Król sprzedaży smartfonów w tym kraju udowadnia, że dla ich własnej marki nie ma już ratunku

Czy jest jakiś kraj pełen absurdu (poza Polską), by Google Pixel mógł okazać się królem sprzedaży? Oczywiście – i naturalnie musiała nim być Japonia. Taki wzrost w rok Xiaomi nawet się nie marzył.

Internetowa mądrość mówi, że nigdy nie powinno się zrzucać bomby jądrowej na ten sam kraj dwa razy. Gdy tylko Japonia zaskakuje nas czymś dziwnym, sięgamy właśnie to ten aforyzm. Kilkukrotny wzrost sprzedaży Pixeli w Japonii na pewno jest dziwny. Naprawdę nie można kupować Sony?

Google Pixel 8 sprawił, że w Japonii Pixele kochają jak nikogo innego

527%. Tak mocno wzrosło sprzedaż smartfonów Google Pixel w Japonii. Z zaledwie 1.5% udziałów w rynku do 10.7% w rok. Takich wzrostów zazdrościć może im każdy. Oczywiście nie oznacza to, że na tym zdominowanym przez Apple rynku mają szansę z iPhone’m. Są jednak jedynym producentem z pierwszej piątki, który urósł. O 527%, pozwolę sobie jeszcze raz podkreślić.

Google Pixel w Japonii sprzedaje się jak szalony / fot. IDC

Nothing Phone 2a jest tym, czym powinien być Google Pixel. Ta promocja tylko to udowadnia

Zrozumiałbym, gdyby na tym posiadającym silną tożsamość narodową rynku taki wzrost zaliczył Sharp. Cieszyłbym się, gdyby jego powodem była znakomita sprzedaż Xperii. Ale Google Pixel? Być może usuwanie ludzi ze zdjęć lub inne możliwości AI zarezerwowane dla Pixeli są tam niezbędne. Nie wiem – nigdy nie łyknąłem dwóch głowic nuklearnych w 3 dni.

Ciekawym zjawiskiem jest też sprzedaż Samsunga. Po premierze swoich najlepszych modeli od 5 lat (Samsung Galaxy S23) zainteresowanie Galaktykami spadło o 39%. Cały rynek skurczył się o 11%. Oprócz Google. Wspominałem już, że sprzedaż Pixeli wzrosła o 527% w roku? Być może Japończycy bardzo lubią promocje, a przecież Pixele są ich królami.

Coś mi się jednak wydaje, że taka cena Google Pixel 8a przy tak miernej specyfikacji może odstraszyć nawet zakochanych w Pixelach Japończyków. Więcej na ten temat przeczytasz poniżej.

Znam cenę najbardziej wyczekiwanego średniaka 2024 r. Powaliła mnie na kolana

Źródło