Szybkie ładowanie to ważny element specyfikacji każdego flagowca. Nowe modele z topowej półki naładujemy w mniej, niż 40 minut. Infinix idzie dalej, bo 160 W ładowarka pozwala na uzupełnienie energii w zaledwie 11 minut. Jak wypada to w testach?
Kilka dni temu oficjalną premierę miał Infinix Concept. Wśród wielu interesujących elementów specyfikacja wyróżnia się szybkość ładowania. Producent twierdzi, że ładowanie o mocy 160 W jest nie tylko bezpieczne, ale również bardzo szybkie. Jeden z zachodnich serwisów sprawdził to i podzielił się wynikami.
Większość producentów – niestety, poza Samsungiem i Apple – stara się dostarczyć użytkownikom możliwie najszybszą możliwość uzupełnienia energii w smartfonach. 65 W we flagowej półce to już norma, a końcówka roku może przynieść jeszcze szybsze szeroko rozpowszechnione standardy. Pokaz swoich możliwości dał stosunkowo niszowy Infinix.
Test jest dość szczegółowy i jeśli chcecie się z nim zapoznać w pełni (zachęcam każdego nerda), to link znajdziecie w źródle na końcu tego tekstu. Okazuje się, że 160 W ładowanie owszem, działa, ale tylko przez kilka minut. Po tym czasie moc spada do nadal świetnych 80 W, a po 11 minutach na wskaźniku mamy 100%.
Szybkie ładowanie oznacza emisję ciepła i tego nie da się przeskoczyć. Imponujące jest jednak to, że dzięki 60 różnym sposobom kontroli wydzielanego ciepła, temperatura baterii smartfona jest niższa od konkurencji. Różnice nie są duże, ale Infinix wysuwa się tu na prowadzenie nad OnePlusem, który korzysta z ładowania o mocy 65 W.
Choć to właśnie niesamowicie szybkie ładowanie jest cechą wyróżniającą flagowca od Infinix, to nie należy go lekceważyć. Jest wypakowanym po brzegi technologią smartfonem. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby za parę lat producent zyskał popularność porównywalną do realme.
Oto najbardziej kolorowy smartfon tego roku. Szok, naładujesz go w 10 minut!
Niektóre odnośniki na stronie to linki reklamowe.
