Sony Xperia Pro-I to niesamowity flagowiec o kosmicznej cenie w Polsce. Przez tydzień sprawdzałem, kto powinien w ogóle myśleć o jego zakupie. Czy jest warto 8399 złotych?
Miałem przyjemność spędzić tydzień z Sony Xperia Pro-I. To smartfon jedyny w swoim rodzaju i imponujące osiągnięcie w dziedzinie mobilnej fotografii. Sony pokazuje, że potrafi zrobić najlepszego fotosmartfona. Jednocześnie telefon kosztuje w Polsce 8399 złotych. Najdroższy flagowiec w historii Sony i jeden z najdroższych modeli w historii. Sprawdziłem, co takiego ma w sobie.
Sony Xperia Pro-I jest kosmicznie dobrze zrobiona
W ostatnich tygodniach korzystałem z Oppo Find N i Huawei P50 Pocket, czyli z jednych z najdroższych telefonów na rynku. To jednak modele ze składanym ekranem, ale i tak byłem pod wrażeniem ich wykonania. Muszę przyznać, że Sony Xperia Pro-I nie ma się czego wstydzić na ich tle. Tylny panel to szkło Gorilla Glass 6. Gdyby z odległości pół metra ktoś powiedział mi, że jest metalowy, to bym uwierzył. I to wielki komplement dla modelu Sony.
W porównaniu do tyłu front jest dość standardowy. Standardowy – jak na Sony. Mamy więc ekran o przekątnej 6.5 cala, rozdzielczości 1644 na 3840 pikseli i proporcjach 21:9. Zabawne, ale przez ten tydzień przyzwyczaiłem się do nich i są naprawdę wygodne. Jasne – dosięgnięcie kciukiem do elementów interfejsu na górze jest niemożliwe, ale Sony Xperia Pro-I idealnie leży w dłoni.
Po części odpowiadają za to krawędzie boczne. Są płaskie, ale nie na modłę Apple. Sony zrobiło wszystko, by ich flagowca trzymało się pewnie. I to jest duża zaleta w 2022 roku. Na bocznej ramce znajdzie ponadprogramową liczbę przycisków. Oprócz głośności i zasilania mamy jeszcze spust migawki oraz przycisk do otwierania trybu wideo. To niesamowicie wygodne i chciałbym, żeby więcej telefonów przywróciło fizyczne przyciski do obsługi aparatu.
Główną gwiazdą jest oczywiście aparat. Jest centralnie umieszczony, ale pomimo ogromnej matrycy wcale nie wystaje mocno ponad obudowę. Obiektywy są cztery. Główna matryca ma 12 MP i OIS, do tego pojawia się 12 MP teleobiektyw z OIS, 12 MP szeroki kąt oraz sensor ToF.
Aparat w Sony Xperia Pro-I jest inny, niż wszystkie
Sony twierdzi, że Xperia Pro-I to pierwszy smartfon na rynku z 1-calowym sensorem i detekcją fazy. Taką samą matrycę ma jeszcze Sharp Aqous R6, ale ten jest niedostępny w Polsce. Być może nie ma też detekcji fazy, znalazłem sprzeczne informacje na ten temat. Wyjaśnijmy sobie również niejasność. Xperia Pro-I wcale nie używa całego tego wielkiego sensora, a tylko jego środek.
Jest jeszcze aplikacja, w której odnajdzie się tylko ktoś obeznany z aparatami. Serio – to najbardziej nieprzyjazny amatorowi aparat w smartfonie, jaki widziałem przez 5 lat ich testowania. Pod koniec testów mniej więcej ogarniałem, co służy do czego. I to nie jest zarzut, bo Sony Xperia Pro-I wcale nie jest przeznaczona dla amatora. Cena chyba mówi sama za siebie, prawda?
Jakie ma to przełożenie na jakość zdjęć? Z oczywistych względów nie miałem okazji sprawdzić możliwości aparatu w jasnym słońcu, ale robiłem, co mogłem. Mogę na pewno powiedzieć, że Sony Xperia Pro-I i jej główny aparat dorównują dowolnemu smartfonowi z najwyższej półki cenowej.
Efekty są – jakby to powiedzieć – ograniczne. Bliskie naturalnemu obrazowi. Samsung mocniej wygładzi tekstury i podbije kolory, iPhone zrobi podobne zdjęcie, a Google Pixel przesunie balans bieli w stronę niebieskiego. Xperia jest neutralna i to może się podobać.
Jeśli wiesz, jakie daje to benefity, to możesz zmieniać przesłonę z f/2.0 na f/4.0. Można się tym pobawić i czasami można uzyskać fajne efekty głębi. Takie samo rozwiązanie oferował kiedyś Samsung Galaxy S8. Przechodząc do szerokiego kąta – jest dobry, ale na pewno nie jest najlepszy na rynku. Widać trochę zniekształcenia na brzegach kadru.
Bardzo podobały mi się efekty osiągane przez teleobiektyw. Pomimo niezbyt imponującej rozdzielczości Sony Xperia Pro-I jest w stanie zrobić ładne zdjęcia w przybliżeniu. No dobra, ale przecież telefony za tysiaka też robią dobre zdjęcia w dzień. Co z bardziej wymagającymi scenariuszami?
Jak dobre są zdjęcia w nocy?
Dobre. Ale na pewno nie najlepsze, jakie widziałem w smartfonie. O ile ze statycznymi scenami Xperia radzi sobie doskonale, tak przy okazji obiektów w ruchu autofokus zawodzi. Szkoda, bo tak kolosalna matryca miała potencjał na całkowitą dominację nad konkurencją. Wydaje mi się, że zawodzi oprogramowanie. A to właśnie nim Xiaomi, Samsung i Apple rządzą dzisiaj na rynku fotosmartfonów.
Cała reszta to tylko dodatek do aparatu
No dobra, a jak Sony Xperia Pro-I sprawdza się jako flagowiec? Zasadniczo – tak samo, jak Sony Xperia 1 III. Jest piękna, wygodna, ma zjawiskowy ekran i dużo mocy. Przez tydzień telefon ani razu nie złapał zadyszki, miał za to tendencję do przegrzewania się podczas grania. Ten telefon po prostu nie jest w stanie utrzymać maksymalnej wydajności przez więcej, niż kilka minut.
Bateria? Jest po prostu okej, nic więcej. Ogniwo o pojemności 4500 mAh zwykle wystarczało mi od rana do wieczora. Gdy ze smartfona korzystałem więcej, zwłaszcza przy LTE, wieczorem energii po prostu brakowało. W zestawie znajdziesz 30 W ładowarkę, która na papierze jest szybsza, niż w rzeczywistości. Pełne naładowanie zajmuje jakieś 110 minut – zdecydowanie zbyt długo na 2022 rok.
Czy warto kupić Sony Xperia Pro-I?
Nie mam pojęcia. Na pewno na rynku jest grupa użytkowników, którzy będą w stanie zrobić z niej wartościowy dodatek do swojego rozbudowanego zestawu fotograficznego. Nigdy nie będzie to jednak wybór w kategorii „opłacalność”. Przykład? Za podobną kasę kupisz obie kamerę do vlogowania (na przykład Sony ZV-1 – w Polsce za 3499 złotych). Do tego kupisz flagowca za 5 tysięcy – żeby daleko nie szukać, na przykład Sony Xperia 1 III.
I będzie to zestaw, którym po prostu zrobisz lepsze zdjęcia, nagrasz lepsze wideo i dostaniesz niemal ten sam telefon. Zdecydowanie nie jest to smartfon dla przeciętnego użytkownika. Taki więcej uzyska z aparatu z iPhone’a, Samsunga, Xiaomi czy Huawei. Jestem pewien, że o to właśnie chodziło. O imponujący pokaz technologii dla niszy.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.