Dzięki uprzejmości CAT Phones Polska wybrałem się na zawody Enduro MTB, gdzie podczas nocnej przejażdżki miałem szansę sprawdzić, jak kamera termowizyjna FLIR w CAT S61 sprawuje się w całkowitych ciemnościach. Wiem już też, dla kogo tak naprawdę jest ten smartfon.
Choć aparaty w smartfonach rozwijają się w szalonym tempie, to zawsze można znaleźć nowe zastosowanie dla technologii, którą niekoniecznie widzimy na co dzień. Jednym z przykładów takiego podejścia jest kamera FLIR w modelu CAT S61. A co jeśli powiem Wam, że dzięki niej możecie jechać na rowerze przez las, w całkowitej ciemności po krętych ścieżkach i wyjść z tego cało?
Jak spisuje się termowizja w ciemności?
Poniższe zdjęcia to żaden filtr. CAT S61, wyposażony w kamerę termowizyjną, pokazuje na ekranie mapę ciepła w czasie rzeczywistym. Miałem obawy, czy częstotliwość odświeżania obrazu będzie wystarczająca, by nadążyć za zmieniającym się obrazem wąskiej i krętej ścieżki na trasie Enduro MTB, ale czekało mnie zaskoczenie. Wyjechaliśmy po 21, w lesie było już całkowicie ciemno, a słabe światło czołówki bardziej przeszkadzało niż pomagało, tworząc masę cieni. Trzeba więc było polegać na własnym wzroku, co niewiele pomagało, oraz na termowizji.
Laikowi mogłoby się wydawać, że kamera FLIR reaguje wyłącznie na żywe stworzenia, ale każdy element leśnego krajobrazu generował swojego rodzaju widmo, które było wyłapywane. Na poniższym zdjęciu doskonale widać, że barwa czerwona odpowiadała za uczestników wycieczki i zwierzęta, a zimniejsze odcienie prezentowały drzewa i skały. Takie rozgraniczenie wystarczyło, by ponad pół godziny jazdy nie zakończyło się kraksą na drzewie.
To jednak nie jedyne zastosowanie – kamera FLIR pozwoliła również na masę frajdy dla każdego geeka, który akurat nawinął się podczas wyjazdu. Pomiar temperatury hamulców (nie uwierzylibyście, jak potrafią być gorące po wymagającej trasie), kiełbasy pieczonej na ognisku czy nawet stwierdzenie kontuzji stawów (temperatura będzie nieco wyższa, niż w przypadku zdrowego stawu).
Są takie miejsca, gdzie zwykły smartfon po prostu się nie sprawdzi
Dało mi to też do myślenia, jak kruche są nowoczesne smartfony. CAT S61 nie jest sprzętem, który dobrze wygląda do garnituru, ma świetne screen-to-body ratio czy wybitny aparat. Jest za to odporny na wszystko – pędząc rowerem przez las, nie zastanawiałem się, czy coś mu się stanie, kiedy wypadnie z uchwytu, czy będę musiał wymienić w nim ekran, czy się porysuje. Gdyby upadł, to po prostu bym go podniósł i jechał dalej.
I choć CAT S61 nie jest smukły i piękny, to w pewnych warunkach po prostu działa. Działa na mrozie, gdzie można obsłużyć go w rękawiczkach. Działa w upale bez przegrzewania. Ma dużą baterię i jest odpowiednio zabezpieczony przed wodą. To nie jest telefon dla każdego, ale nie można patrzeć na niego tylko przez pryzmat sprzętu dla budowlańca. W zasadzie każdy, kto uprawia wyczynowo sport na świeżym powietrzu, mógłby go wykorzystać bez obawy, że pierwszy upadek będzie dla niego wizytą w serwisie.
Skoro już jesteśmy przy świeżym powietrzu, to bardzo spodobała mi się funkcja pomiaru jego stanu. W górach było świetnie, ale to nie jest szczególne zaskoczenie. Ciekawi mnie za to, jakie wyniki pokazałby w zimowym Krakowie, w którym powietrze można pogryźć.
Podsumowując, cały wyjazd z CATem zmienił mój pogląd na odporne smartfony. Do tej pory sądziłem, że nikt, kogo praca tego nie wymaga, nie ma powodu, by kupić tego typu sprzęt. Myliłem się, są również hobby, które mogą taki zakup usprawiedliwić i już wiem, że CAT to nie tylko smartfony dla pracujących w trudnych warunkach. To sprzęt dla sportowców, podróżników i żądnych wrażeń. I jako taki sprawdzi się w każdych warunkach.
Nasz test CAT S61
Schleswig-Holstein wśród smartfonów. Test niemal niezniszczalnego CAT S61
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.