iPhone 11 Pro Max trafił już w nasze maniaKalne ręce. Sprawdzamy, czy to faktycznie smartfon wart kolosalnej kwoty, którą w Polsce żąda za niego Apple. Jest lepszy od Samsung Galaxy Note 10+ i Huawei P30 Pro?
Od wyjęcia z pudełka minęło kilkanaście godzin, iPhone 11 Pro Max znalazł się w moich rękach. Czas podzielić się pierwszymi wrażenia z użytkowania smartfona, którego wszyscy znienawidzili jeszcze przed premierą, a później i tak pobiegli do sklepów. Czy iPhone 11 Pro Max faktycznie jest „Pro”, a może to tylko zbyt droga zabawka za 5699 złotych?
Za wypożyczenie Apple iPhone 11 Pro Max na testy dziękujemy sklepowi x-kom.pl.
iPhone 11 Pro Max kupisz w x-kom.pl.
Nie ma lepiej wykonanego smartfona od iPhone 11 Pro Max
Jeśli wydajesz na smartfona kwotę, której ja nie wydałbym na laptopa – ponad 5000 złotych – to oczekujecie perfekcji. Nie jestem ani fanbojem Apple, ani hejterem Apple – to samo tyczy się Androida. Widać to zresztą po historii moich prywatnych modeli, przez którą przewinęły się modele oparte na obu systemach, w zasadzie z każdej półki cenowej. Tyle słowem wstępu, bo będę narzekał na Androida i wychwalał Apple.
Wyobraźcie sobie, że ostatnio noszę się z zamiarem zakupu nowego telefonu i ilość iPhone’ów, które brałem pod uwagę, wynosiła dokładnie 0. Wybrałem się do sklepu, by organoleptycznie stwierdzić jakość wykonania poszczególnych flagowców, gdybym przypadkiem chciał wydać wszystkie swoje pieniądze na takowego Oto wyniki – w Galaxy Note 10+ do szału doprowadzał mnie chyboczący się przycisk głośności. W Huawei P30 Pro był to minimalnie przesunięty notch (tak, jest niesymetryczny, czego 99% z Was nie zauważyła). Jeśli chodzi o resztę stawki, to jak zwykle padło na kiepskie wibracje.
Dlaczego o tym piszę? Bo w iPhonie 11 Pro Max absolutnie nie występują takie problemy. Wszystkie przyciski są osadzone tak pewnie, że ciężko byłoby ruszyć je dłutem. Notch jest olbrzymi, ale nareszcie skrywa FaceID, które rozpoznaje mnie zarówno w okularach, co bez nich – magia, poprzednie modele tego nie potrafiły.
Szkło na tylnym panelu jest pierwszym, z którego dane mi było korzystać, na którym pozostaje zerowa ilość odcisków palców. Zack z JerryRigEverything udowodnił, że nie jest łatwo je porysować, Apple osiągnęło perfekcję. Oraz grosteskę – wysepka aparatu. Na pewno zdarzyło Wam się już przeczytać, że iPhone 11 lepiej wygląda na żywo niż na zdjęciach. Absolutnie tak jest. Owszem, wystaje, co przestajemy zauważać, gapiąc się na oszronione szkło.
Bateria i wydajność są bajeczne
Teraz to już poleciałem, co? iPhone i dobra bateria, hehe. Co jeszcze, może szybko się ładuje? Cóż – tak oraz…tak. O 10 wskaźnik baterii pokazywałem 75 procent. Po konfiguracji, ściągnięciu aplikacji, pograniu przez godzinę w Pokemon Go, obrobiłem kilka zdjęć w mobilny Photoshopie i…o 16 miałem 66 procent. Ostatnim iPhone’m, z jakiego korzystałem, był X i tam było to nie do pomyślenia. Za pomocą dołączonej do zestawu ładowarki uzupełnisz energię od 0 do 50 procent w 30 minut. Huawei P30 Pro czy OnePlus 7 Pro zrobią to szybciej, ale na pewno nie ma powodów do narzekania.
Wydajność. iPhone 11 Pro Max ma 4 GB RAM i sprawia to, że…działa idealnie. Jedynymi smartfonami, w których widziałem szybsze działanie były OnePlus 7 Pro i Razer Phone 2 i w obu przypadkach była to zasługa wyższej częstotliwości odświeżania ekranu. Żaden inny Android nie zbliżył się do tego poziomu (dodam uczciwie, że nie widziałem ASUS ROG Phone 2 z ekranem 120 Hz). Mam tylko jedną uwagę.
Podczas eksportu obrobionych zdjęć iPhone złapał zadyszkę i w efekcie wyeksportował je w podobnym tempie, co Huawei P20. Sytuacja jednak nie powtarzała się za każdym razem (eksportowałem te same zdjęcia po tej samej obróbce), więc wydaje mi się, że może to być wina oprogramowania, a więc powinna zostać usunięta w najbliższej przyszłości. Warto jednak o niej wspomnieć.
Na koniec kilka słów o aparacie. Celowo nie publikuję jeszcze sampli, bo jest za wcześnie, żebym o czymkolwiek wyrokował. Moje pierwsze wrażenia są takie, że iPhone 11 Pro Max nie ma żadnych niedociągnięć względem liderów, czyli P30 Pro i Galaxy Note 10+, ale za to znacznie lepiej nagrywa wideo. Więcej o tym napiszę w finalnej wersji recenzji, którą opublikujemy jeszcze w tym miesiącu.
Ujmę to tak. Jeśli zastanawiasz się nad zakupem iPhone’a 11 Pro Max, to prawdopodobnie Cię na to stać. Nie ma co się zastanawiać – nie ma lepszego smartfona, dopóki nie potrzebujesz rysika. Koniec, kurtyna w dół.
Co chcielibyście wiedzieć na temat iPhone 11 Pro Max?
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.