywały się na moście, między murami, bądź budynkami – wówczas bez celu krążyły z punktu A do B i gdyby nie moja ingerencja zapewne robiłyby to do końca misji.

Na sam koniec tego segmentu wspomnę o dwóch pomniejszych rzeczach, które również zwróciły moją uwagę podczas ogrywania Tempest Rising. Pierwsza z nich dotyczy odblokowywania nowych jednostek – jak w wielu grach wszystko skupia się wokół danego budynku, tak w Tempeście dodatkowo wynika ono z dokonania ulepszenia w wybudowanej strukturze. Ikony tych “badań” zostały rozmieszczone w dziwnym, mało intuicyjnym miejscu. To samo zresztą tyczy się umiejętności specjalnych jednostek – przez ich ułożenie bardzo rzadko z nich korzystałem.

Drugą sprawą jest drzewko badawcze, do którego gracze mają dostęp przed rozpoczęciem każdej z misji – wykonując główne, jak i poboczne cele otrzymuje się specjalną walutę, która następnie służy do obsadzania specjalnego drzewka. Choć sam pomysł z początku mi się podobał, tak uważam, że ostatecznie miał nijaki wpływ na samą rozgrywkę – korzyści idące za każdym z ulepszeń były w moim odczuciu znikome.

Moje przemyślenia

Fot. Slipgate Ironworks

Ostatecznie Tempest Rising to udana strategia czasu rzeczywistego, która nawet nie kryła się z głęboką inspiracją popularnymi niegdyś tytułami. Historia nie powala, a projekt misji nie jest przełomowy – mimo to rozgrywka sprawiła mi nie lada przyjemność. Jeśli kiedykolwiek chcieliście zobaczyć, jak mogłoby wyglądać nowe Command and Conquer, a przy okazji tęsknicie za starymi dobrymi RTS-ami, to Tempest powinien spełnić Wasze wymagania.

Skłamałbym, gdybym nie napisał, że Tempest Rising nie ożywił moich nadziei względem powrotu Command and Conquer. Po tych kilkunastu godzinach miłej mimo wszystko rozgrywki cały czas przed oczami widziałem wspomnianą serię stworzoną przez Westwood studio. Czasem uciekałem myślami, rozmyślając nad potencjalnym wskrzeszeniem jednej z moich ulubionych marek. Za powrót tych wspaniałych uczuć jestem Tempestowi naprawdę wdzięczny. Niemniej w moich oczach wciąż jest to klon legendy. Tytuł, który postanowił grzać się w słabnącym już blasku chwały prawdziwego giganta.

Patrząc na wszystkie za i przeciw, biorąc pod uwagę mocną inspirację serią Command and Conquer – moim zdaniem Tempest Rising zasługuje na ocenę 6,5 na 10.

Piotr Kaniewski

Najnowsze artykuły

  • Newsy
  • OnePlus
  • Telefony

OnePlus oficjalnie potwierdza, że ich najlepszy telefon w historii nigdy nie trafi do Polski

To już ostateczne i oficjalne - OnePlus 13T nie trafi do sprzedaży w Polsce. Poza…

30 kwietnia 2025
  • Newsy

Sprawdź, jak wypada RTX 5060 w laptopach. Czy warto będzie kupić nowy sprzęt z kartą Nvidii?

Nowy układ graficzny Nvidia RTX 5060 dla laptopów pojawił się w bazie Geekbench. GPU w…

30 kwietnia 2025
  • Newsy
  • Sony
  • Telefony

Następca średniaka Sony z rewelacyjną baterią pojawi się później. Warto czekać, bo Xperia 10 VII zaoferuje wyczekiwaną zmianę

Po zapowiedzi flagowca Sony Xperia 1 VII, fani oczekiwali kilku słów na temat Sony Xperia…

30 kwietnia 2025
  • Apple
  • Newsy
  • Telefony

iPhone 17 Pro rezygnuje z tej jednej rzeczy, za którą kochałem Samsunga Galaxy S24 Ultra

iPhone 17 Pro miał oferować warstwę antyrefleksyjną podobną do tej z Galaxy Ultra. Nowy przeciek…

30 kwietnia 2025
  • Newsy
  • Pojazdy elektryczne
  • Xiaomi

Ten Xiaomi kosztuje połowę ceny Tesli Model Y, masakruje ją zasięgiem i jest dużo ładniejszy

Xiaomi YU7 zdradził wszystkie szczegóły specyfikacji przed premierą. Jest ładny, ma potężny zasięg i będzie…

30 kwietnia 2025
  • Promocje

Jaki telefon kupić do 2000 złotych? Powiem Ci szczerze – poza tą promocją niczego innego bym dzisiaj nie rozważył

POCO F7 Pro to jeden z najbardziej opłacalnych smartfonów nawet bez żadnej obniżki. W promocji…

30 kwietnia 2025