Flagowy Huawei Mate 20 Pro wprowadził na rynek szybkie ładowanie o mocy aż 40 W, które potrafi w błyskawicznym tempie uzupełnić solidny akumulator smartfona. Istnieją jednak gorsze strony tej technologii, które po czasie odczuwają posiadacze Huawei Mate 20 Pro.
Jeżeli spytać, która mobilna technologia została pozostawiona najbardziej z tyłu, większość maniaKów mogłaby odpowiedzieć – baterie w smartfonach. I mieliby rację. Ogniwa litowo-jonowe często mają małą pojemność, są podatne na przegrzewanie oraz nierzadko odmawiają posłuszeństwa po dłuższym czasie użytkowania.
Z problemem małej pojemności akumulatorów producenci smartfonów próbują walczyć na wiele sposobów, ale jeszcze żadnemu z rozwiązań nie możemy przypisać łatki idealnego. Zamiast zwiększać pojemność baterii, twórcy starają się zrekompensować małe ogniwa szybkim ładowaniem, czyli technologią uzupełniania baterii wyższym napięciem i prądem.
Jeżeli dopuszczamy zwiększone napięcie lub prąd, proporcjonalnie rośnie także moc ładowarki, dlatego na rynku spotkamy akcesoria oferujące moc nawet powyżej 40 W. To bardzo dużo, zważywszy na to, iż kilka lat temu wiele telefonów było uzupełnianych zwykłymi ładowarkami 10 W.
Huawei Mate 20 Pro stał się jednym z pionierów techniki szybkiego ładowania, gdyż dołączona do jego pudełka ładowarka 40 W potrafi uzupełnić ogniwo o pojemności 4200 mAh w godzinę z kilkoma minutami. W codziennym życiu okazuje się to niezwykle przydatne, ale jak zauważyłem, ma swoje gorsze strony.
Ogniwo poddane szybszemu ładowaniu intensywnie się nagrzewa, co w dłuższej perspektywie przekłada się na skrócony czas pracy i przydatności do użytku. Huawei Mate 20 Pro użytkuję od samej premiery, a więc zeszłorocznego października, dlatego mogę o nim powiedzieć wszystko.
Niemal kompletny smartfon oferuje wiele energożernych technologii, jednak jak dotąd, na jednym ładowaniu radził sobie bardzo przyzwoicie. Problemy zauważyłem pod koniec czerwca, odkąd flagowiec zaczął działać krócej i częściej domagał się podłączenia do szybkiej ładowarki.
Dziwnym trafem większą część akumulatora zaczął „zjadać” tryb gotowości, czyli telefon na wyłączonym ekranie. Uruchomienie oszczędzania energii nie zdało się na wiele, podobnie jak wyłączenie aplikacji działających w tle.
Do tej pory nie opisałem tego kłopotu, chociaż próbowałem znaleźć posiadaczy Mate 20 Pro z podobną usterką. Okazało się, iż nie jestem osamotniony, gdyż z tym samym zmaga się znany leakster, Roland Quandt. Jego wpis na Twitterze idealnie oddaje również moją sytuację:
Co ważne, na energochłonną baterię nie ma wpływu uaktualnienie Mate 20 Pro do nakładki EMUI 9.1, gdyż nastąpiła ona po mojej obserwacji. Cóż, najwyraźniej zbyt szybkie ładowanie nie ma przesadnie pozytywnego wpływu na długowieczność baterii, a wątpię, by znaczną poprawę przyniosła kolejna aktualizacja producenta.
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
Aplikacja Wiadomości Google doczeka się funkcji, która zidentyfikuje piszących do nas wiadomości SMS-owe. Dzięki temu…
PKP Intercity ma akcję, która często się nie zdarza. 1 czerwca możemy podróżować po całej…
Gdybym miał dziś kupić sobie flagowca, to bez wahania postawiłbym na OnePlus 12. Znalazłem go…
Zakupy są nieodłączną częścią życia każdego z nas. Umiejętne oszczędzanie i korzystanie z promocji oferowanych…
Samsung Galaxy S24, Samsung Galaxy S24+ oraz Samsung Galaxy S24 Ultra doczekały się kolejnego udoskonalenia.…
Najbardziej uwielbiany smartfon na świecie? Patrząc na komentarze w polskim internecie (i nie tylko), to…